13

180 8 0
                                    

skarpetka.jeongina

  Yenna siedziała na balkonie oparta rękami o balustradę i patrzała na zachodzące na d oceanem słońce. W pobliskiej marinie kołysały się jachty. Ze smutkiem pomyślała, że już pojutrze wracają. Tak szybko minęło! Wiedziała, że do końca życia nie zapomni tych urodzin. Wymarzony wyjazd do Los Angeles, koncert Stray Kids, a teraz jeszcze mama umawiająca się z Bangchanem.
  "Do szczęścia brakuje mi tylko Jeongisia - pomyślała - ale przecież nie można mieć wszystkiego".  Dziewczyna sama nie wiedziała dlaczego podobał jej się ten chłopak - czy przez piękne duże oczy, czy uśmiech, prawie stale goszczący na jego twarzy. Przypomniała sobie jak pierwszy raz zobaczyła zdjęcie Stray Kids. Oczywiście, jak większości nastolatek, spodobał jej się Hyunjin, ale z czasem pokochała tego niepozornego chłopaka z aparatem na zębach. Tego samego, który teraz był seksownym mężczyzną o zniewalającym spojrzeniu.
   Mimo swoich siedemnastu lat Yenna jeszcze nigdy nie miała chłopaka. Owszem, podobali jej się chłopcy w szkole, ale traumatyczne przejścia związane z ojcem nie pozwalały jej się zbliżyć do żadnego. Po prostu bała się, że któryś z nich może ją skrzywdzić, tak jak ojciec mamę.
   Patrząc na zdjęcia Inniego często zastanawiała się jaki on jest naprawdę - czy taki gapowaty słodziak, czy też potrafi postawić na swoim. Zdawała sobie sprawę, że najpewniej  nigdy się tego nie dowie, jednak całym swoim nastoletnim sercem pragnęła poznać jak smakują pocałunki Jeongina. Niestety! On był dla niej nieosiągalny. Przemknęło jej przez głowę, czy by nie poprosić mamę, żeby pogadała z Bangiem, ale doszła do wniosku, że za dużo wymaga. To było szczęście mamy, a ona nie zamierzała zawracać jej głowy swoimi mrzonkami. Była realistką. Przynajmniej tak jej się wydawało.
                        ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

- Pójdziemy się przejść po plaży? - Charlotte dotknęła ramienia córki. Te wieczorne spacery stały się już rytuałem podczas ich wyjazdu.
- Pewnie. Tylko coś na siebie zarzucę.
   Charlotte okryła się chustą, a  Yenna założyła sweter z liskiem, ten, który dostała w prezencie. Starsza popatrzała na córkę z miłością. Tak bardzo ją kochała. Były nie tylko matką i córką, ale również przyjaciółkami. 
   Zjechały na dół, na tarasie kupiły po gałce lodów i zeszły na piasek. Dłuższy czas brodziły brzegiem wody nic nie mówiąc, każda zatopiona w swoich myślach.
- Wracamy już? - spytała córki. - Może byś coś zjadła?
- Nie jestem głodna, mamuś. Poza tym muszę cię odpicować na randkę - puściła do matki oczko, a Charlotte ochlapała ją wodą w odpowiedzi.
                       ~~~~ <> ~~~~

   Dochodziła 22. Trzydziestoczterolatka siedziała przed lustrem w pokoju i malowała się. Yenna uparła się, że upnie jej włosy do góry. Po krótkiej sprzeczce starsza zgodziła się i trzeba było przyznać, że wyglądała bardzo korzystnie. Upięte w luźnego koka włosy, z kilkoma wypuszczonymi pasmami prezentowały się bardzo stylowo. Na wieszaku wisiała błękitna sukienka z hiszpańskim dekoltem i mnóstwem falban. Srebrne sandałki na niewielkim obcasie i takaż torebka dopełniały całości. 
   "Dobrze, że ją zabrałam" przemknęło jej przez głowę.
   Siedziała w szlafroku, pod którym miała tylko błękitną bardotkę i koronkowe figi. I była coraz bardziej zdenerwowana.
  Kreska na oku za nic nie chciała się zrobić. Widząc matkę już drugi raz zmywającą makijaż, Yenna zlitowała się nad nią.
- Daj, pomaluję cię, bo w końcu sobie oko wydłubiesz.
   Nie dało się ukryć, że córka malowała się lepiej od Charlotte, dla której makijaż ograniczał się do położenia byle jak cieni, pociągnięcia kresek eyelinerem i wytuszowania rzęs. Nastolatka zmyła to, co matka miała na twarzy, dramatycznie przewracając oczami. Przetarła jej buzię tonikiem.
- Chcesz podkład czy tylko puder? - spytała.
- Najchętniej to nic, pomaluj mi tylko oczy - Charlotte nie lubiła za dużej ilości tapety.
- Ok, odwróć się do mnie, mamo.
  Po około  dwudziestu minutach makijaż był już gotowy. Kobieta przyglądała się sobie w lustrze. Yenna dokonała cudu. Delikatne brązowe cienie łączyły się z brązowym eyelinerem. Natura obdarzyła Charlotte długimi i gęstymi rzęsami, więc tylko parę pociągnięć mascarą wystarczyło, by dopełnić dzieło. Stonowana szminka na ustach dodawała im zmysłowości.
   Zadowolona dziewczyna popatrzała na matkę.
- Może być?
- Jest pięknie.. Dziękuje - ucałowała córkę.
   Młodsza usiadła na łóżku i nad czymś myślała. 
- Wiesz, mamo, chyba jednak zgłodniałam. Obok hotelu jest Mc Donald, mogę wyskoczyć?
- Jak będziesz żarła o tej porze, to ci dupsko urośnie -zakpiła Charlotte. - Poza tym, jesteś pewna, że to dobry pomysł? Jest po 22, nie możesz zjeść w hotelu?
- Oj, mamo... - jęczała Yenna - no weź... Być w Stanach i nie zjeść Big Maca? Proszę... - przymilała się. - Będę cię malowała do końca życia.
- No, dobrze - roześmiała się starsza. - Tylko załóż coś na siebie i zabierz kartę od pokoju.
                                        ~~~~ <> ~~~~ 

