Rozdział 17. Dom Masona.

185 11 0
                                    

Siedziałam w salonie z Jackiem i rozmawialiśmy. Avery w pewnej chwili przyszła i poinformowała mnie, że musi pójść do pracy by coś załatwić. Zrozumiałam ją ale też poprosiłam by ta dała znać gdyby czegoś potrzebowała. Po chwili Avery opuściła mieszkanie.

-Tak w ogóle to mój szef kazał mi przyjechać po ciebie. Zaprasza on ciebie jako swojego gościa do swojego domu.- Powiedział Jack. Uśmiechnęłam się lekko. Momentalnie poczułam się lepiej.- Wybacz, że tak nagle ale szef już taki jest. Gdy zapragnie czegokolwiek momentalnie musi to dostać.- Powiedział Jack na co ja skinęłam głową.

-Spokojnie rozumiem. Będę musiała się czegoś jeszcze więcej o nim dowiedzieć. Oczywiście z niektórymi ograniczeniami.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym poszłam do pokoju. Wzięłam ubrania po czym pokierowałam się do łazienki. Ubrałam na siebie koszulkę z lekkim dekoltem w zwór pantery do przedramienia oraz spódnicę w kolorze czarnym do połowy łydek. Ubrałam dodatkowo buty na obcasie. Kiedy wyszłam napisałam wiadomość dla Avery. Następnie oboje wyszliśmy z mieszkania. Wcześniej zabrałam klucze od mieszkania i telefon. Po opuszczeniu budynku Jack poszedł do zaparkowanego samochodu marki SUV.

-No cześć kochanie.- Wściekłam się słysząc głos tego drania Davida. Mężczyzna podszedł do mnie szczerząc się przy tym.

-Kurwa... Czy ja ci przypadkiem nie mówiłam, że masz się ode mnie odpierdolić? Zapomniałeś, że już nie jesteśmy razem? Podkreślam nie jesteśmy razem!- Krzyknęłam wściekła kiedy mężczyzna podszedł niebezpiecznie bliżej mnie.

-Proszę cię Evelyn. Daj mi wszystko wyjaśnić. Daj mi chodź minute.- Błagał żałośnie David. Próbował dać dłonie ma moje ramiona ale ja go odepchnęłam.

-Nie mam zamiaru cię słuchać! Wiele razy prosiłam byś zachował się tak jak ja chciałam to miałeś na to wyjebane więc teraz jest na odwrót! A teraz wynoś się!- Krzyknęłam tracąc już siły na widok tego cholernego chuja. Widzący całe zajście Jack podszedł do nas.

-Czy wszystko w porządku? Czy ten tu nie chce posłuchać twojej prośby?- Zapytał się Jack. Kiedy David na niego spojrzał. Przybrał twarz jak podczas naszej kłótni.

-Ty... Znam cię!- Krzyknął Dawid patrząc na Jacka. Po chwili przeniósł wzrok na mnie.- Czyli co?! Spiknęłaś się z tym idiotą?! Nie czaisz, że igrasz z ogniem?!- Krzyczał wściekły mój ex. Zaczął się do mnie zbliżać. Jednak Jack go zatrzymał.- Zabieraj te swoje łapska!- Krzyknął wściekle zaczynając się szarpać.

-Uspokój się kolego. Jeśli tego w tym momencie nie uspokoisz się i nie odejdziesz stąd będę musiał zastosować odpowiednie środki na takich jak ty.- Warknął powoli tracący już cierpliwość Jack.

-Mam to w dupie! W tej chwili się odsuń! Chce porozmawiać z moją dziewczyną!- Krzyknął wściekle David wyszarpując się z rąk Jacka. Lekko się cofnęłam zaczynając się go mocno bać.

-David mówiłam ci już! Nie jesteśmy już parą! Mam już dość ciebie w swoim życiu! Jeśli nie znikniesz mi z oczu i nie przestaniesz mnie prześladować to naślę na ciebie policję w sprawie o nękanie!- Krzyknęłam patrząc na Davida. Jack podprowadza mnie do samochodu i otwiera tylne drzwi. Wchodzę od razu do środka, a mężczyzna zamyka drzwi. Odchylam głowę do tyłu czując się znów słabo. Tym razem z nerwów. Po chwili mężczyzna wsiadł na miejsce kierowcy.

-W porządku?- Zapytał się patrząc w lusterko kiedy powoli ruszaliśmy. Pokiwałam lekko głową. Jack musiał widzieć jak cała kłótnia z Davida podniosła mi ciśnienie. Podał mi on butelkę wody którą wzięłam. Napiłam się z niej kilka łyków. Była zimna. Przynajmniej się uspokoiłam nieco. Po jakimś czasie dotarliśmy do wielkiej posiadłości. Jack wysiadł z pojazdu, a zaś inny z ochroniarzy Masona otworzył mi drzwi. Wysiadłam z pojazdu powoli. Usłyszałam szczekanie psów, a po chwili przybiegły dwa psy. Były to dobermany. Lekko się wystraszyłam. Mason nie wspominał nic o tym, że ma psy. Pierwszy z nich był szarego umarszczenia, a drugi był cały czarnego. Psy patrzyły na mnie z zainteresowaniem i zaczęły wokół mnie krążyć.

-Hunter! Arioch! Noga!- Usłyszałam krzyk Masona który po chwili opuścił posiadłość. Był ubrany w czarne jeansy, białą koszule z rozpiętym kołnierzem i buty. Wyglądał trochę jakby brał niedawno kąpiel. Zauważyłam jak oba psy podbiegły do niego i zaczęły iść po obu stronach mężczyzny.- Cieszę się, że przyjechałaś Evelyn. Wybacz za nich. Ciągle jak ktoś nowy przyjeżdża muszą się tak zachować.- Powiedział Mason po chwili całując mnie w czoło po czym spojrzał na swoje psy.- No co tak się patrzycie. Nie potraficie się przywitać? Kultury może trochę co?- Zapytał się Mason gdy pies z szarym umarszczeniem podał mi łapę którą chwyciłam po czym ten szczeknął. To samo zrobiłam z drugim zwierzęciem u którego z bliska zauważyłam ślady blizn.- To jest Hunter, a ten czarny to Arioch.- Powiedział Mason z uśmiechem.

-Ja też się cieszę, że ciebie widzę Mason. A co do twoich kumpli to radziłabym im tak mnie nie straszyć. Bo kogoś tak wystraszą, że na zawał padnie jak kłoda.- Powiedziałam na co opoje się zaśmialiśmy. Mason wziął mnie pod ramię zaczynając iść do środka posiadłości. Jack został w towarzystwie innych ochroniarzy. Wnętrze już pokazywało, że ma się do czynienia w wielkim człowiekiem o grubym portfelu.

-Więc moja droga Evelyn. Jak ci się podoba twój przyszły dom?- Zapytał się kiedy rozejrzałam się. Na ścianach było wiele dzieł sztuki, koło wejścia do salonu stały posągi dwóch Anubisów nie co zmniejszonych, a na dodatek różne inne dekoracje.

-Mason... Tu jest cudownie.- Powiedziałam po chwili dotykając jednego z Anubisów.- Będąc dzieckiem bawiłam się, że jestem Kleopatrą, a moje pluszowe psy to moi strażnicy. Cóż nic dziwnego. Pragnęłam wtedy odwiedzić Egipt. Ciotka kiedyś tam była.- Powiedziałam rozbawiona lekko.

-Uwierz mi moja droga Evelyn. Każda chwila którą spędziłabyś u mego boku przyprawiałaby cię radością. Zobacz. Hunter już ciebie polubił.- Powiedział pokazując jak szary doberman przynosi mi pluszowego królika. Uśmiechnęłam się lekko. Nigdy nie czułam się tak. To było przyjemne czuć jak mężczyzna się o mnie stara. Nigdy przenigdy nie czułam się tak bardzo kochana, chroniona i bezpieczna.- Moim wielkim marzeniem jest by twoja dłoń udoskonaliła moje posiadane cesarstwo. Pragnę słyszeć każdego dnia twoje kroki, głos, oddech wypełniający tą ciszę w mojej posiadłości.- Powiedział łapiąc moją dłoń. Jego dotyk ciepłej dłoni przeszedł przez całe moje ciało będące rzucane na mnie światło spowodowało u mnie rumieńce. Odwróciłam wzrok czując jak robię się czerwona. Ten tylko chwycił mój podbródek powodując bym na niego spojrzała. Przyciągnął mnie do siebie. Zaczęłam napawać się jego zapachem. Mason trzymał mnie przy sobie mocno ale tak by nie wyrządzić mi krzywdy. Jedną dłonią pieścił moją twarz zaś drugą trzymał mnie w talii. Chwycił mnie ponownie za brodę. Zaczął błądzić kciukiem po moich wargach. Z tej wspaniałej chwili wstrzymałam oddech. Mój wzrok przeniósł się na jego wargi. Czułam jak jego oddech przyśpiesza. Nie chciałam by coś lub ktoś nam przeszkodził. Dałam jedną dłoń na jego ramię, a drugą na jego kark. Przysunęłam jego twarz do swojej wbijając się po chwili w jego usta. Pocałunek nie wiem ile trwał. Ale poczułam jak w pewnej chwili liże moje wargi. Uchyliłam usta pozwalając jemu językowi wpełznąć jak wąż do moich ust. Po chwili już czułam jego język w swoich ustach. Przerwaliśmy gdy zabrakło nam tchu.- Jesteś jak bogini Evelyn.- Powiedział lekko zdyszany i mocno czerwony na twarzy Mason.- Jednak... Sądzę, że nie jestem idealnym mężczyzną dla ciebie.- Powiedział Mason. Pierwszy raz słyszałam w jego głosie lekkie zdenerwowanie. Czyżby się ze mną droczył? Nie. Nie wygląda jakby żartował.- Evelyn ja...- Z zawahaniem przerwał. Był zdenerwowany, a niepokój w jego głosie zaczął mnie dobijać. Przeczesał swoje nadal lekko mokre włosy ręką, a jego szaroniebieskie oczy pokazują smutek. Jego twarz przybrała niezmienny wyraz. Wyglądał na zmartwionego, zdenerwowanego i rozdartego. Na dodatek jego kontrola nad swoim zachowaniem zniknęła. Arioch szczeknął siadając po chwili po mojej prawej stronie wpatrując się w swojego właściciela jakby miał się zaraz na niego rzucić.

-M-Mason proszę. Powiedz co się z tobą dzieje. Nigdy w mojej obecności się tak nie zachowywałeś.- Powiedziałam lekko zdenerwowana. Było to słyszeć w tonie mojego głosu. Liczyłam, że w końcu coś powie. Jeśli znów... Kolejny facet mnie zrani... To chyba zmienię swoją orientację.

Miłość MafiiWhere stories live. Discover now