Rozdział 25. Jak ten czas leci.

158 8 0
                                    

Po upływie kolejnych tygodni nadszedł ósmy miesiąc. Przez ten czas dużo się zmieniło. Mason dla bezpieczeństwa mojego i dziecka ustalił z lekarką wizyty domowe. Cóż tak jest nawet wygodniej. Razem z Avery zrobiłyśmy nawet kolejne małe zakupy dla dziecka. Dokupiłyśmy ubranka, butelki i inne potrzebne rzeczy. Mason mówił, że wózek, fotelik,  łóżeczko oraz przewijak i rzeczy do pielęgnacji dziecka załatwi się jeszcze. Właśnie siedziałam na kanapie głaszcząc się po brzuchu gdy po moich obu stronach leżeli Hunter i Arioch. Oba psy miały głowy koło mojego brzucha. W między czasie piłam herbatę oraz czytałam książkę. W pewnej chwili usłyszałam pukanie. Powoli wstałam odkładając na bok książkę. Podeszłam do drzwi. Po otworzeniu ich ujrzałam Avery.

-Hej Avery. Wejdź.- Powiedziałam wpuszczając ją do środka. Gdy weszła zamknęła za sobą drzwi. Na powitanie pocałowałyśmy się w policzki.

-Hej kochana. Przyznam ci, że ciąża ci dobrze służy. Poza tym urosło ci się.- Powiedziała rozbawiona gdy zaczęłyśmy iść w stronę wejścia do salonu. Zaśmiałam się cicho.

-Jak widzisz. Zapewne niebawem eksploduje. Poza tym czas szybko leci. Tydzień temu miałam takie humorki, że wygoniłam Masona na kanapę. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia. Śmiesznie i uroczo wyglądał nieco wystraszony moim wściekłym zachowaniem.- Powiedziałam rozbawiona głaszcząc brzuch. W pewnej chwili do nas podbiegły psiaki.

-O w mordę kto to?- Zapytała się Avery kucając przed Hunterem i Ariochem. Głaskała psy mimo, że Arioch siedział jak dumny Anubis.

-Ten czarny to Arioch, a szary to Hunter. To są pupile Masona. Poznałam ich kiedy pierwszy raz tutaj przyjechałam.- Powiedziałam głaszcząc Ariocha po głowie.- Ostatnio Mason dużo pracuje. Na szczęście ma czas by porozmawiać ze mną i pogadać do swojego małego bąbelka. Usiadłyśmy na kanapie.- Wybacz, że od połowy siódmego miesiąca nie przychodziłam. Ale sama wiesz. Muszę być czujna ze względu na dziecko.- Powiedziałam uśmiechnięta lekko.

-Spoko kochana rozumiem. Poza tym ostatnio David znów chciał wparować do naszego mieszkania. Ale powiedziałam mu wprost by wynosił się inaczej powiadomię policję za stalking.- Powiedziała Avery rozbawiona.- Ale szczerze mówiąc był tak zdenerwowany... Znów popadł w długi no i go ścigają. Wszyscy go szukają kochana. Dobra zmieńmy temat. Nie mówiłam ci ale co był ten wywiad z nim co nie to... Wylali mnie. Za to, że dałam wątek miłosny w jego historię. Ale na szczęście Jacka spotkałam i z po części jego pomocą zaczęłam pracować w firmie twojej miłości.- Powiedziała przyglądając się mi. Dosłownie wkurwiłam się na pracodawcę Avery, że ją zwolnił ale też na tego debila Davida. Na szczęście atmosferę uspokoiła mnie informacja, że Mason dał pracę mojej przyjaciółce.

-Avery błagam ciebie. Powiedz mi prawdę. Co się tam dzieję. Mason czasem wyjeżdża na kilka dni za granice. Mówi, że to sprawy pracy itp. Martwię się, że coś mu grozi.- Powiedziałam przyglądając się Avery. Dziewczyna ciężko westchnęła.

-Posłuchaj Evelyn.- Avery złapała mnie za dłonie.- Proszę nie denerwuj się. Masonowi codziennie ktoś grozi. Jak zauważyłaś on potrafi o siebie zadbać. On na pierwszym miejscu stawia twoje i dziecka bezpieczeństwo. Mimo, że rzadko go spotykam w pracy to widzę doskonale, że oszalał na punkcie kogoś. Mianowicie na twoim punkcie. Wiem, że nie powinnam tyle gadać ale no... Martwię się o ciebie i malucha.- Powiedziała Avery ściskając moje dłonie. Usłyszałam otwieranie się frontowych drzwi. Spojrzałam gdy Hunter pobiegł.

-Evelyn wróciłem!- Usłyszałam wołanie Masona który po chwili znalazł się w salonie.- Hunter daj mi się najpierw przywitać z ukochaną i dzieckiem.- Powiedział podchodząc do mnie. Usiadł obok i objął całując mnie w głowę. Następnie zerknął na Avery.- Witam panią. Pani Evans. Nadal nie zrobiła pani ze mną wywiadu?- Zażartował Mason. Lekko się zaśmiałam kiedy zaczął gładzić mnie po brzuchu okrytym bluzą.- Hej maluchu. Nie męczyłeś mamy?- Zapytał się Mason. Nawet gdy miałam na sobie ubrania czułam jego dotyk w miejscu gdzie dotykał.- Oj chyba był grzeczny. W nagrodę trzymaj.- Powiedział i nachylił się po czym pocałował mój okrągły brzuch. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś przychodzi.

-No patrzcie. Gdy ja byłam w ciąży ty taki nie byłeś Mason.- Zaśmiała się cicho kobieta którą okazała się byś była żona Masona. Kylie podeszła kiedy Mason wstał. Przytuliła mnie po czym podała dużą torbę na prezent.- A to maluszka. Mason dopiero 3 godziny temu powiedział, że będzie to synek.- Powiedziała kiedy w torby wyjęłam średniej wielkości misia pandę, grzechotkę z głową i ogonem psa, kilka ubranek i ramkę na prawdopodobnie certyfikat urodzenia.

-Rany dziękuję. Nie musiałaś.- Powiedziałam przyglądając się przedmiotom w torbie. Kylie dała mi na ramię swoją rękę.

-Nie dziękuj kochana. Dziękuj lepiej, że spotkała tego faceta. Jeśli ciebie by nie daj bóg zostawił. Daj znać a oberwie ode mnie.- Powiedziała na co ja, Avery i była żona Masona się zaśmiałyśmy. Chwilkę jeszcze porozmawiałyśmy po czym brunetka odeszła. Chciałam kontynuować rozmowę z ojcem mojego dziecka lecz ten musiał iść by porozmawiać pilnie przez telefon gdy poinformował go o tym Jack.

Miłość MafiiWhere stories live. Discover now