23

159 5 0
                                    

I.am.not.bored

  Następnego popołudnia Seungmin siedział u Chana. Zmieniali się regularnie, a dzisiaj była jego kolej. Chłopak wcześniej odesłał do domu matkę Banga, żeby nieco odpoczęła, bo spędziła u syna prawie całą dobę bez przerwy.
  Patrzał na lidera i chciało mu się płakać. Gdzie podział się ten silny, zdecydowany mężczyzna, który trzymał ich razem do kupy? Który zawsze potrafił pocieszyć i rozbawić, a jak trzeba było, to i przytulić. 
  Chan, wyzdrowiej, proszę...  spoglądał na niego błagalnym wzrokiem.
  Nagle aparatura zapiszczała. Seungmin zerwał się na równe nogi, nie wiedząc, co się dzieje i wybiegł na korytarz, wołając lekarzy. Ci wpadli do środka, wyprosili go z sali i zamknęli drzwi. Chłopak osunął się na pobliskie krzesło. Nie miał siły zupełnie na nic.
  Po kilkudziesięciu minutach, które wydawały się Minowi wiecznością, spoceni lekarze wyszli. Jeden z nich podszedł do Kima.
- Był niebezpiecznie blisko zatrzymania.
  Minnie wytrzeszczył z przerażeniem oczy.
- Niech się pan uspokoi - lekarz poklepał go po ramieniu. - Już jest dobrze. Wybudził się. Może pan do niego iść, tylko proszę go nie męczyć zbyt długo; jest jeszcze bardzo słaby.
- Dziękuję panu, doktorze - wyjąkał przez łzy, kłaniając się, chłopak.
- Nie ma za co - uśmiechnął się lekarz. - Taką mam pracę.
   Kiedy doktor odszedł, Seungmin wysłał wiadomość do Minho, że Chan jest przytomny. Schował komórkę i wolno wszedł do sali Banga. Chris leżał z otwartymi oczami, zmizerowany, ale już świadomy. 
- Minnie! Ja... przepraszam, że was zawiodłem- wyszeptał niewyraźnie. 
  Kim podbiegł do niego i mocno objął.
- Nic nie mów. Najważniejsze, że żyjesz
   Chan chciał oddać uścisk chłopakowi, ale nie mógł. Lewa ręka zupełnie nie chciała go słuchać i leżała bezwładnie na pościeli. Spróbował poruszyć nią jeszcze raz, ale nic to nie dało. Zdezorientowany popatrzał na Seungmina.
- Co się ze mną stało? - wychrypiał.
  Minnie spuścił wzrok i wybąkał:
- Miałeś udar. Twoja ręka... możliwe, że to jest jego skutek.
  Chris zamknął oczy. Nie otwierał ich przez dłuższą chwilę i Kim pomyślał, że ten zasnął. Chciał poprawić mu opadającą kołdrę, gdy usłyszał:
- Zostaw. Chcę zostać sam.
                      ~~~~ <> ~~~~

wolf_1003

  Gdy Minnie opuścił salę, Chan dał upust swojemu rozżaleniu i wściekłości jednocześnie. Walił sprawną ręką w kołdrę, w swoje uda, szarpał przewody monitora, aż wreszcie rozpłakał się z bezsilności.
  Jak ja teraz będę żył? Nie będę mógł tańczyć, ani występować!... A co z Charlotte? Przecież niepotrzebny jej jakiś kaleka...  Łzy płynęły mu strumieniami po twarzy, mocząc szpitalną koszulę. Wszystko, co kochał, w jednej chwili stało się dla niego nieosiągalne. Był załamany.
  Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, więc szybko zacisnął powieki, udając, że zasnął. Słyszał szepty Minho i Inniego, a potem któryś z nich wyszedł. Ten, co został, usiadł przy łóżku. Chris nie chciał otwierać oczu, żeby się przekonać kto to, ale osoba, która pozostała, sama dała mu odpowiedź.
- Hyung... ja wiem, że to wszystko przeze mnie... Gdybym tylko uważał... - Jeongin chlipał jak baba. - Oddałbym wszystko, żebyś tylko był zdrowy!
  Chan nie przestawał udawać, że śpi, a  I.N mówił dalej. 
- Kocham cię jak brata, gdybym mógł odwrócić czas, na pewno bym to zrobił. Nie dałbym ci tyle pracować. Zawsze wszystko było na twojej głowie, a my tylko zasypywaliśmy cię swoimi problemami... to przez nas, przeze mnie leżysz teraz w szpitalu. Obiecuję ci, hyung, że już nie będę z nią utrzymywać kontaktu, bylebyś tylko ty wyzdrowiał. Kocham ją, ale nie mogę poświęcić twojej osoby kosztem swojego szczęścia...
  Chan skończył udawanie i otwarł oczy. Innie siedział z twarzą w dłoniach i płakał. Bang poruszył sprawną ręką, a chłopak momentalnie podniósł głowę.
- Obudziłeś się, hyung! Zaraz wołam...
- Nie, poczekaj! - Chan miał trudności z mówieniem, od intubacji bolało go gardło. - Chcę ci coś na osobności.
  Innie zastygł bez ruchu i wpatrywał się w Chrisa.
- Obiecaj mi, że nigdy, przenigdy jej nie zostawisz, tylko dlatego, że ja jestem chory. Nie powinieneś, nie możesz zostawiać kogoś, kogo naprawdę kochasz, rezygnując z własnych marzeń. To twoje życie, In-ah, przeżyj je jak najlepiej - słowa z trudem wychodziły mu z ust. - Obiecaj mi, że odezwiesz się do niej.
  Jeongin popatrzał uważnie na Chana.
- Naprawdę tego chcesz?
- A ty?
- Ja... ja ją kocham, hyung. Najbardziej na świecie.
- To nie zmarnuj tego.
- A co z tobą i Charlotte?
   Bang opuścił głowę na pierś. Nie wiedział, co ma powiedzieć Yangowi. 
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
                    ~~~~ <> ~~~~

