12

198 8 4
                                    

   Charlotte obudziła się wcześnie. Mimo późnego powrotu nie czuła się wcale zmęczona. Wciąż zadawała sobie pytanie czy to działo się naprawdę, czy był to tylko wytwór jej wyobraźni. 
   Wzięła szybki prysznic i zamówiła śniadanie do pokoju.
- Yenna, wstawaj, bo ci czerwony dywan zwiną! - delikatnie potrząsnęła córką.
- Mmmm... jeszcze minutkę... - wyjęczała Yenna spod kołdry.
- Wstawaj leniuchu! Bo pójdę sama! - matka udawała rozgniewaną, ale w jej oczach błyskały iskierki uśmiechu.
   Córka zwlekła się z łóżka i poczłapała do łazienki, a Charlotte rozsiadła się w szlafroku na balkonie. Był odgrodzony od innych lamelową ścianą, więc nie było obaw, że ktoś zobaczy ją w takim stroju. Zresztą i tak miała to gdzieś.  Popijając kawę i zajadając musli, zobaczyła, że przed wejście podjeżdżają dwa widziane już wcześniej vany. Oparła się o barierkę i patrzała jak Chan i reszta wsiada do aut i odjeżdża. 
- Mamo, gdzie byłaś w nocy? - Yenna przysiadła z drugiej strony stolika. - Bo chyba późno wróciłaś. Albo mi się śniło - zachichotała.
- Śniło ci się i tej wersji się trzymajmy. Przecież napisałam ci, że będę w barze.
- Tyle godzin?! To do ciebie niepodobne - córka wyglądała na mocno zdziwioną.
- A co w tym dziwnego? Jestem dorosła, mam wakacje, więc mogę od czasu do czasu wypić sobie drinka, no nie? - Charlotte bynajmniej nie zamierzała się tłumaczyć.
- Nie chcesz, to nie mów - Yenna zrobiła minę obrażonej księżniczki. - Jeszcze będziesz chciała pogadać! Wtedy to ja się wypnę! - odgrażała się, ale w gruncie rzeczy była zadowolona, że mama się zrelaksowała. Tym bardziej, że podejrzewała, że matka miała bardzo miłe towarzystwo. Nie dopytywała się jednak więcej, wiedząc, że prędzej czy później Charlotte sama jej wszystko opowie.
- Zjadłaś już? - starsza patrzała wyczekująco.
- Tak, w zasadzie to możemy się zbierać.
   Szybko się przebrały i ruszyły na podbój Hollywood.
                             ~~~~ <> ~~~~

skarpetka.jeongina

   Taksówkarz z hotelowej korporacji, który obwoziła je po Beverly Hills, gadał jak nakręcony i Yenna zaczynała już mieć go dość. Chciała pogadać z mamą, a ten cały czas nawijał makaron na uszy. Wreszcie Charlotte nie wytrzymała i przerwała stanowczo jego słowotok, prosząc, żeby zawiózł je pod Dolby Theatre, a one już sobie poradzą. Obrażony, przez resztę drogi nie odezwał się już ani słowem. Na miejscu wręczył starszej wizytówkę z numerem, gdyby chciały wrócić i odjechał. 
   Dziewczyny spędziły dzień intensywnie. Yenna zrobiła chyba z 1000 zdjęć, bo wszystko jej się podobało. I chyba nie tylko jej, bo Charlotte też się dobrze bawiła. Do hotelu wróciły późnym popołudniem i od razu, nawet nie zmieniając ubrań, poszły coś zjeść. Najedzone, wjechały  na swoje piętro. 
   Wychodząc z windy, Yenna potknęła się o rozwiązaną sznurówkę swojego trampka, schyliła się więc, żeby ją zawiązać, a matka w tym czasie poszła otworzyć pokój.
                           ~~~~ <> ~~~~
 
Applepie_with_mint

- O mój boże! - karta wypadła Charlotte z ręki.
- Co się stało, mamo? - córka stanęła za jej plecami. - O żesz ty!
   Na samym środku pokoju stał wielki kosz pełen czerwonych róż. Wśród kwiatów Charlotte dostrzegła ukryty bilecik.
   "Dziękuję za wczorajszy wieczór. Chris"
  Szybko schowała karteczkę do kieszeni.
- Mamo, czy ty wiesz od kogo są te kwiaty? - Yenna uważnie przyglądała się matce. - Chcesz mi coś powiedzieć?
   Charlotte westchnęła. Wyciągnęła z kieszeni bilecik i podała córce. Ta, odczytawszy jego treść, zrobiła oczy jak pies z bajki Andersena.
- Mamo, czy ty mi chcesz powiedzieć, że siedziałaś w barze z Bangchanem?!
   Nie było sensu zaprzeczać, więc skinęła tylko twierdząco.
                           ~~~~ <> ~~~~

