Rozdział 31. Syn.

148 8 0
                                    

Kiedy miałam już iść by spotkać się z Avery zauważyłam siedzącego w aucie Masona. Kiedy ten mnie zauważył poczułam jak moje ciało się gwałtownie spięło. Wysiadł z pojazdu. Zaczął podchodzić. Wstrzymałam oddech. Serce waliło mi strasznie szybko. Hunter widząc swojego właściciela wstał.

-Gdzie idziesz?- Zapytał się Mason z chytrym uśmieszkiem. Myślał pewnie, że wybaczę mu ten tego pojebany atak agresji i podniesienie na mnie głosu. Westchnęłam głośno ściskając bardziej smycz.

-Nie twój interes.- Powiedziałam patrząc na niego. Mason wyglądał na zszokowanego moją wypowiedzią. Nim zdążył coś powiedzieć przerwałam mu.- Nie słyszałeś? To nie twój interes gdzie się wybieram.- Fuknęłam śmiało i z furią. Był prawdopodobnie zdumiony moim zachowaniem. Mason spuścił głowę. Wyglądało na to, że żałował swojego zachowania i czynu. Ojciec Severusa chciał złapać moją rękę lecz cofnął się nieco widząc jak Hunter warczy na niego. Spojrzałam na psa.- Idziemy Hunter. Muszę się oddalić od człowieka który potraktował mnie przedmiotowo i chamsko.- Powiedziałam powoli idąc. Po czasie dotarłam na miejsce z Hunterem. W czasie drogi starałam się nie płakać. Czułam się jakby serce mi pękło. Starałam się uspokoić na widok Avery

-Hej kochana.- Powiedziała przytulając mnie. Spojrzała na mnie gdy się odsunęła.- Evelyn co się stało? Dlaczego płaczesz?- Pytała po czym przesunęła część moich włosów.- Co to jest?- Zapytała przyglądając się śladowi od uderzenia. Hunter szczeknął.

-Daj spokój Avery. Mason się wkurzył gdy poprosiłam go o pomoc dla Davida no i stało się. Uderzył mnie. Arioch wściekł się i ugryzł go. To moja wina, że go o coś takiego poprosiłam.- Powiedziałam starając się zasłonić włosami ślad od uderzenia.

-Skurwiel. Zasłużył sobie na te ugryzienie. Poza tym to nie jest twoja wina Evelyn. Faceci nie mają prawa nigdy podnosić ręki na kobiety. Szczególnie jeśli jest to dla nich bardzo bliska kobieta.- Powiedziała Avery. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę po czym Avery musiała iść do pracy. Sama razem z Hunterem zaczęłam iść w drogę powrotną. Po powrocie do domu usłyszałam ciszę. Tego teraz potrzebowałam. Odpięłam psa ze smyczy, a Hunter od razu poleciał do kuchni by coś zjeść. Zdjęłam buty i odstawiłam je na miejsce. Rozpięłam kurtkę wcześniej wrzucając czapkę na półkę nad wieszakami. Usłyszałam pukanie do drzwi gdy zaczęłam zdejmować kurtkę. Kiedy odwiesiłam kurtkę na wieszak podeszłam do drzwi. Pierwsza myśl była taka, że Elizabeth wróciła ze spaceru z Severusem. Po chwili otworzyłam drzwi. Nie zauważyłam niani, a jakiegoś chłopaka uśmiechającego się szeroko.

-Cześć.- Powiedział chłopak nadal z uśmiechem na twarzy. Był to blondyn z ciemnymi pasmami włosów z lekko widoczny zarost. Zauważyłam zielone tęczówki. Widać było, że uszy ma przekute kolczykami. Jeden kolczyk znajdował się u góry na lewym uchu, a na prawym u dołu. Na dwóch palcach lewej ręki miał dwa sygnety, a na prawej jeden. Dodatkowo na lewej ręce miał skórzaną bransoletę z toporem i zegarek, a na prawej kilka mniejszych skórzanych bransoletek. Na sobie czarną, skórzaną kurtkę, tego samego koloru jeansy i buty wojskowe. Z twarzy wydawał się przystojny. Chłopak wpadł do środka jak do siebie. Zamknął za sobą drzwi i zdjął kurtkę. Powiesił ją na wieszak. Chłopak miał na sobie granatową bluzę z kapturem i nadrukiem lisa z kształtów geometrycznych. Po chwili przyszedł Jack.

