28 (+18)

311 8 0
                                    

  Charlotte siedziała wtulona w Chrisa na tylnym siedzeniu samochodu Changbina. Przedni fotel zajmował Robert. Rodzina Seo zaprosiła wszystkich, łącznie z Europejczykami, na grilla. Matka Binniego wyraźnie zaznaczyła, że nie przyjmuje do wiadomości żadnej odmowy.
  Yuvenijka bardzo się denerwowała. Obawiała się powtórki sytuacji z Jessicą.  Gdy opowiedziała o telefonie Koreanki Chanowi, ten prawie zagotował się ze wściekłości. Stwierdził, że nie ma już matki i niech nikt nie próbuje go namawiać do zmiany zdania. Charlotte było przykro, że z jej powodu chłopak oddalił się od rodzicielki, ale po cichu przyznawała mu rację. Był dorosły i sam mógł decydować o sobie.
  Samochód zatrzymał się przed  posesją państwa Seo. Changbin pilotem otworzył bramę i auta wjechały na rozległe podwórze, gdzie przed wejściem do domu czekali już jego rodzice. Przerażona Charlotte  mocno ściskała rękę Chrisa, gdy podeszli do dwojga starszych Koreańczyków. Matka Binniego, widząc drobną postać o niepewnym wyrazie twarzy, uśmiechnęła się szeroko i chwyciła kobietę w objęcia, mocno przytulając.
- Więc ty jesteś dziewczyną Chana? - spytała czystą angielszczyzną, patrząc młodszej w oczy. - Bardzo się cieszę. Pasujecie do siebie - pogładziła policzek blondynki. 
  Cały stres wyparował z Charlotte jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ta nieduża kobietka, mimo, że jej nie znała, potrafiła obdarzyć ją sympatią i nie mieć żadnych uprzedzeń.
Ojciec Bina poklepał Chrisa po plecach.
- No, synu, ładną masz kobietę. Gdybym ja był młodszy...- tu oberwał od żony i zamilkł. 
  Jinhee*, niczym kapral w wojsku, porozdawała wszystkim zadania, zabierając Europejkę ze sobą. Ta z chęcią przyłączyła się do pomocy Koreance.
  Kiedy wszystko było już przygotowane, zasiedli w ogrodzie, przy żarzącym się grillu. Pan Seo wzniósł toast.
- Za wasz sukces! - i, kierując wzrok na Roberta, dodał - i za waszego świetnego prawnika!
  Robert roześmiał się. Nie spodziewał się , że ludzie, z którymi przyszło mu przebywać okażą się tak mili. 
   Chan poszedł popilnować mięsa na ruszcie, a Robert przesunął się w  stronę Charlotte.
- Co tak właściwie stało się twojemu chłopakowi? - spytał cicho
- Miał udar. Powinien się rehabilitować, ale sam widzisz, że myśli o wszystkich, tylko nie o sobie.
- Musisz go namówić jak najszybciej, póki mięśnie jeszcze pracują. Potem będzie tylko gorzej. 
- Wiem. Zrobię to, choćbym miała zaciągnąć go siłą.
   Impreza rozkręcała się. Po kilku drinkach rozochocony Robert chwycił za przyniesioną przez pana domu gitarę i zagrał parę kawałków, co spotkało się z ogromnym aplauzem.
- A wiecie, że Charlotte też kiedyś śpiewała? - w tym momencie kobieta chciała go zabić wzrokiem. Nie śpiewała od dawna, chyba, że dla siebie, w pracowni i raczej nie chciała do tego wracać. Jednak, zachęcana przez wszystkich, zdecydowała się zaśpiewać, przepraszając jednocześnie za fałszowanie.
  Kiedy zamilkła, zapadła cisza. Pierwszy zaczął bić brawo Han, a zaraz potem dołączyła do niego reszta.
- No brawo! Jesteś kobietą wielu talentów - Hyunjin był naprawdę pod wrażeniem.
- Ale to było jednorazowe i nie proście mnie więcej. A z tobą - spojrzała na Roberta, grożąc mu palcem - to ja się jeszcze policzę.
  Zapadała noc. Charlotte pomału odpływała - alkohol dawał znać o sobie, mimo, że nie wypiła dużo.
- Chcesz wracać?- zamruczał jej do ucha Chan. Skinęła twierdząco głową.
- A co z resztą? I nie będzie to niegrzeczne tak wychodzić wcześniej?
- O nic się nie martw. Binnie ma duży dom, jego rodzice ich przenocują. Roberta też, jeżeli tylko będzie chciał. A jeśli nie, to przecież są taksówki. A ty już prawie zasypiasz.
  Pożegnali się więc z gospodarzami. Siostra Changbina, która jako jedyna nic nie piła, zaoferowała, że ich odwiezie - Charlotte do hotelu, a Chrisa do dormu. Siedząc już we wnętrzu auta mężczyzna objął blondynkę mocno, całując jej włosy. Odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na niego wyczekująco. Od razu załapał o co chodzi. Pochylił się i połączył ich usta w namiętnym pocałunku.
- Może jednak zostaniesz u mnie na noc? - zapytał cicho, oderwawszy się w końcu od niej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę - wyszeptała zarumieniona.
  Bang poprosił więc Arin, żeby pojechała prosto do dormu. Kobieta wysadziła ich przed wejściem. Żegnając się, mrugnęła prawie niedostrzegalnie do Chana i, życząc im dobrej nocy, odjechała. 
  Chłopak otworzył drzwi mieszkania. Było cicho, jak nieomal nigdy. Teraz byli tu tylko we dwoje. Charlotte zdążyła ledwo zdjąć buty i już mężczyzna przyciągnął ją do siebie, znowu zatapiając się w jej ustach. Oddawała mu pocałunki z równym pożądaniem. Wplotła jedną rękę we włosy Chrisa, drugą zaś sięgnęła pod koszulkę, drapiąc paznokciami skórę jego pleców. Chan aż zadrżał. Oderwał się od blondynki i pociągnął ją przez  korytarz. Wpadli do pokoju, zatrzaskując drzwi i znów przywarli do siebie. Charlotte popchnęła Bangchana na łóżko, a sama zdjęła z siebie bluzkę, zostając tylko w staniku, który zresztą zaraz podzielił los bluzki. Usiadła chłopakowi na biodrach. Patrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Podniosła jego rękę i włożyła palce Chana do ust. Potem położyła jego dłoń na swojej piersi. Natychmiast zrozumiał przekaz. Ścisnął sterczący sutek , a Charlotte wydała jęk rozkoszy. Pogładził jej piersi - były idealne. Przyciągnął ją do siebie, chwytając jeden sutek zębami i zataczając wokół niego językiem kółka. Kobieta jęknęła po raz kolejny.  Wsunęła ręce pod jego koszulkę i podciągnęła ją do góry. Pomogła mu się podnieść i zsunęła z niego ubranie, podziwiając jego tors i oblizując wargi. Sięgnęła językiem szyi chłopaka, zostawiając na niej mokre pocałunki. Zsuwała się coraz niżej, docierając do sutków i delikatnie je zagryzła. Chrisowi aż brakło tchu. Spojrzała mu prosto w oczy i kontynuowała. Dotarłszy do pępka, zagłębiła w nim język. Brunet wygiął się w łuk. Sięgnęła do paska spodni chłopaka. Uporawszy się z klamrą, rozpięła zamek i zsunęła mu je z bioder, razem z bokserkami. 
  Chris nic nie mówił. Bardzo podobało mu się to, co robi kobieta. Był tak podniecony, że mógłby ją wziąć, tu i teraz, ale jednocześnie ciekawy do czego ona się posunie. Ta, pozbywszy się już całkiem garderoby chłopaka, stanęła przed nim, mrużąc oczy, a potem pochyliła się, biorąc jego penisa w rękę. Delikatnie przesunęła palcami po całej długości. Bang wydał z siebie przeciągłe westchnienie. Schyliła się i wzięła go do buzi, najpierw całując sam czubek i stopniowo wsuwając go głębiej. Zacisnęła wargi, jednocześnie dociskając język. Chris sapnął. Nie spodziewał się tego po niej. Charlotte tymczasem poruszała głową w przód i w tył, coraz mocniej wsuwając go do ust. Kiedy był już bliski szczytowania - przerwała, prawie doprowadzając go do szaleństwa. Ściągnęła z siebie resztę ubrań i jeszcze raz zanurzyła go w ustach.
- Gdzie masz prezerwatywy?-  spytała.
  Niezdolny wydobyć z siebie głosu pokazał tylko głową na szafkę obok łóżka. Sięgnęła do szuflady i wyjęła niewielkie pudełeczko. Rozerwała opakowanie i założyła gumkę cały czas obserwującemu ją mężczyźnie. Usiadła okrakiem na biodrach Chana, wsuwając go do środka. Wypuścił gwałtownie powietrze, gdy poruszyła się na nim. Dostosował się do rytmu jej ciała, poruszając się i wchodząc coraz głębiej w kobietę. Była taka mokra i tak przyjemnie dopasowana, jakby nigdy nie rodziła. Podskakiwała na nim, odchylając głowę do tyłu i trzymając Chrisa za ramiona, zagryzała z podniecenia wargi. Przyciągnął ją do siebie, wchodząc językiem do  ust. Ręką ścisnął jej pośladek. Przechylił się i ułożył ją na boku, obracając tyłem do siebie, po czym znowu wszedł w nią, obejmując nogami uda blondwłosej. Przygryzając kark i ramiona, zostawiał jej na nich czerwone ślady. Wyginała się w ekstazie, aż poczuł jak gwałtownie zaciska się na nim. Krzyknęła jego imię i jej ciałem targnął spazm rozkoszy. Chan doszedł prawie w tym samym momencie, rozlewając się w prezerwatywie. 
  Przez chwilę leżeli bez ruchu, aż Charlotte odwróciła się w  jego stronę i musnęła jego usta. Podniosła się i pociągnęła go w stronę prysznica. Zużyta gumka wylądowała gdzieś na podłodze.
  Odkręciła kran i weszła razem z Chrisem pod strumień ciepłej wody. Sięgnęła ustami do jego obojczyków, zostawiając na nich mokre ślady. Uniósł jej nogę do góry i znów w nią wszedł. Oparta o ścianę prysznica, drapała paznokciami jego plecy. Czuł przez moment ból, ale rozkosz jaką dawała mu kobieta, zagłuszyła chwilowy dyskomfort.  Kiedy już prawie dochodził, wysunął się z niej, pozwalając spermie spłynąć razem z wodą. Sięgnął do jej wnętrza palcami i doprowadził swego elfa do orgazmu.
  Charlotte trzęsły się nogi, gdy wychodziła spod prysznica razem z Bangiem. Zmęczeni, ułożyli się na łóżku, ona z głową na jego piersi, gładząc go po brzuchu. Chris przytulił ją mocno i powoli odpłynęli. 
  Dziewczyna, zasypiając, usłyszała jeszcze jak Bangchan szepce "kocham cię skarbie", ale nie była pewna czy to już nie był sen. Najpiękniejszy jaki mogła sobie wyśnić.
                        ~~~~ <> ~~~~

 Chana obudziły jakieś odgłosy zza drzwi. Otworzył oczy, ale gdy zobaczył, że klamka się porusza, przymknął je z powrotem. Przez uchylone drzwi wsunęła się najpierw głowa  Hana, który pisnął, zakrywając zaraz usta dłonią, a następnie Minho. 
  Chris obserwował ich spod przymrużonych powiek. Obaj chichotali nerwowo, robiąc do siebie znaczące miny. Po chwili jednak Lee pociągnął Jisunga z powrotem i drzwi przymknęły się. A raczej zatrzasnęły, skutecznie budząc już Chana ze snu. Niezdarnie wstał z pościeli, starając się nie obudzić śpiącej obok kobiety. Okrył ją kołdrą i poszedł do łazienki. Odświeżony, ubrał się i zaszedł do salonu, gdzie siedzieli obaj niedoszli stalkerzy. 
- O, cześć, Chan, wstałeś już? - Minho usiłował się zachowywać normalnie, ale za cholerę mu to nie wychodziło.
- Trupa byście obudzili, nie tylko mnie - odparł, na co zmieszali się obaj. - Co, myśleliście, że nie było was słychać?
- Sorki, nie chcieliśmy... yyyy... to znaczy... myśleliśmy, że jesteś sam... - jąkał się speszony Han.
- Jisung, proszę cię, nie pogrążaj nas już bardziej - Minho pacnął chłopaka w potylicę.  - No zajrzeliśmy, bo byliśmy ciekawi. Wiem, nie powinniśmy.
  Chan roześmiał się. Nie mógł się gniewać na tych dwóch głupków.
- Całe szczęście, że Charlotte tego nie widziała, bo nie czułaby się z tym dobrze. Na drugi raz radzę najpierw zapukać. 
- Na drugi raz radzę zamykać drzwi na klucz - parsknął Lee.
- Będę pamiętał. Zwłaszcza mieszkając z kimś takim jak wy - Bang pogroził palcem dwójce podglądaczy, po czym wrócił do siebie.
  Charlotte też już wstała, bo z łazienki dobiegał go szum wody, a po chwili kobieta wyszła ubrana w koszulkę Chrisa, z ręcznikiem zawiniętym na głowie.
- Jak się spało, skarbie? - zapytał, składając na jej czole "ojcowski" pocałunek.
- Fantastycznie, ale to raczej ja powinnam zadać ci to pytanie - zamruczała, gładząc chłopaka po szyi.
- Tak cudownie, że najchętniej nie wypuszczałbym cię stąd - powiedział niskim głosem wprost do jej ucha.
- Ale niestety muszę wracać do hotelu, bo obiecałam odezwać się do Yenny. No i muszę trochę popracować. Projekty same się nie zrobią.
  Pokiwał tylko głową na znak, że rozumie.
- Pozostali jeszcze nie wrócili? - spytała z nadzieją?
-Muszę cię rozczarować. Nasza plotkarska dwójka czyli Jisung i Minho już jest. Nawet zdążyli mnie obudzić.
  Charlotte poczerwieniała. Jeżeli obudzili Chrisa, to znaczy, że widzieli ich oboje w łóżku. Poczuła się co najmniej niezręcznie. Chan zauważył jej zażenowanie.
- Nic się nie przejmuj. I tak prędzej czy później by nas zobaczyli - próbował ją uspokoić. - Najlepiej udawaj, że nie masz o niczym pojęcia. 
  Blondynka nie była przekonana do tego pomysłu, ale z braku lepszego, zaakceptowała go. Wysuszyła włosy, przebrała się w swoje ciuchy, zostawiając sobie jednak koszulkę Banga, która sięgała jej do połowy ud.
- Muszę wracać - powiedziała z żalem.
- Wiem. Bina nie ma, więc zamówię ci taksówkę, bo, z całym szacunkiem, ale Minho jeszcze  chyba nie wytrzeźwiał, a tylko on mógłby teraz prowadzić.
  Pochylił się nad drobną kobietą i połączył ich usta w długim pocałunku. Naprawdę nie chciał, żeby wracała, ale nie miał wyjścia.
  W salonie nie było już nikogo, co ułatwiło Charlotte ewakuację. Chris odprowadził ją do taksówki i pożegnawszy się krótkim buziakiem, odjechała.
  A on, wracając do siebie, po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego, że nie umie bez niej żyć.



Od Autorki: Trochę mnie nie było, ale moja praca nie pozwala mi pisać regularnie. Za to macie smuta. 
* nie mam pojęcia jak ma na imię matka Changbina, dlatego tutaj została Jinhee. 
 Dzięki za wszystkie gwiazdki <3 Kocham Was <3<3
 Do następnego!



You Are My BreathWhere stories live. Discover now