Rozdział 28. Nowy członek rodziny.

135 9 0
                                    

Obudziłam się wczesnym rankiem. Wstałam z łóżka będąc nadal w ubraniach z poprzedniego dnia. Poszłam do garderoby. Wyjęłam z niej dresy, koszulkę i ocieplaną bluzę. Oczywiście wzięłam również czystą bieliznę. Trzymając wszystko poszłam do łazienki. Ubrania położyłam na pralkę, a skarpetki położyłam na grzejnik. Zaczęłam wlewać gorącą wodę do wanny rozbierając się powoli w międzyczasie. Gdy wyłączyłam wodę dolałam jeszcze zimną by nie był wrzątek. Przemieszałam wodę by była dla mnie dobra temperaturę. Po chwili zanurzyłam się w wodzie czując jak mięśnie się rozluźniają. Leżałam tak pare minut po czym zaczęłam się myć. Umyłam włosy i cały ciało. Było mi o wiele lepiej. Po długiej kąpieli wyszłam z wanny. Wytarłam się ręcznikiem, ubrałam i owinęłam włosy w turban. Wyszłam z łazienki i nałożyłam na nogi ciepłe skarpety i kapcie. Wyszłam z pokoju i poszłam do pokoju synka. Po wejściu zobaczyłam jak Mason nachyla się nad łóżeczkiem. Gładził jego policzek. Mały po chwili zaczął łkać.

-Nio cio się stało cio? Może zsiusiałeś się? Nie? To pewnie brzusio zgłodniał.- Powiedział Mason przyglądając się Severuskowi. Podeszłam do łóżeczka i dałam dłonie na ramię Masona. Ten aż podskoczył czując moje dłonie. Spojrzał na mnie wystraszony.- Rany Evelyn nie strasz mnie.- Powiedział Mason z lekkim uśmiechem przyglądając mi się.

-Wybacz Mason. Ale tak uroczo mówiłeś do małego, że musiałam się napatrzeć widokiem.- Powiedziałam głaszcząc jego plecy. Uśmiechnęłam się lekko po czym pocałowałam go w policzek. Mason po chwili wyszedł gdy zadzwonił mu telefon.- No to chodź Sevciu.- Powiedziałam podnosząc synka.- Zaraz będzie jedzonko.- Dodałam siadając w fotelu niedaleko przewijaka. Położyłam na przewijaku synka po czym zdjęłam bluzę. Przyłożyłam po chwili synka do piersi karmiąc go przy tym. Jadł spokojnie przytulony. Karmiłam Severusa trochę przyglądając się mu. Kiedy mały zjadł poprawiłam koszulkę i zaczęłam masować mu plecki by się mu odbiło. Widząc jak zasnął po parunastu minutach odłożyłam go ostrożnie do łóżeczka. Włożyłam ostrożnie smoczek mu do jego buzi i okryłam kocykiem. Jego malutkie rączki złapały za pluszowego węża od Xevera. Gdy ochroniarze Masona dowiedzieli się o imieniu syna ich szefa złożyli się na małe ozdoby właśnie z uniwersum Harry'ego Pottera. Właściwie to rzeczy ze Slytherinu. Ale przyznam, że Sevcio miał po tacie czarne włoski. Kiedy wyszłam z pokoju zauważyłam Elizabeth.- Severus właśnie śpi Elizabeth. Miej na niego oko. Przed chwilą go nakarmiłam. Pewnie sobie pośpi jakiś czas. Zawołaj mnie jak będzie pora karmienia. Będą na dole.- Powiedziałam na co dziewczyna skinęłam głową wyjmując ze swojej torby książkę i po cichu weszła do pokoju mojego dziecka. Zawsze gdy Severus spał siedziała przy nim czytając książki. Zeszłam powoli po schodach na dół. Wysuszyłam do końca włosy po czym zaniosłam ręcznik do drugiej łazienki. Wrzuciłam go do kosza na pranie. Po wyjściu z pomieszczenia zauważyłam jak Arioch biegnie do drzwi. Skoczył na klamkę i otworzył je. Zaraz za nim pobiegł Hunter trzymający w pysku piłkę. Założyłam kaptur na głowę i podążyłam za psami.

-Szefie chodź szybko. Paczka do ciebie. To chyba z Tajlandii.- Zawołał Jack. Mason prędko przyszedł omijając mnie. Stanęłam przyglądając się. Ojciec mojego dziecka dał znać swoim ludziom by wnieśli paczkę do środka. Kiedy czworo ludzi z pomocą lin niosło paczkę do salonu okazało się, że to skrzynia. Arioch momentalnie warczał na skrzynie jakby wiedział co może być w środku. Postawili ją na środku salonu.

-Dajcie łom.- Powiedział Mason podając mi marynarkę. Przytrzymałam ją kiedy jeden z ochroniarzy wyszedł po czym wrócił z łomem. Mój ukochany chwycił go pewnie po czym zaczął otwierać skrzynie. Ochroniarze cały czas celowali pistoletami. Gdy Mason otworzył skrzynie zerknęłam. Mało co widziałam.- Opuścić broń panowie. Przynieść miskę z mlekiem, dawne legowisko Ariocha i stare koce i poduszki.- Rozkazał Mason, a ochroniarze rozproszyli się. Podeszłam do ukochanego. Już po chwili ujrzałam leżącego na sianie małego białego tygrysa. Zerknęłam na ukochanego. Uśmiechał się. Kiedy dostał do rąk miskę z mlekiem klęknął i przysunął ją do zwierzęcia. Tygrysiątko uniosło głowę i zaczęło pić. Ochroniarze przyszykowali legowisko po czym wyszli.- Cóż nie dziw się, że się cieszę. Pragnąłem mieć jakiegoś egzotyczne zwierzę. Takie by... Wpadało w oko.- Powiedział Mason stawiając miskę koło legowiska. Tygrys niepewnie wyszedł ze skrzyni. Arioch patrzył na niego nieufnie. Siedział koło mnie.

-To jest bezpieczne Mason? Nie, że coś ale... Nie chciałabym by nie daj Boże zrobiło coś Severusowi. Jest mały i niewinne. Tak jak ten tygrys.- Powiedziałam gdy młode chodziło nie pewnie i stanęło koło miski z mlekiem. Piło.

-Spokojnie damy radę. Niektórzy mafiosi kupują sobie lub dostają inne zwierzęta. Szczególnie drapieżniki. Wilki, pantery, tygrysy, lwy, pumy, lisy, a czasem nawet węże lub inne egzotyczne zwierzęta.- Powiedział Mason siadając na kanapie. Podeszłam do tygrysiątka.

-Może nazwijmy go Tajgi? Skoro z nami zamieszka musi posiadać imię.- Powiedziałam gdy Mason przeglądał coś z koperty.

-Idealne imię. Takie inne.- Odparł wyjmując telefon i zadzwonił do kogoś.- No siemka Wanchai. Słuchaj dziękuję ci za tygrysa. Już dostał imię od mojej ukochanej.- Powiedział Mason rozmawiając z kimś przez telefon. Po czasie się rozłączył.- Rozmawiałem z moim znajomym. Wanchaim Atkhutem. Jest Tajlandzkim mafiosem.- Powiedział Mason podając mi z koperty obroże z szarej skóry. Nałożyłam ostrożnie ją zwierzęciu na szyję.

Miłość MafiiWhere stories live. Discover now