Rozdział 48. Policja?

93 7 0
                                    

Budzę się nie wiadomo gdzie. Leże chyba w łóżku. W jakimś pokoju. Słyszę pikanie. Rozglądam się po pomieszczeniu. Wszystko widzę jak przez mgłę oraz podwójnie. W pewnej chwili zauważam postać siedząca koło łóżka.

-J-Jack?- Zapytałam się słabo i nie pewnie. Próbowałam w między czasie wstać ale opadłam na pościel słaba.

-Spokojnie Evelyn. Leż. Nie powinnaś się podnosić i wstawać z łóżka.- Mówi Jack patrząc na mnie. Mimo jego słów siadam powoli. Mrugam kilka razy by wzrok mi się poprawił.

-Co się stało? Dlaczego tu jestem? Co robię w szpitalu?- Zapytałam się siadając po chwili na krawędzi łóżka. Jednak kręciło mi się w głowie.

-Mówiłem tobie być nie wstawała z łóżka.- Powiedział Jack. Zignorowałam go. Postawiłam bose stopy na zimnej podłodze.

-Mam to w dupie. Gdzie mój ojciec i Mason. Odpowiadaj!- Krzyknęłam wściekła. Bałam się o ojca i... O Masona. Mimo, że chciał mnie zastrzelić i osądzał mnie o zdradę.

-Mason strzelał, a Włoch ciebie osłonił zostając przy tym rannym. Nie mogę ciebie zaprowadzić nigdzie puki nie otrzymam odpowiedzi na parę pytań.- Powiedział Jack. Zestresował mnie jeszcze bardziej. Mason postrzelił mojego ojca, a Jack nie chce mnie zaprowadzić bo chce jakiś odpowiedzi na pytania?! Zwariował?- Posłuchaj Evelyn... Ja jestem policjantem, a usługiwanie Masonowi to był jeden ze szczegółów do mojej ściśle tajnej misji. Od dłuższego czasu pracuje nad tym wszystkim.- Powiedział Jack. Kurwa on jest gliną?! Zajebie go! Skurwiel, huj, sprzedawczyk i jebany tchórz! Przez niego Lili i Severus mogą stracić ojca i dziadka.

-Ty jebany skurwielu i tchórzu! Jak mogłeś?! Uważałam ciebie za przyjaciela! Mason ciebie bardzo cenił! Zdradziłeś jego jak i mnie i mojego ojca!- Krzyknęłam i odepchnęłam go na tyle ile mogłam.

-Ej uspokój się kobieto do cholery! Ja tylko wykonuje rozkazy swoich przełożonych z policji!- Powiedział Jack patrząc na mnie wściekły. Jednak on i tak sprawił, że ciśnienie mi podskoczyło.

-W tej chwili żądam byś mi powiedział gdzie oni są! Albo nie! Sama ich znajdę!- Krzyknęłam. Wzięłam z szafki moje spodnie i ubrałam je tak jak bluzę. Zaczęłam iść do drzwi.

-Pójdziesz jak odpowiedz na pytania.- Powiedział stanowczo Jack. Spojrzałam na niego.- Co wiesz o obrazie "Brylantowego mustanga"?- Zapytał się Jack.

-Nic nie wiem o tym obrazie do cholery.- Powiedziałam wkurzona na tego idiotę.

-Posłuchaj. To sprawa życia i śmierci. Mason zwiał z miejsca. Ściga go policja i mafia. Jeśli ci na nim zależy i chcesz go zobaczyć żywego musisz ze mną współpracować.- Mówi do mnie poważnym tonem.- Jeśli chodzi o twojego ojca to on żyje.- Dodał po chwili. Wyszliśmy z sali i zaczęliśmy iść korytarzem. Po podejściu do drzwi od jednej z sal zauważyłam w środku ojca.- Masz pięć minut. Masz dowiedzieć się wszystkiego na temat tego obrazu. A i jeszcze coś.- Powiedział po czym się nachylił nad moim uchem.- Jeśli powiedz mu za dużo to dopilnuje byś więcej nie zobaczyła Bolta.- Powiedział po czym chwyciłam klamkę.

-Wiesz co? Idź spierdalać do diabła psie.- Powiedziałam po czym weszłam do sali zamykając za sobą drzwi.- Ojcze.- Mówię po czym szybko do niego podbiegam i przytulam ostrożnie. Odsunęłam się.- Jak się czujesz?- Zapytałam się zmartwiona.

-Jest w miarę ok. Jest tam?- Zapytał się pokazując wzrokiem na drzwi. W odpowiedzi wzdycham i kiwam głową, że ten zdrajca jest tam.- Chodź do mnie.- Mówi wyciągając ręce. Przytulam go.- Wiem czego chce. Z-Znajdź obraz.- Powiedział do mnie na ucho. Odsuwam się kiedy kaszle. Daje rękę na moją i zaczyna na niej kreślić pojedyncze litery palcem.- Masz oczy matki wiesz?- Zapytał się. Wiedziałam, że to dla zmyłki. To co nakreślił informowało mnie, że obraz jest u niego w domu. Dodatkowo nakreślił napis "nad kanapą". Wiedziałam już o jaki obraz chodzi.- Posłuchaj kochanie. To was uratuje. Jeśli mi się coś stanie... Wybacz moje czyny.- Powiedział z trudem. Może był twardzielem ale przyznaje. Rana mocno go musiała boleć. Przytulam go pociągając nosem. Czuje jak wsadza mi coś do kieszeni bluzy. Spojrzałam. Puścił do mnie oczko z lekkim uśmiechem. Wiedziałam co to. Mój pistolet na gaz pieprzowy.- Pamiętaj, że zawsze cie kocham córeczko.- Powiedział całując mnie w czoło.

-Ja ciebie też kocham tato.- Powiedziałam patrząc na ojca. Wyszłam z sali.- Niestety nic mi nie powiedział. Nie jest zdrajcą jak ty. Jedynie prosił o parę rzeczy. Sorry ale idę po jego rzeczy.- Powiedziałam idąc. Kiedy ten huj chciał mnie zatrzymać psiknęłam mu po gębie gazem i zaczęłam biec najszybciej jak mogłam.

Miłość MafiiWhere stories live. Discover now