czyliKRÓTKA HISTORIA PRZEZNACZENIA NESSIE JESZCZE-RAVEN I REMUSA LUPINA, DO KTÓREGO DOPROWADZIŁ PEWIEN SIERPNIOWY SEN
zapętleni aż do następnej BANNERS, Someone To You
~ I'll make the moon shine just for your view
I'll make the starlight circle the room ~
💫 ✨ 🌑 🌓 🌔 🌕 ✨ 💫
Całe moje życie, przeszłość matki, babci i dziadka, a teraz także i przyszłość, wszystko to zatoczyło jedno wielkie koło. Wszystko było ze sobą połączone. Wszystko miało swój nierozerwalny początek, który spajał się w ciągłość z końcem – i na odwrót.
Przeznaczenie. Tak zaskakujące i wyjątkowe.
Miłość. Jedna i najważniejsza.
I mnóstwo, mnóstwo strachu, niepewności i niewiadomych. A ja, mimo to, wiedziałam, czego potrzebowałam. Wiedziałam i nie zamierzałam odpuszczać.
Uderzyłam stopami o całkiem twarde podłoże, wyskakując z Błędnego Rycerza, który, chwilę później, zniknął z ogłuszającym hukiem. Nie otwierałam oczu, ale wyczułam przyjemny, ciepły wiatr i intensywny zapach kwiatów. Dziesiątek zmieszanych ze sobą kwiatów, słodki, może nawet drażniący. Cath obok mnie kichnęła i dopiero wtedy uchyliłam powieki.
Staliśmy na żwirowanej dróżce, która kilka metrów pięła się w górę, łagodnym zboczem i kończyła równo z małą, złotą furtką na szczycie wzniesienia. U podnóża pagórka rozciągał się niewielki ogródek wypełniony kolorowymi kwiatami, które wprost wylewały się poza niewysoki płotek. Przyjemny, jednopiętrowy domek w kolorze beżu jaśniał na tle ciemnego lasu.
Drzwi prowadzące na ganek otworzyły się wolno.
– Idziemy – wycedziłam przez zęby, czując, jak dygoczą mi kolana.
– Gdzie jesteśmy? – spytał szybko Tom.
– Widzisz, Tom, to bardzo długa historia... – zaczęła pośpiesznie Cath.
Wbiegłam po wzniesieniu, podwijając długą sukienkę i wpadłam przez furtkę na teren małego domku Remusa, wbijając rozwścieczony wzrok w dwie skrywające się w jego głębi postacie.
Poczułam sierpniowe, zeszłoroczne deja-vu.
Wybuchła we mnie ta wściekłość, ten żal, gorycz, cała ta niesprawiedliwość, zwyczajna złość na Remusa za słowa, które wypowiedział i słowa, których nie pozwolił wypowiedzieć mnie. Rozgoryczenie za to, że uciekł, że się schował, że tak łatwo się poddał. Bo, do cholery, ja też miałam coś do powiedzenia. Miałam prawo o nas zawalczyć.
Nie zasługiwałam na takie potraktowanie.
Nie był Charliem, bym tak to miała pozostawić.
– Chyba się domyślam. – Jako pierwsza odezwała się niższa postać, postępując dwa kroki naprzód i wychodząc na nasłoneczniony ganek, a ja od razu odgadłam, kto wystawił się na moje rozsierdzone spojrzenie.
Byli do siebie podobni. Mieli podobne rysy twarzy, podobnie gęste włosy – choć, w przypadku ojca Remusa, już bardziej śnieżnobiałe, niż miodowe – łączyła ich podobna łagodność w oczach. Mimo to – Remus miał w sobie jeszcze więcej stoicyzmu i opanowania, z kolei jego ojciec, w zwykłym podaniu mi ręki wydał mi się konkretniejszy i bardziej zdecydowany.
![](https://img.wattpad.com/cover/195637284-288-k917400.jpg)
YOU ARE READING
CLAIR DE LUNE {remus lupin hp ff}
Fanfictiono słońcu i pełniach księżyca. o lawendzie, kawie, muzyce klasycznej i remusowych sweterkach. o różowych włosach, Ognistej Whisky i łamaniu szkolnego regulaminu. o przeznaczeniu, odnajdywaniu własnej drogi i usamodzielnianiu się. o miłości przede wsz...