skarpetka.jeongina

   Yenna  nie wierzyła w to, co widzi. Bangchan i mama? Ale, że co?!
- Teraz to już musisz mi wszystko opowiedzieć - wycelowała palec w Charlotte. - I już żadnych więcej tajemnic!
   Po jakimś czasie znała już całą historię. A, sądząc po rozmiarach kosza, to musiała być bardzo interesująca "rozmowa".
- Nawet nie wiesz jak się cieszę!- zapiszczała, dusząc starszą w uścisku. - Zasługujesz na szczęście jak nikt inny!
- Yenna, wszystko, co ci powiedziałam musi zostać między nami, zrozumiano? Nawet Simone nie może wiedzieć, bo mogą być z tego kłopoty - matka spojrzała  dziewczynie poważnie w oczy.
- Dobrze wiesz, że nikomu nic nie powiem - Yenna poczuła się nieco urażona tym brakiem zaufania. 
- I co ja mam teraz zrobić? - westchnęła Charlotte.
- Jak to co? Kochaj go!
                        ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

"Kochaj go". Żeby to było takie proste. Wiedziała, że Chris nie odpuści - powiedział jej to zeszłego wieczoru. Problem w tym, że musieli być bardzo ostrożni, bo gdyby wyszło na jaw, że Chan z kimś się spotyka, złamałby warunki kontraktu. Do którego końca zostały dwa miesiące. Miał więc bardzo dużo do stracenia i Charlotte absolutnie nie chciała narobić mu kłopotów. Obsługa hotelowa miała zabronione wynoszenie informacji o gościach, więc z ich strony raczej nic im nie groziło, ale kto wie czy za rogiem nie czaił się jakiś nawiedzony papparazzo.
  Piknęło powiadomienie w komórce Charlotte. Sięgnęła do torebki, wyjęła telefon i weszła w wiadomości. Z miniaturki patrzała na nią uśmiechnięta twarz Chrisa.
 "Dasz się zaprosić dziś wieczorem na kolację?"
"Oczywiście, o której?"
" 23"
"Ok, gdzie?"
"Niespodzianka, przyjdę po ciebie"

  Uśmiechnęła się do ekranu. To jednak nie był sen. A zaglądająca jej przez ramię Yenna piszczała z radości.
                       ~~~~ <> ~~~~

wolf_1003

  Rano, przed wyjazdem na próbę, Chris poszedł do recepcji.
- Czy mogę mieć prośbę? - spytał konsjerża. - Mógłbym zamówić kwiaty do jednego z pokojów?
- Oczywiście, jak pan sobie życzy. Do którego i jakie to mają być kwiaty?
- Pokój 512. Sto czerwonych róż, najlepiej w koszu.
   Konsjerż przyzwyczajony był do różnych ekstrawagancji gości, toteż prośba Chana nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.
- Czy życzy pan sobie dołączyć jakąś wiadomość? - podał mu bilecik. Chłopak napisał kilka słów, po czym zwrócił go konsjerżowi.
- Dziękuję. Proszę mi przysłać rachunek.
- Oczywiście. Mogę w czymś jeszcze pomóc?
- Nie, dziękuję, to wszystko. Do widzenia. 
- Do widzenia panu.
   Bang popędził do samochodu, gdzie czekali już na niego Felix, Changbin i I.N. Odjechali.
   Przed samym występem Seo odciągnął go na bok.
- Jak się udała randka? -zapytał cicho. - Bo chyba nie dała ci kosza?
- Nie. Było niesamowicie... - uścisnął mocno kumpla. - Stary, chyba muszę ci podziękować.
- No problem. Tylko uważaj na to, co robisz - przestrzegał go Bin. - Wytrzymaj te dwa miesiące i będziesz niezależny.
   Chris musiał mu przyznać rację. Bo chociaż wcale nie zamierzał rezygnować ze znajomości z pięknym elfem, to musiał być bardzo ostrożny. Wystukał jeszcze tylko kilka słów na telefonie, uśmiechając się bezwiednie do ekranu.
  Do garderoby wszedł manager.
- Panowie, czas zaczynać!
                       ~~~~ <> ~~~~

lisek.stepowy

  Jeongin obserwował rozmawiających Chana i Changbina. Już wcześniej podejrzewał, że Seo wie o wszystkim, a ta rozmowa tylko go upewniła. Wiedział, ze Binnie nic nie powie, zresztą on sam też nie zamierzał nic mówić. Jednak widok ściskających się po bratersku hyungów tylko utwierdził go w przekonaniu, że ma rację.
   Zaczęli kolejny występ. Innie przeszukiwał wzrokiem trybuny, próbując namierzyć towarzyszkę elficy, ale bezskutecznie.
"Wszystko przeciwko mnie" pomyślał.
  Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Lider. 
- Nie łam się, młody, nie wszystko stracone - powiedział mu Bang do ucha. 
   Taaa... na pewno. Z jego pechem to nawet w drewnianym kościele dostałby cegłą w głowę.



You Are My BreathWhere stories live. Discover now