Rozdział 33. Tajemniczy prezent.

123 8 0
                                    

Po wybudzeniu się dostałam od przyjaciółki telefon. Przepraszała, że nie będzie jej jutro na moich urodzinach. Miała pilny wyjazd i nie mogła tego przełożyć. Zrozumiałam ją. Cóż nie raz była taka sytuacja, że jej nie było. Jednak zaprosiła mnie do teraz już jej mieszkania. Spokojnie wstałam z łóżka i poszłam do garderoby się przebrać. Wybrałam szarą koszulkę na ramiączkach z ustami przygryzającymi wargę, Czerwony żakiet w czarne wzory i czarne jeansy. Po ubraniu się uczesałam swoje włosy. Ciekawiło mnie co dla mnie przygotowała Avery. Wyszłam z garderoby, a potem z sypialni. Schodząc na dół przywitałam się z Tajgim. Ubrałam buty i kurtkę. Po wyjściu z domu ujrzałam Iwo. Stał oparty o jedno z aut Masona i rzucał piłki Ariochowi i Hunterowi. Miał na sobie te same ciuchy co wczoraj. Zamieniliśmy ze sobą pare słów.

-Wiesz co? Chyba nie jesteś dobrym kierowcą moja macocho.- Powiedział żartobliwie. Sama się zaśmiałam cicho kręcąc przy tym głową.

-Uważaj bo macocha się wścieknie i da tobie klapsa w tyłek i karę.- Powiedziałam na co ten się zaśmiał i poszedł. Pokręciłam głową po czym poszłam. Po czasie dotarłam do mojego starego domu. Gdy Avery mnie zauważyła to podbiegła do mnie i zaczęła całować mnie po twarzy składając jednocześnie mi ponownie życzenia. Usiałyśmy na kanapie po czym podała mi zapakowany prezent urodzinowy.

-Musisz wiedzieć kochana, że ten prezent nie jest ode mnie. Podejrzewam, że to od tego gnoja Davida.- Powiedziała na co ja odłożyłam pudełko na stół gdy przyjaciółka daje mi bukiet kwiatów z doczepionymi słodyczami.- To jest ode mnie moja jubilatko.- Powiedziała gdy wzięła kwiaty. Moje ulubione margarytki. Uwielbiałam te kwiaty. Uśmiechnęłam się.

-Wynagrodzisz mi jak wrócisz.- Powiedziałam wracając wzrokiem. Westchnęłam głośno. Kładę bukiet na stół i łapie za paczkę. Potrząsam nią by sprawdzić co tam do cholery ten idiota dał. Spojrzałam na kartkę która była doczepiona do wstążki.- Pisze, że mam zaczekać do jutra.- Powiedziałam patrząc na Avery.- W dodatku tekst napisany chyba na komputerze. Nie wiadomo czy to od niego.- Powiedziałam na co ta skinęła głową. Rozmawiałyśmy dalej. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że mój ex nadal siedzi w pierdlu. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam odpakowywać prezent. Pewnie wyglądałam jak dziecko otwierające prezenty na gwiazdkę. Na widok tego co było w środku mimowolnie się uśmiechnęłam. W środku były akcesoria dla dziecka. Oczywiście w kolorach Slytherinu gdzie dwa ubranka były nawiązaniem do domu Harry'ego Pottera. Był w dodatku pluszowy lew.- Ktoś mi podarował akcesoria dla Sevcia.- Powiedziałam spoglądając na przyjaciółkę pokazując jej zawartość prezentu.

-Poszukaj Evelyn. Może tam coś jest.- Powiedziała Avery. Zaczęłam szukać czegoś ale nic ni znalazłam.- Kurczę to lipa. Może to od jakiegoś wroga Masona? Wiesz ma ich wielu. Lepiej bądź ostrożna. Poza tym to jest twój... Nieślubny mąż.- Powiedziała przyglądając się wszystkiemu. Miała rację. Musiałam koniecznie porozmawiać z Masonem w sprawie ślubu. Jednak obawiałam się, że powie to co zawsze. Czyli, że weźmiemy ślub jak wszystko załatwi. Nim opuściłam dawny dom uzgodniłam z Avery wyjście na miasto jak wróci. Następnie wróciłam do domu do Severusa. Kiedy wracam do domu witam się ze zwierzakami po czym idę do pokoju małego. Już po wejściu widzę jak przy jego kołysce stoi Iwo. Chyba nawet nie zauważył mojej obecności.

-Śpij, śpij młody. Może za jakiś czas będziesz rzucać zaklęcia.- Powiedział rozbawiony po czym zaczął nucić kołysankę. Po cichu wyszłam z pokoju i poszłam do sypialni. Gdy do niej weszłam przeniosłam się do garderoby. Przebrałam się w sukienkę na długi rękaw z golfem po czym poszłam do chłopaków. Podeszłam bliżej łóżeczka co zwróciło uwagę Iwa.- O hej Evelyn. Przepraszam bawią się właśnie z tym małym czarodziejem.- Powiedział zadowolony. Uśmiechnęłam się.

-Właśnie widzę. Zauważyłam, że cieszy się i wyciąga te swoje łapulki gdy ktoś mu nuci coś.- Powiedziałam patrząc na niego. Rozmawialiśmy spokojnie. Mówił swoją teorię, że każdy który się rodzi otrzymuje dane cechy z którymi umiera. Z rozmowy wynikało, że Mason przed narodzinami Iwa chciał by jego pierwszy syn był taki jak on.- Evelyn coś nie tak?- Zapytał się spoglądając na mnie.