australian_eomma

  Jessica  przyjechała do szpitala jak najszybciej mogła, gdy tylko dostała od lekarza wiadomości o stanie syna. Szczęście i niepokój przeplatały się w  jej umyśle. Cieszyła się, że jej chłopiec jest już przytomny, jednak martwiły ja słowa doktora, że może nie być do końca sprawny. 
   Dotarła do sali. Przed drzwiami siedział Minho. Przywitał się skinięciem głowy, przytrzymując jej rękę, kiedy chciała wejść do środka.
- Proszę na razie nie wchodzić. Chyba muszą sobie z Inniem wyjaśnić co nieco.
  Jessica siadła obok Lee. Nie chciała czekać, ale też nie chciała przeszkadzać synowi. Po kilku minutach drzwi otwarły się i wyszedł Jeongin, ze łzami w oczach, ale uśmiechem na ustach. Minho i Jessica spojrzeli po sobie, też się uśmiechając.
- Chcesz do niego wejść? - spytała chłopaka. 
- Niech pani idzie pierwsza, ja poczekam.
  Weszła i starannie zamknęła drzwi za sobą. Miała mu dużo do powiedzenia.
  Chris na widok matki rozciągnął usta w grymasie uśmiechu. Objęła go mocno, zauważając, że lewa ręka syna jest nieruchoma. Podniosła ją i pogładziła, a chłopak znowu rozpłakał się. 
- Synku - tuliła go do siebie, zupełnie nie przejmując się, że łzy moczą jej bluzkę. - Na pewno coś poradzimy. Znajdę ci najlepszych rehabilitantów, najlepszych lekarzy. Tylko musisz mi jedno obiecać.
  Chris spojrzał na matkę.
- Co?
- Że już nie będziesz się  z nią spotykał.
  Patrzał na nią z niedowierzaniem. Nie mieściło mu się w głowie, że matka, jego zawsze wspierająca matka, mówi mu takie rzeczy.
- Mamo - powiedział wreszcie - czy ty wiesz czego ode mnie żądasz?
- Tak. Z nią już rozmawiałam. Powiedziała, że usunie się z twojego życia - Jessica nie dodała, że Charlotte zażądała takiej deklaracji od Chrisa, ale uznała, że nie musi o tym wiedzieć. Liczyły się teraz jej intencje.
- Naprawdę tak powiedziała? Wybacz, mamo, ale nie wierzę. Moja Charlotte nigdy by tak nie zrobiła.
- Może i tak. Powiedzmy, że trochę ją do tego przekonałam...
- Co zrobiłaś?! - Chris mimo bólu gardła podniósł głos. Miał ochotę udusić swoją matkę. -Jak śmiesz wtrącać się w moje życie?!
- Uznałam, że tak będzie dla ciebie lepiej - kompletnie nie przejęła się jego wybuchem. - A ty się nie denerwuj. Zakochałeś się, to i się odkochasz. Znajdziesz sobie młodszą, ładniejszą...
- Czy ty nie rozumiesz, że nie chcę innej?! Kocham Charlotte i z nią chcę być, czy to się tobie podoba, czy nie! - całkiem już puściły mu nerwy. - Wiesz co? Najlepiej wyjdź stąd i wracaj do Australii, jak masz być dla mnie takim "oparciem".
- Synu!
- Nie masz już syna - odwrócił głowę w drugą stronę. 
- Jeszcze będziesz mnie błagał, żebym wróciła - rzuciła ze złością i wyszła, trzaskając drzwiami.
                   ~~~~ <> ~~~~

