44

132 8 4
                                    

skarpetka.jeongina

To miały być ostatnie święta Yenny w panieńskim stanie. Następne miała już spędzać jako pani Yang. Zdążyła się oswoić z tą myślą, ale czuła się trochę dziwnie.
Yenna Yang. 
Pani Yenna Yang.

Matka wpadła w jakieś istne szaleństwo i zaprosiła tylu gości, że dziewczyna zastanawiała się,  czy starsza nie planuje przypadkiem świąt na rynku w Lunis, bo ich domek raczej nie nadaje się do takich imprez. Charlotte jednak udowodniła córce, że jest w błędzie. 

Yangowie przylecieli już tydzień wcześniej, bo Eunji uparła się, że Yuvenijka nie będzie się sama przepracowywać i ona chętnie jej pomoże, a przy okazji poplotkują sobie. Dowon, oczywiście, nie miał nic do powiedzenia, natomiast Jeongmin był zachwycony podróżą do Europy. Bardzo cieszył się, że pozna synów Roberta - Aidena i Logana, będących w podobnym wieku. Nie było tylko Sanga, bo ten został ze swoją dziewczyną. 

Również Westerholtowie przyjechali wcześniej, zatrzymując się jednak u państwa den Adel, bo w niewielkim domku dziewczyn po prostu nie było już miejsca.

Mały Junseo od razu zawojował wszystkich. Wiecznie uśmiechnięty, rezolutny dwulatek cieszył się, że wszyscy poświęcają mu uwagę i niemożliwie to wykorzystywał, domagając się od "wujków" noszenia na barana, a od "cioć" przytulasków, aż Charlotte nieraz była na niego zła. Widząc jednak szczęśliwą minę synka odpuszczała sobie strofowanie.

Christina pojechała na święta do jednego z synów i miała wrócić dopiero po Nowym Roku. Maluch na początku dopytywał się, gdzie "babi", ale zajęty przez gości wydawał się zapomnieć o pani Duplantier. 

Wesoły gwar zapełniał dom przy Glacier Rue od rana do wieczora. 

Jedynie Yenna była nieco przygaszona, bo Jeongin zostawał na święta i Nowy Rok w Korei. To był gorący okres dla zespołu. Koniec roku zawsze wiązał się z zestawieniami, galami, nagrodami i dużą ilością występów. Dziewczyna była tego świadoma, jednak brakowało jej narzeczonego. 

Ostatniego wieczora przed Bożym Narodzeniem, gdy mały domek już układał się do snu, do pokoju Yenny przyszła Charlotte.

- Mogę wejść? - spytała, delikatnie uchylając drzwi. 
- No pewnie, nie musisz pytać.

Starsza usiadła na łóżku obok córki. Wyciągnęła rękę i schowała jej za ucho niesforny kosmyk włosów, a potem przytuliła do siebie. Siedziały tak przez kilka dobrych minut, nic nie mówiąc, tylko się obejmując. Niby nic takiego, ale obie czuły jak bardzo brakowało im tej bliskości.

- I pomyśleć, że moja mała córeczka już za pół roku będzie miała swoją rodzinę - Charlotte westchnęła z niedowierzaniem, wciąż nie mogąc przywyknąć do tej myśli. Dla niej Yenna ciągle była małą dziewczynką. A tu proszę - wychodzi za mąż!...

- Wiesz, mnie samej jest z tym dziwnie. Z jednej strony cieszę się jak wariatka, a z drugiej boję się, że go zawiodę, że nie będę dla niego idealną żoną - pociągnęła nosem młodsza. 

- Już jesteś idealna, dlatego cię wybrał. Pomyśl, ze dzielą was tysiące kilometrów, a on prawie codziennie z tobą rozmawia albo pisze. Jestem pewna, że będzie wam razem ze sobą dobrze. A wiem to, bo jesteś moją córką i znam cię jak nikt inny - Charlotte pocałowała Yennę w  czoło.

Dwudziestolatka w odpowiedzi mocniej przywarła do matki. 

- Jesteś najlepszą ze wszystkich mam na świecie!
- A ty najlepszą ze wszystkich moich córek - roześmiały się. - Yenna, wiesz...- zawahała się Charlotte - zaprosiłam jeszcze kogoś na Boże Narodzenie. Proszę, bądź dla niego miła. 

You Are My BreathWhere stories live. Discover now