-Co? Tak wszystko jest ok.- Powiedziałam z uśmiechem.- Za to przyznam, że to długa historia jak poznałam Masona. To chyba była miłość od pierwszego wejrzenia. Był pewnie przygotowany na zrobienie dla mnie wszystkiego. Ale przyznam, że interesuje mnie jedno. Gdzie byłeś przez tak długi czas?- Zapytałam się siadając w fotelu.

-Wiesz. Dorastałem całe życie za granicą w Niemczech. Nigdy tutaj nie mieszkałem. Przyznam, że wielokrotnie zmieniałem miejsce zamieszkania. Nie powiem było to trudne i męczące. Wiesz. Afryka, Islandia... Całe życie chciałem znaleźć te swoje miejsce. Jednak gdy ukończyłem 18-sty rok życia w końcu zacząłem podążać własnym życiem. Pracowałem czasem albo jako masażysta lub jako recepcjonista w hotelach. Mimo, że ojciec przelewa mi na konto kasę to jej nie tykam. Cóż... Może w przyszłości będzie mi ona bardzo potrzebna gdybym miał powiedzmy jakieś kłopoty finansowe.- Powiedział Iwo. Był bardzo odważny. Jego zachowanie było godne podziwu. Pewnie nie jedna dziewczyna gdyby usłyszała o ilości zer na jego kącie bankowych chciałaby go zaciągnąć do łóżka.- Cóż pewnie myślisz sobie czy spotykam się z moją matką. Spotykamy się. Rzadko ale spotykamy. Przyznam, że tęsknię często za rodzicami. Nie przejmuj się. Poznajemy się więc masz prawo pytać o wszystko co ciebie ciekawy.- Dodał po chwili. Zerknęłam na przewijak na który wcześniej położyłam pudełko.

-Dostałam ten prezent z okazji moich jutrzejszych urodzin.- Powiedziałam z uśmiechem.

-W mordę zajebiście. Akurat pojutrze są urodziny mojej matki. No super. Muszę teraz kupić dwa prezenty dla moich dwóch mamusiek.- Odparł drapiąc się po karku śmiejąc się przy tym. Spojrzałam na niego przez co ten zaśmiał się bardziej.- Spokojnie wiem wiem. Miałem ciebie tak nie nazywać.- Powiedział podchodząc do mnie. Już miałam coś powiedzieć gdy nagle zadzwonił mój telefon. Sprawdziłam. Był to Mason. Jakby wyczuł moment więc od razu odebrałam.

-Gdzie jesteś?- Zapytał się Mason. Brzmiał poważnie, a jego głos drżał.

-Jestem w domu Mason. Gdzie miałabym być?- Zapytałam się wstając z fotela i podchodząc do łóżeczka Sevcia.

-A to dobrze. Słuchaj muszę wyjść. Nie wiem ile mi zajmie.- Powiedział Mason gdy pogłaskałam wolną ręką policzek małego. Nieco mnie zmartwiła jego wypowiedź. Mason musiał wiedzieć o moim ważnym jutrzejszym dniu.

-Mason ale jutro...- Nie dokończyła z takiego powodu, że ojciec mojego dziecka zwany Masonem mi przerwał. Nie powiem. Zabolało to w chuj.

-Evelyn proszę nie przerywał mi. Chciałem ciebie powiadomić, że wychodzę. Nie chce byś się zamartwiała o mnie. Dobrze?- Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć na jego słowa, ponieważ zakończył rozmowę. Schowałam telefon do kieszeni sukienki. Zacisnęłam zęby zamykając oczy. Nie chciałam płakać.

-Hej co się stało?- Zapytał się Iwo podchodząc do mnie.- Ej. Ty płaczesz? Spójrz na mnie. To mój ojciec prawda?- Wypytywał się. Nie chciałam rozmawiać. Nie w tym stanie. Zacisnęłam ręce na oparciu łóżeczka.

-Iwo błagam cię wyjdź.- Powiedziałam prawie krzycząc. Nawet nie spojrzałam na pierwszego syna mojego partnera.

-To jego wina! Słyszałem jego głos! Co tym razem zrobił?!- Pytał się krzycząc. Spojrzałam na niego dalej czując kapiące łzy.

-Nie będzie go w moje urodziny.- Powiedziałam już do końca mając dość tego dnia. Rozpłakałam się. Poczułam jak Iwo łapie mnie za ramiona.

-Ej nie płacz. Uspokój się błagam. Wiedziałem kurwa, że on się nigdy nie zmieni!- Powiedział zdenerwowany. Spojrzałam na niego. Wyglądał jakby chciał mnie mieć tylko dla siebie. Jak jakąś zabawkę. Iwo jest inny od swojego ojca. Jest bardziej zmysłowy niż ojciec.- Proszę Evelyn. Powiedz mi jak mogę ci pomóc.- Powiedział patrząc na mnie. Odwróciłam wzrok nie chcąc na niego patrzeć.

-Proszę. Zostaw mnie.- Powiedziałam patrząc na ziemie. On robi wszystko by mnie pocieszyć. Jednak gdy jesteśmy sami Mason jest innym człowiekiem. Gładził mój policzek. Nie wiem czemu ale nagle się pocałowaliśmy. Czułam jak usta mi palą od jego nacisku. Jednak oderwałam się od niego.- N-Nie powinnam. Jestem z Masonem.- Powiedziałam patrząc na niego idąc do swojego sypialni. Idąc zauważyłam jak Jack schodził po schodach. Niemal czułam na sobie jego wzrok na sobie. Wzięłam długi, gorący prysznic. Musiałam wszystko przemyśleć. Szczególnie ten pocałunek. Jeśli Jack to widział i powie Masonowi... Nie. On nie mógłby mnie ponownie... Boże na samą myśl się boję. Kiedy emocje opadły przebrana w koszulę nocną poszłam spać.


Miłość MafiiDove le storie prendono vita. Scoprilo ora