IknowLeeknow

  Osłupiały Minho patrzył na odchodzącą kobietę. Nic już z tego nie rozumiał. Ostrożnie uchylił drzwi i wszedł do sali.
- Jeśli nadal chcesz mi prawić morały, to nie mam ochoty ich słuchać, mamo!
- To ja... - odezwał się.
  Chris odwrócił głowę. Widać było ślady łez na jego policzkach. Lee o nic nie pytał, zamknął tylko starszego  w mocnym uścisku, a ten rozpłakał się jak dziecko.
- Minho, jak ja teraz mam żyć?
- A pamiętasz, że masz jeszcze nas? Pomożemy ci dojść do siebie, obiecuję w imieniu wszystkich.
                    ~~~~ <> ~~~~

lisek.stepowy

Po rozmowie z Chanem Yang wrócił do dormu, zostawiając Mina u lidera. Przetrawiał to, co mu Chris powiedział.
  Raz się żyje! - wybrał numer Yenny. Był pewien, że dziewczyna albo odrzuci połączenie, albo wcale nie odbierze.
  Piip, piip, piip...
- Halo? - rozległ się z drugiej strony najmilszy głos na świecie. - I.N? Co tym razem się stało?
  Przez chwilę milczał.
- Ja... ja chciałem cię przeprosić. Ja... byłem zdenerwowany i przerażony, i nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, i bałem się twojej reakcji, i... - wyrzucał z siebie z prędkością automatu. Usłyszał, że Yenna chichocze. - Śmiejesz się ze mnie? Masz prawo...
- Nie z ciebie, głuptasie, tylko ze szczęścia. już myślałam, że się nigdy nie odezwiesz!
  Jeonginowi od razu poprawił się humor. Zdawało mu się nawet, że słońce jakoś jaśniej świeci, chociaż był u niego wieczór. 
- Bałem się do ciebie zadzwonić, po tym, jak ostatnio cię potraktowałem. Mogę liczyć na wybaczenie? - był naprawdę skruszony.
- Przeprosiny przyjęte - słychać było jej śmiech. - I tak nie potrafiłabym się gniewać na ciebie.
  Zapadło kłopotliwe milczenie, które przerwali jednocześnie:
- A co u ciebie? - i parsknęli śmiechem.
- Pogodziłem się z taką jedną dziewczyną - odezwał się pierwszy Innie. 
- Ładna jakaś? - podchwyciła klimat Yenna. 
- Bardzo - prawie "widział" jak ta rumieni się jak pomidor.
- Wiesz, ja też pogodziłam się  z takim jednym chłopakiem o najpiękniejszym uśmiechu na świecie. Bardzo za nim tęsknię... - wyszeptała.
- Ja  za nią też... Marzę o tym, żeby ją znowu zobaczyć...
- To akurat da się zrobić - dziewczyna myślała szybciej niż on. Na wyświetlaczu komórki pojawiło się zapytanie o pozwolenie na videocall. Natychmiast zaakceptował i prawie od razu pokazała mu się uśmiechnięta, trochę zawstydzona i zarumieniona buzia Yenny. Wyglądała ślicznie, jego subiektywnym zdaniem.
- Jesteś...
- Tak, wiem, nieuczesana - wcięła mu się w słowo nastolatka, chichocząc. - Cudownie jest cię widzieć.
- Wzajemnie, kotku -posłał jej całusa. Odwdzięczyła się tym samym.
- Innie, co z Chanem? Nie chcę wypytywać mamy, bo to dla niej przykry temat...
- Jest i dobrze, i niedobrze. Dzisiaj się wybudził. Niestety, ma trochę problemów z mówieniem, a jego lewa ręka jest bezwładna, prawdopodobnie na skutek udaru. Nie wiadomo na razie czy to odwracalne, ale będziemy go wspierać w powrocie do zdrowia. Myślę, że dużą pomocą byłaby obecność przy nim twojej mamy.
- Rozmawiałam z nią na ten temat, ale ona musi wywiązać się ze wszystkich zamówień. Wiem, że bardzo chciałaby przy nim być... postaram się ją jakoś przekonać.
- Chan na pewno by się ucieszył, bo ta cała sytuacja chyba go trochę przerosła... Przepraszam, kotku, ale muszę kończyć. Postaram się odzywać częściej.
- Możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy, zwłaszcza teraz, kiedy są wakacje. 
- Ok, będę pamiętał - mrugnął porozumiewawczo. 
- Inuś! Prawie zapomniałam! Muszę ci podziękować za prezent! Jest prześliczny! -dotknęła palcami wisiorka, a Inniemu zrobiło się ciepło na sercu.
- Dla ciebie wszystko. A teraz muszę już uciekać.  Kocham Cię, kotku.
- Ja ciebie też - przesłała mu całusa. Odesłał i rozłączył się.


You Are My BreathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz