Rozdział 34. Urodziny.

116 5 0
                                    

Kiedy się obudziłam poszłam do synka. Mimo cieszenia się moim świętem czułam poczucie winy. Nie wiedziałam jak powiedzieć Masonowi, że... Pocałowałam się z jego synem. W dodatku pokoju Severusa. Co jeśli Jack opowie wszystko Masonowi i  ten mnie wyrzuci z domu z małym? Cała sprawa zżerała mnie od środka. Po wejściu do pokoiku Sevcia zauważyłam Elizabeth przy Severusie którego przebierała. Brudne ubranka włożyła do miski. Gdy włożyła mojego syna do łóżeczka spojrzała na mnie.

-O pani Evelyn. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.- Powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech.

-Dziękuję Elizabeth. Widziałaś może Masona?- Zapytałam się mając nadzieję, że opiekunka mojego syna widziała jego ojca.

-Szefa? Niestety nie widziałam go. Chyba jeszcze nie wrócił ale mogę iść sprawdzić jeśli pani chce.- Zaproponowała blondynka. Postanowiłam dać jej pracować.

-Nie ma potrzeby Elizabeth. Chodź później jeśli mogłabyś sprawdzić byłabym wdzięczna.- Powiedziałam patrząc na kobietę która podała małemu wyrzuconą z łóżeczka zabawkę.

-Och, jestem pewna, że planowała dziś pani jakieś wyjście. Jeżeli zajdzie taka okoliczność mogę zostać z Severusem cały dzień. Nie będę żałować. W końcu to tak grzeczny malec.- Powiedziała dziewczyna. Cóż Bóg jedyny wie gdzie Mason się podziewa i kiedy wróci. Liczyłam, że nie zapomniał o moich urodzinach.

-Spokojnie. Poinformuję ciebie w tej kwestii później.- Powiedziałam podchodząc do łóżeczka. Severus spojrzał na mnie ze smoczkiem w buzi trzymając w swoich łapkach pluszowego węża. Puścił maskotkę i wyciągnął do mnie swoje rączki. Chwyciłam jedną i ucałowałam. Następnie poszłam do pokoju by się ogarnąć. Weszłam do garderoby zaczynając szykać czegoś do ubrania. Chociaż i tak czuję się okropnie to dziś były moje urodziny. Liczyłam, że Mason się pojawi w domu więc musiałam być szczęśliwą i piękną. W końcu zdecydowałam się na czarną sukienkę do kolan z małym dekoltem który odsłaniał mi barki. Uczesałam włosy w koka, a nogi zasłoniłam czarnymi rajstopami. Gdy wróciłam do synka by zobaczył jak jego mama wygląda ujrzałam jego. Iwo stał koło łóżeczka Severusa.

-O hej Evelyn. Wyglądasz cudownie. Tak poza tym to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Wysłałem opiekunkę na małą przerwą od opieki nad Sevem.- Powiedział z uśmiechem. Szczerze? Nie miałam ochoty z nim dziś długo rozmawiać. Cholernie bolało mnie to co wczoraj zrobiłam.

-Dziękuję ale nie powinieneś wchodzić do pokoju Severusa bez zaproszenia. Proszę cie teraz o opuszczenie pokoju. Mam swoje obowiązki które zamierzam wykonać.- Powiedziałam starając się brzmieć poważnie ale zarazem nie krzyczeć by nie spowodować ataku płaczu małego. Iwo patrzył na mnie w szoku.

-Dobrze wyjdę. Ale proszę. Pozwól mi chodź dać tobie prezent urodzinowy.- Poprosił Iwo. Chciałam mu odmówić. Jednak wiedziałam, że nie odpuści. Odwróciłam się do niego plecami. W kącie pokoju ujrzałam wielkiego misia. Miał białe futerko. Nie wiem czemu ale ten miś przypomniał mi o jednym z prezentów Masona.- Mam nadzieję, że ci się podoba prezent.- Powiedział szczerząc się. Przybliżał się powoli, a ja czułam jego oddech na swoim uchu. Jego dłonie zbliżały się do mojego ciała. Nie mogłam ponownie się z nim pocałować. Mason by poczuł się z tym podle, a ja jeszcze podlej.

-Iwo ja już wyrosłam z maskotek. Za to Severus bardziej n nim skorzysta.- Mówiąc to podeszłam do łóżeczka.- Wybacz ale na prawdę mam obowiązki.- Powiedziałam biorąc małego na ręce. Chłopak westchnął i wyszedł. Jedynie on pamiętał o moim święcie. Wyjmuje z niewielkiej kieszeni sukienki telefon i włączam Messengera słysząc dźwięk wiadomości.- Zobacz Sevcio. Ciocia pisze mi życzenia urodzinowe.- Mówię do malca który zerknął na telefon przechylając główkę na bok. Odpisuje podziękowania przyjaciółce z uśmiechem. Jednak mój uśmiech znikł kiedy Avery napisała, że David wyszedł z więzienia. Spojrzałam słysząc jak ktoś wchodzi do pokoju. Spojrzałam. Podbiegł do mnie Hunter, Arioch i Tajgi. W pyszczkach każdy miał co innego. Arioch miał róże, Hunter miał paczkę z chrupkami, a Tajgi trzymał pluszowego kotka. Zaraz za nimi weszła Elizabeth. Podałam dziewczynie małego, a od zwierzaków wzięłam prezenty całując ich w główki.- Kochani dziękuję.- Powiedziałam powoli wstając z podłogi. Opiekunka małego się uśmiechała.

-Pani Evelyn. Szef przyjechał. Czeka na panią w holu domu.- Powiedziała z uśmiechem, a ja go odwzajemniłam. Cieszyłam się. Liczyłam, że Mason pamięta o moich urodzinach. Wychodzę z pokoju i idąc do schodów widzę w oddali Masona. Moje serce bije jak oszalałe. Gdy schodzę po schodach po mojej lewej stronie schodził Arioch, a po lewej Hunter.

-Niespodzianka!- Krzyknął po chwili biorąc pudełko i otwierając je. Pod nim znajdował się piękny tort na którego szczycie był miś wokół którego były francuskie ciasteczka makaroniki. Zakryłam usta i nos w szoku. Pamiętał o moim święcie. Mason postawił ciasto na stół, a ja dosłownie rzuciłam się mu na szyję całując jego usta.- Nawet nie wiesz jak tęskniłem Evelyn.- Powiedział gdy się odsunęliśmy od siebie.

-Uwierz mi. Ja bardziej tęskniłam. Sev też. Myślałam, że zapomniałeś o moich urodzinach.- Powiedziałam gładząc jego policzek. Mężczyzna dał swoją dłoń na moją.

-Oj Evelyn. Prawie zapomniałem przez pochłonięcie się pracą. Ale na szczęście zapisałem sobie to w kalendarzu i mi się przypomniało. Jednak obiecuje, że się to więcej nie powtórzy.- Powiedział po chwili całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się.

-Tym razem ci wybaczę. Ale muszę przyznać, że uwielbiam niespodzianki. Dobrze, że przyszedłeś i już jesteś tutaj razem ze mną.- Powiedziałam szczęśliwa patrząc w jego piękne szaro-niebieskie tęczówki.

-Jesteś gotowa na kolejny prezent kochanie?- Pytając mnie obraca mnie tak, że opieram plecy o jego klatkę piersiową. Czuje jego usta na swojej szyi czekając na moją odpowiedź.

-To zależy co by to mogło być mój drogi.- Powiedziałam słysząc jego ciche mruknięcie tuż przy uchu.

-Jeśli pójdziemy teraz do pokoju to ci go tam pokaże.- Powiedział łapiąc moją dłoń na co się uśmiecham. Niczym nastolatkowie pobiegliśmy po schodach na górę do naszej sypialni do której weszliśmy prędko. Patrzyłam w szoku na mały stolik z dwoma krzesłami na środku pokoju. Na podłodze były płatki róż tak jak na białym obrusie stolika z dodatkowo białą świecą i różą w szklanym wazoniku.- Przyjrzyj się. Czy jest coś dla ciebie na stoliku?- Zapytał się, a ja ujrzałam na stoliku białe otwarte pudełko. W środku był naszyjnik. Spojrzałam na niego szczęśliwa. Nie pamiętam z emocji kiedy tak się bardzo cieszyłam.- Mam nadzieję, że ci się podoba Evelyn.- Powiedział po chwili biorąc naszyjnik który następnie zakładając mi go na szyję.

Miłość MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz