🌕✨ VIII. Końce i początki

2.1K 144 290
                                    

Siedziałam razem z Catherine na podłodze dormitorium i przypatrywałam się uważnie starej, nieco już pożółkłej recepturze Eliksiru Niepamięci. Przebiegłam powtórnie wzrokiem wszystkie składniki, przeczytałam je wyraźnie na głos, po czym rzuciłam zaklęcie lewitacji na wiekową księgę; ta zawisła w powietrzu, ułożywszy się miękko w odpowiedniej odległości od bulgoczącego już na delikatnym, błękitnym ogniu kociołka.

- Biorąc pod uwagę skład tego eliksiru nie dziwię się, że mało kto się za niego zabiera - odezwałam się. Cath skrupulatnie kroiła skrzydła elfów tak, by miały tę samą wielkość. - I wolę nie pytać jakiej dywersji użyłaś z Oliverem, by to wszystko zdobyć.

- Mam tylko nadzieję, że będzie się opłacało - mruknęła bardzo powoli, skupiona na czynności. Po chwili odłożyła nóż i odetchnęła głęboko, odchyliwszy się do tyłu. Na jej czole dostrzegłam maleńkie kropelki potu. Woda w kociołku bulgotała coraz głośniej. - Uchylę okno i możemy zaczynać.

Nagły powiew mroźnego, deszczowego wieczoru wdarł się do pokoju.

- No to po kolei. - Spojrzałam na recepturę. - „Cztery fiolki wody miodowej wlać zgodnie z kierunkami świata." - Kolejno brałam podawane przez Cath fiolki i wlewałam je w po obręczy kociołka, w których znajdowały się północ, zachód, południe i wschód. Moja przyjaciółka włączyła magiczny stoper, który zaczął odliczać czas. - „Po czterdziestu sekundach gotowania dodać kandyzowany imbir."

Catherine odczekała i wrzuciła imbir, a wywar zasyczał delikatnie.

- „Zgodnie z ruchem wskazówek zegara dodać jedną chochlę olejku różanego i zamieszać trzy razy, po każdym przerywając na pięć sekund." - Samo przeczytanie tego punktu mnie zmęczyło, więc jego wykonanie przekazałam przyjaciółce. Wiedziałam, że ona wywiązałaby się z tego lepiej, zwłaszcza, że w mojej głowie wciąż pojawiała się postać Charliego, z którym miałam się nazajutrz spotkać. - Nie dziwię się, że Snape ciągle chodzi wkurzony, skoro całą cierpliwość, jaką posiada, zużywa na eliksiry...

- „Gdy eliksir przybierze blady odcień olejku, dodać posiekane wcześniej skrzydła elfów."

Wpatrywałyśmy się intensywnie w taflę wywaru, aż w końcu zalśnił i zmienił kolor na jasny róż. Wtedy sięgnęłam po podrygujące jeszcze skrzydełka i jedno za drugim, wrzuciłam je do kociołka. 

Tym razem eliksir zaczął się pienić na wszystkie kolory tęczy. 

Zerknęłam do receptury.

- Czy tak powinno być? - Zmarszczyłam czoło. - Nigdzie o tym nie ma wzmianki.

- Nie ma informacji o każdej reakcji eliksiru -uspokoiła mnie Cath. - „Pokruszony kamień księżycowy rozpylić ostrożnie nad wywarem tak, by nabrał lekko srebrzystego połysku." Umieszczenie tu określenia ostrożnie wcale mnie nie cieszy.

Wsypała jak najdelikatniej pył z kamienia księżycowego i zawisła razem ze mną w milczeniu nad kociołkiem, w oczekiwaniu na końcowy efekt. Mikstura bulgotała spokojnie i wreszcie zmieniła barwę z bladego różu na połyskujący srebrem blady róż. 

Razem z Cath wypuściłam głęboko powietrze z ust i oparłam się o łóżko.

- To teraz tylko zostawić go przez godzinę na ogniu, potem zdjąć, jutro ogarnąć wodę Lete i w niedzielę rano ją dolać, razem ze smoczą łuską - przeczytała na zakończenie. Przymknęłam powieki, wdychając nowy, nieznany mi zapach eliksiru, który same uwarzyłyśmy. - Coś czuję, że ta receptura będzie naszym nowym sposobem na wzbogacenie się - dodała i wyszczerzyła do mnie zęby znad przeciwka. 

- Byle tylko Snape się o niej nie dowiedział...

Dostrzegłam, jak wywróciła oczami.

- Skończ już z tym strachem przed Snapem.

CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}Where stories live. Discover now