-Drogi panie w końcu!- Zawołał Jack uśmiechając się. Chłopak podszedł do niego i przywitał się z Jackiem. Witali się uściskiem jak to w rodzinie. Nie rozumiałam o co tu może chodzić.

-Też dobrze ciebie widzieć Jack.- Powiedział blondyn odsuwając się od Jacka. Mężczyzna poklepał go po ramieniu. Oboje się uśmiechali.

-Oj ciebie również Iwo. Właśnie. Evelyn to jest Iwo. Starszy syn szefa.- Powiedział Jack. Jego słowa wszystko wyjaśniały. Mason w końcu sam mi mówił, że ma syna w moim wieku.

-Przepraszam ciebie. Powinienem najpierw się przedstawić nim wparowałem do domu.- Powiedział ten cały Iwo śmiejąc się cicho pod nosem.- Zapewne to ty jesteś moją macochą.- Dodał po czym ponownie się zaśmiał. Kiedy usłyszałam warkot silnika domyśliłam się, że Mason wrócił. Wyszłam z domu. Nie wiem jak mam się zachować po tym co zrobił. Po chwili mężczyzna podszedł do mnie.

-Evelyn przepraszam. Obiecuję, że jeśli ponownie podniosę na ciebie głos lub do czegoś podobnego co spowoduje krzywdę w stosunku do ciebie to przyrzekam. Odrąbie sobie rękę.- Mówił podchodząc do mnie bliżej. Był zaniepokojony. Z niepewnością próbował mnie złapać za rękę na której miałam opatrunek. Podałam mu ją. Nie pewnie ale podałam.- Błagam. Wybacz mi. Wiesz, że żyje w ogromnym stresie. Ja nie chce ciebie obciążać swoimi problemami. Szczerze sam nie wiem czemu to zrobiłem. Nigdy nie podniosłem ręki na kobietę. Błagam cię. Wybacz mi.- Powiedział Mason. Jego głos lekko drżał. Stresował się prawdopodobnie tą rozmową. Zaczęłam się zastanawiać. W końcu westchnęłam i dałam dłoń na jego policzek.

-Wybaczam ci Mason dlatego, że ciebie kocham. Ale również ze względu na Severusa.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę który lekko się uśmiechnął,

-Bardzo ci dziękuję Evelyn.- Powiedział po czym nerwowo się zaśmiał.- Rozbiłem auto.- Powiedział drapiąc się po karku zdenerwowany. Wystraszyłam się na to co powiedział. Już otwierałam usta by coś powiedzieć lecz on mi przerwał.- Nic mi nie jest spokojnie. Po prostu emocje mną zawładnęły po naszej rozmowie.- Powiedział Mason. Przyjrzałam się mu. Miał lekkie otarcie na policzku co powodowało, że nie kłamał. Dotknęłam lekko rany lecz ten zabrał ją i pocałował palce.

-Cóż karma wraca ale plaster ci się przyda na wszelki wypadek.- Powiedziałam lekko rozbawiona.

-Nie trzeba. Nic mi nie będzie.- Powiedział patrząc na mnie tym swoim spokojnym spojrzeniem. Stał się tym starym, czułym Masonem.- Ale lepiej mi powiedz co mam zrobić? Chce się zrewanżować tobie to co przeze mnie przeszłaś. Więc co mogę dla ciebie zrobić?- Zapytał się Mason.

Miłość MafiiWhere stories live. Discover now