#77 My boy

127 7 2
                                    

Laito

Wpadłem na Ashtona w czwartek i nie mogłem doczekać się soboty. Miałem ochotę pójść do restauracji, żeby go zobaczyć, ale nie chciałem wyjść na natręta ani nic. Jednak wciąż poleciłem moim chowańcom, żeby go pilnowali. Przecież on jest idealny, jest niższy, uroczy, z perfekcyjnym uśmiechem i jest dość dobrze zbudowany. Nie ma dużej masy ciała, jest dość drobny, ale umięśniony, co wyczułem dodatkowo łapiąc go. Czułem dziwne ciarki na ciele trzymając go w ramionach. Przygryzłem wargę i dalej kontynuowałem rozwiązywanie krzyżówki. Myślałem nad ponownym napisaniem do niego, ale nie wiedziałem co, nigdy nie miałem takiej pustki w głowie, ale wciąż nie potrafiłem przestać myśleć. Nie wiedziałem, czy mam kupić mu kwiaty, tak jak zrobiłbym to gdyby był kobietą, ale nie chcę go obrazić, ale chcę żeby mnie lubił i nie mam kompletnie pojęcia jak się za to zabrać. Zupełnie jakbym był kłębkiem nerwów bez pomysłów. Od godziny staram się rozwiązać tą cholerną krzyżówkę, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Yui i Ayato, gdzieś pojechali, Haley jest w pracy, stwierdziła, że potrzebuje odmiany w życiu i zatrudniła się jako tancerka w klubie i denerwować idiotów, oraz podrywać ich dziewczyny. Może jednak kupię te kwiaty, ale jakie, nie chce, żeby od początku było niekomfortowo, a może ma na nie alergię, albo jeśli nie lubi kwiatów. Cholera jasna, nie kupię mu przecież misia, albo czegoś, ale widziałem na jego profilu, że lubi koty. Nie dasz mu kota idioto. Chyba, żeby po kawie zabrać go do tego nowo otwartego lunaparku. Tak to jest plan.

Nazajutrz czułem węzeł ekscytacji w moim brzuchu. Nie mogłem spać w nocy i co pięć minut poprawiałem outfit. Przygryzłem wargę patrząc na jego zdjęcie. Ma niby delikatne, ale wciąż męskie rysy twarzy. I te oczy, które są tak magnetyczne, że nie mogę przestać o nim myśleć. Jest dopiero dziesiąta, pragnę żeby była już czternasta. Nie mam pojęcia o czym z nim rozmawiać, ale wiem, że zrobię wszystko, żeby chciał spotkać się ze mną znowu. Z nerwów opróżniłem kolejną butelkę krwi. Cholera jasna, zajadam stres. Wyszedłem z pokoju, żeby skupić się na czymś innym. Zauważyłem Subaru stojącego na końcu korytarza, przeglądającego swój telefon. Podszedłem do niego i opałem się z boku o ścianę.

- Co robisz braciszku? - próbowałem jednocześnie podejrzeć co przegląda.

- Nie mów tak do mnie. Czego chcesz? -zmierzył mnie wzrokiem i schował telefon do kieszeni.

- Nie mogę tak po prostu z tobą porozmawiać? -uniosłem brew i uśmiechnąłem się cynicznie. - Braciszku.

- Nie i jeśli nie chcesz mieć głowy wkomponowanej w ścianę nie denerwuj mnie. - odszedł w drugą stronę i zniknął za zakrętem.

Wydawał się jakoś bardziej zakłopotany niż wkurzony, co jest ciekawe, ale nie na tyle, żebym zajmował się tym teraz. Widzę się dziś z Ashtonem, widzę się dziś z Ashtonem. Spojrzałem za okno na ogród, gdzie mój najmłodszy brat znikał między drzewami, w gęstwinie lasu. Subaru lubi sprawdzać nasz teren, dlatego nigdy nie ma na nim, żadnych niepożądanych osób. Czasem chodzi po prostu na polowania i łapie zwierzynę, ale pomimo tego, że często nie panuje nad gniewem, udaje mu się jej nie krzywdzić, w większości przypadków. W przeciwieństwie do ludzi i ścian, ma delikatność do zwierząt. Parsknąłem i ruszyłem na dół, mogłem umówić się z nim szybciej. Minąłem na korytarzu Greenwooda którego już dawno nie powinno tutaj być. Posłałem mu gardzące spojrzenie i dotarło do mnie ile się zmieniło. Mój młodszy, nieodpowiedzialny bliźniak się żeni, w dodatku z kobietą, którą kocha i w którą się wpoił. Nigdy bym nie pomyślał, że to będzie mieć miejsce. Po takiej ilości panien młodych, jakie gościły w naszym domu, byłem pewny, że żaden z nas się nigdy nie ustatkuje. Mam nadzieję, że mój chłopiec będzie chciał zostać przy mnie na dłużej.

W końcu się doczekałem, była odpowiednia godzina, żebym mógł w końcu wyjechać z domu i się nie spóźnić. Czekałem na to od kiedy się umówiliśmy. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wziąłem swój czarny samochód i z entuzjazmem i ekscytacją w moim organizmie ruszyłem w stronę miasta. Po pół godzinie byłem już na parkingu szkolnym, idealnie pięć minut przed czasem. Zaraz za mną przyjechał ciemnoniebieski sportowy samochód i zaparkował koło mnie. Wysiadłem i poprawiłem swój kapelusz, jednocześnie przyglądając się chłopakowi wysiadającemu z auta obok. Zmierzył mnie wzrokiem, z lekkim uśmiechem i podszedł bliżej.

Princess in Black [Diabolik Lovers]Where stories live. Discover now