36

167 6 18
                                    

lisek.stepowy

- Gdzieś ty się podziewał, Innie?

Oczywiście, jak się można było spodziewać, pierwszą osobą, którą zobaczył po powrocie, był Chan. Nosz, kur...! Siedem osób w mieszkaniu, a akurat ten musiał się napatoczyć przy drzwiach.

- Przecież wam, mówiłem, że jadę do rodziców.
- To chyba musiałeś pomylić kierunki, bo dzwoniła twoja mama i pytała, kiedy mamy jakieś wolne, bo chciałaby się z tobą zobaczyć, a nie mogła się do ciebie dodzwonić.

Hyunjin przemknęło Inniemu przez głowę. No tak, czego mógł się spodziewać po rozlazłej księżniczce?!

Hwang miał zatelefonować do jego mamy i powiedzieć, że młodszy będzie u niego przez parę dni, ale pewnie zapomniał. Jeongin miał ochotę iść i strzelić bruneta w ten jego zarośnięty łeb.

- Powiedzmy, że zrobiłem sobie mały wypad w sprawach osobistych. Sorry, Chan, ale tyle musi ci wystarczyć. Nie zrobiłem niczego złego i nie zamierzam się z tego tłumaczyć.

Bangchan pokiwał głową. Innie był uparty jak stado mułów i jak uznał, że nic więcej nie powie, to nie było sensu go przekonywać.

- Mam nadzieję, że chociaż dobrze się bawiłeś - po tych słowach Yang przybrał kolor pomidora, co zdziwiło Chrisa.
- Owszem, bawiłem się doskonale, żałuję, że tak krótko. Wybacz, Chan, ale chciałbym się rozpakować i wykąpać, bo jestem zmęczony po podróży.
                      ~~~~ <> ~~~~

wolf_1003

Bang odsunął się z drogi młodszemu i patrzał za odchodzącym chłopakiem, aż ten zniknął u siebie w pokoju. Odwrócił się, by zamknąć zasuwę w drzwiach wejściowych. Obok wieszaka z kurtkami leżał jakiś świstek. Podniósł go. Paragon z kawiarni.

Zoete Appelcafe, Kasteelroute 12, Lunis.

CO TAKIEGO?!

Przetarł oczy, bo zdawało mu się, że ma halucynacje, ale nic to nie zmieniło. Napis na paragonie był ten sam. Lunis. Miasto Charlotte i Yenny. To znaczy, że szczyl poleciał w tajemnicy przed wszystkimi do dziewczyny! A jeśli widział się z nią, to automatycznie również z Charlotte.

Serce boleśnie ścisnęło mu się na wspomnienie drobnej blondynki. Czemu nie powstrzymał swojego niewyparzonego jęzora! Zepsuł wszystko i teraz ma co ma, na własne życzenie. Nawet gdyby spróbował się do niej odezwać, podejrzewał, że kobieta nie chciałaby z nim rozmawiać. I wcale by go to nie zdziwiło, bo przecież okazał się bucem jakich mało. Ona zostawiła wszystko, przylatując tysiące kilometrów do niego, a on w przypływie złego humoru odepchnął ją. Jego głupota była niezmierzona niczym wszechświat, chociaż co do tego drugiego można było mieć wątpliwości.

Zmiął papierek w ręku i poszedł do siebie. Spomiędzy stosu kartek na biurku wyciągnął ręcznie zapisany arkusz. 

Jesteś moim oddechem.

Odszukał w laptopie odpowiedni plik i wrzucił go na pendrive'a. Złożoną kartkę wsunął do portfela. Założył buty i kurtkę, a po namyśle jeszcze czapkę, bo wcale nie było za ciepło.

- Wychodzisz? - zza pleców doszedł go głos Binniego.

- Tak. Jadę do studia.
                         ~~~~ <> ~~~~

lisek. stepowy

Innie miał ochotę zamordować Hyunjina. Ten gamoń, ta chodząca skleroza, miał do zrobienia jedną rzecz, a i tak nawalił. Jeongina zastanawiał się czasem, czy starszy nie ma przypadkiem jakiegoś rozdwojenia jaźni, bo raz był roztrzepaną drama queen, a raz stąpającym twardo po ziemi facetem. Szkoda, że na Inniego trafiała przeważnie ta pierwsza wersja. Zdążył się już przyzwyczaić, bo Jinnie był naprawdę słodki, ale momentami zaczynało mu to już działać na nerwy.

You Are My BreathΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα