Rozdział 30. Drugie oblicze.

130 9 0
                                    

Chodziłam po domu. Usiadłam w pewnej chwili na schodach. Było mi głupio nadal po rozmowie z Masonem. To jak fuknął... Westchnęłam cicho. Podszedł do mnie Arioch i zlizał spływającą łzę. Usłyszałam krzyki z dołu gdzie był bilard i prawdopodobnie miejsce spotkań Masona z jakimiś kolegami. Zaczęłam podsłuchiwać.

-Nie no kurwa świetnie! Same problemy! Gadaj do cholery co tym razem!- To był Mason. Wrzeszczał na Jacka. Zacisnęłam rękę na kolanie czując lekkie drganie ciała. Chyba się wkurwił tak przeze mnie.

-Szefie spokojnie. Jeśli nie znajdziemy i nie dostarczymy "Diamentowego rumaka" będziemy w niezłym gównie.- Powiedział starając się uspokoić Masona, Jack. Usłyszałam jak coś się rozbija. Wściekł się. Wstałam ze schodów i zaczęłam iść szybko do pokoju słysząc kroki. Szłam tak szybko, że potknęłam się na schodach i stłukłam sobie nadgarstek. Spojrzałam. Przeraziłam się widząc nad sobą Masona. Wyszczerzał się cynicznie.

-Zrobię dla ciebie wszystko. Ale jeśli ciebie z nim zobaczę to się źle skończy.- Wycedził przez zęby wściekły. Następnie zrobił coś czego nie chciałam by zrobił. Spoliczkował mnie. Arioch Zawarczał wściekły po czym ugryzł Masona w rękę. W tą samą którą mnie uderzył. Mason poszedł wściekły na górę po czym z trzaskiem zamknął drzwi. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Uderzył mnie. Pierwszy raz. Usłyszałam jak ktoś podbiega do mnie. To był Jack. Widocznie był w szoku zachowaniem swojego szefa. Pomógł mi wstać i dojść do kanapy. Usiadłam na niej.

-Spokojnie Evelyn... Szef jest po prostu nerwowy. Ma teraz ciężki okres.- Powiedział po czym poszedł do kuchni i wrócił z mokrym ręcznikiem, szklanką wodą i zimnym okładem. Napiłam się ze szklanki czując jak ciało mi drga z nerwów. W między czasie Jack przyłożył mi do ręki mokry ręcznik. Odstawiłam szklankę na bok. Poczułam  jak ten mnie przytula.- Proszę. Nie płacz. Na ten widok pęka mi serce. Porozmawiam z nim kiedy się tylko uspokoi.- Powiedział Jack. Skinęłam głową. Kiedy się uspokoiłam, a Jack opatrzył mój nadgarstek poszłam do pokoju Severusa w którym już nie wiem jak długo była Elizabeth. Cały czas przy mnie szedł Arioch i Hunter. Podeszłam do łóżeczka w którym leżał mały tuląc swojego pluszowego węża. Zauważyłam jak Tajgi spał w fotelu machając swoim ogonem. Pogładziłam synka po policzku.

-Pani Evelyn? Co się stało? Dlaczego pani płacze?- Pytała się dziewczyna przyglądając się mi zmartwiona. Nie byłam pewna czy się zwierzyć czy nie. Jednak postanowiłam się zwierzyć jej.

-To się stało Elizabeth, że faceci byli, są i będą świniami. Nigdy nie wychodź za mąż bo jeszcze przytrafi ci się nieszczęście w życiu.- Powiedziałam patrząc na synka. Poczułam jak ta daje mi na ramię rękę. Spojrzałam na nią.

-Może pójdzie się pani przejść na spacer? Zostanę z Severusem chyba, że woli pani iść z małym na spacer.- Odparła, a ja wzięłam głęboki oddech. Po czym zmusiłam się do lekkiego uśmiechu.

-Masz rację Elizabeth. Spacer i świeże powietrze dobrze mi zrobi. Sevuś niech zostanie w domu.- Powiedziałam po czym poszłam do mojej i Masona sypialni. Nie było go. Wzięłam torebkę po czym wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół. Będąc w przedpokoju ubrałam czapkę, buty i kurtkę. Zapięłam smycz do obroży Huntera po czym wyszłam z domu. Wyjęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do Avery. Nie musiałam długo czekać by odebrała.- Avery przepraszam jeśli tobie przeszkadzam. Wiem, że za półtorej godziny idziesz do pracy ale... Mogę poczekać na ciebie przed firmą? Chciałabym pogadać.- Powiedziałam przyglądając się Hunterowi siedzącemu grzecznie koło mnie.

-Spokojnie nie przeszkadzasz. Będę za parę minut pod pracą i mi się ze wszystkiego wyżalisz kochana.- Powiedziała Avery. Rozłączyłam się po chwili chowając telefon do torebki.

Miłość MafiiWhere stories live. Discover now