43

162 6 1
                                    

Rok później.

W gorący czerwcowy poranek barczysty, ostrzyżony na jeżyka, mężczyzna szybkim krokiem przemierzał ulice Gwangju. Musiał zdążyć na pociąg do Gimpo, skąd miał samolot do Bangkoku. Leciał na ślub swych przyjaciół, gdzie pełnić  miał zaszczytną rolę świadka. Bambam i Yugyeom po latach życia na przysłowiową "kartę rowerową" postanowili zalegalizować swój związek. Jako, że w Korei było to niewykonalne, bo ich zacofany pod tym względem kraj nie akceptował związków jednopłciowych, wybrali miejsce urodzenia starszego, którym była Tajlandia.

Dobiegłszy niemal w ostatniej chwili, brunet wsiadł do pociągu i klapnął na pierwszym lepszym wolnym siedzeniu. Nie zdejmował maseczki, mimo, że było mu w niej trochę duszno, co i tak nikogo zbytnio nie interesowało, bo większość ludzi w dalszym ciągu nosiła je w środkach komunikacji publicznej. Wyjął z plecaka książkę, w uszy wcisnął słuchawki i całkowicie wyłączył się z otoczenia. Dopiero ręka konduktora na jego ramieniu oderwała go od lektury. Podał mu bilet, spoglądając za okno i ze zdumieniem stwierdził, że jest już prawie na miejscu. Nawet nie poczuł kiedy zleciała mu podróż. 

Gdy pociąg zakończył swój bieg w Gimpo, wyskoczył z niego jak z procy i popędził na postój taksówek. Dopadł pierwszej z nich, każąc zawieść się na lotnisko. Miał mało czasu i jakiekolwiek opóźnienie nie wchodziło w grę. Jadąc, w duchu modlił się, żeby nie utknęli w korku. Bogowie mieli chyba dobry dzień, bo pojazd przemieścił się z jednego końca miasta na drugi w ekspresowym tempie. 

W hali odlotów kłębił się tłum fanów, widocznie jacyś idole gdzieś lecieli. Przemknął bokiem jak błyskawica, poprawiając maseczkę na twarzy, odprawił się i zniknął za bramkami. We wnętrzu boeinga zajął przydzielone mu miejsce, zupełnie nie zwracając uwagi na innych pasażerów. Wyciągnął książkę i już miał na nowo pogrążyć się w lekturze, gdy na ramieniu poczuł czyjąś rękę.

- Dobrze cię widzieć, przyjacielu.
                        ~~~~ <> ~~~~

pirate.king

Hongjoong prędzej spodziewałby się ujrzeć w samolocie papieża Franciszka, niż dawno nie widzianego przyjaciela. 

Po krótkim, braterskim powitaniu, upewniwszy się, że miejsce obok jest wolne, usiadł przy brunecie, który zdążył już schować książkę. Natychmiast zagłębili się w rozmowie. Ateez lecieli do Bangkoku, gdzie mieli rozpocząć swoją azjatycką trasę koncertową. Ich ostatni album był ogromnym sukcesem i mieli grać na największych stadionach. Kim ciekaw był celu podróży krótkowłosego. Gdy ten wyjawił mu po co leci do Tajlandii, Joongie ucieszył się i poprosił, by pogratulować przyszłym nowożeńcom w jego imieniu.

Pięć godzin później bez przeszkód wylądowali w Bangkoku. Pożegnali się jeszcze na pokładzie i Hong pospieszył z resztą zespołu.
                   ~~~~ <> ~~~~

Ślub Bambama i Yugyeoma był piękną uroczystością. Pod rozłożonym na plaży baldachimem, obaj mężczyźni, w jednakowych białych garniturach i na bosaka, złożyli sobie przysięgę małżeńską. Stojący obok świadkowie ze wzruszeniem ocierali łzy. Miłość pokonała wszelkie przeszkody.
                     ~~~~ <> ~~~~

Dwa dni później jeżowłosy musiał wracać. Bez problemów doleciał do Gimpo. Terminal znowu okupowali fani. 

Ja to mam szczęście pomyślał kwaśno, starając się przedostać jak najszybciej na zewnątrz, co niestety, uniemożliwiła mu rozwiązana sznurówka, o którą wciąż się potykał. Zawiązał nieposłuszne sznurki i już miał podnieść się z kucek, kiedy pisk paniki uderzył w jego bębenki. Instynktownie rzucił się za najbliższy filar, jednocześnie próbując odnaleźć wzrokiem przyczynę krzyków. Zszokowany rozpoznał przerażonych Dino i Hoshiego i, stojącego naprzeciwko nich, zamaskowanego "ochroniarza", który mierzył do zesztywniałych chłopaków z pistoletu. Jeonghan próbował coś mówić do mężczyzny, ale ten tylko skierował lufę w jego stronę. Jeonghan zbladł jak ściana.

You Are My BreathWhere stories live. Discover now