skarpetka.jeongina

Yenna wskoczyła w białe cygaretki i sweter z liskiem, w którym była wieczorem na plaży. Doszła do wniosku, że idzie tylko do Maca, a nie na przyjęcie do królowej Amalii, więc nie musi się stroić. Zabrała torebkę, kartę i telefon, cmoknęła Charlotte w policzek, życząc udanej randki i wyszła, po drodze wpadając na stojący pośrodku pokoju kosz z kwiatami.
   McDonalds rzeczywiście był niedaleko od hotelu. Szybkim krokiem weszła do środka - wewnątrz było dużo ludzi. 
   "Najwyżej wezmę na wynos" pomyślała. Podeszłą do tablicy, wciskając kolejne punkty zamówienia, zapłaciła i z numerkiem w ręku czekała na swoją kolej. W pobliżu zwolnił się hocker, więc szybko usiadła i obserwowała pojawiające się numery zamówień. Jej było chyba dwudzieste w kolejce.
   Spoglądała na jedzących ludzi - młodzi, starsi, ciemnoskórzy, latynosi - totalna mieszanka. Przy czym  nikt na nikogo nie zwracał uwagi.
    Do tablicy podeszło dwóch mężczyzn w czapkach z daszkiem i  bluzach naciągniętych na nie. Yennie wydawało się, że rozmawiają w jakimś dziwnym języku, ale w Macu panował gwar, więc mogła się przesłyszeć. Przypatrywała im się jeszcze przez chwilę, myśląc, że w ich sylwetkach jest coś znajomego, ale dźwięk wywoływanego jej numeru zamówienia przywrócił ją do rzeczywistości. Zabrała torbę z  jedzeniem i przeciskała się do wyjścia. Przechodząc obok tych dwóch chłopaków, zaczepiła torebką o stolik, a ta upadła prosto pod nogi jednego z nich. Schylili się po nią obydwoje, jednak on był szybszy. Podał jej torebkę, a ona, zawstydzona, nie patrząc na niego, złapała swoją własność i szybko opuściła Maca, bąkając pod nosem "dziękuję i przepraszam".
   Pobiegła w stronę hotelu. Jak najszybciej chciała znaleźć się w pokoju. Już wystarczy obciachu na dzisiaj. Winda na szczęście była na dole. Wpadła do środka, nadusiła przycisk i po chwili już była na swoim piętrze. Nacisnęła klamkę, ale drzwi ani drgnęły, co znaczyło, że mamy już nie było. Odblokowała kartą zamek i weszła, rozrzucając buty pod podłodze. Postawiła jedzenie na stole i z ulgą rzuciła się na łóżko.  Wyciągnęła telefon. Z ekranu wyświetlacza patrzała na nią uśmiechnięta twarz Jeongina.
                      ~~~~ <> ~~~~

lisek.stepowy

   Inniemu wcale nie chciało się nigdzie wychodzić, ale Seungmin tak długo truł mu dupę, że ten w końcu dał za wygraną. 
   Już w  windzie założyli czapki i kaptury na wierzch, nie chcąc, żeby ich ktoś rozpoznał. Jako, że w McDonaldsie było dużo ludzi, szybko zamówili przez tablicę co chcieli i oczekiwali na odbiór zamówienia, starając się nie rzucać w oczy. W sumie to za bardzo nikt na nich nie zwracał uwagi - Los Angeles było mieszanką wielu kultur i dwóch Azjatów zupełnie się nie wyróżniało. Przynajmniej dopóki ktoś im się uważnie nie przyjrzał. A Inne miał dziwne wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Dyskretnie obrócił głowę, ale nie dostrzegł nikogo patrzącego na nich. Jakaś dziewczyna siedziała na pobliskim hockerze, patrząc na wyświetlające się numery, po chwili podeszła po odbiór. Wysoki Latynos zaraz za nią, więc Innie pomyślał, że to pewnie para i już nawet nie zwracał na nich uwagi. Do chwili, kiedy dziewczynie, niosącej torbę z jedzeniem, upadła torebka, wprost pod nogi Yanga. 
   Schylili się obydwoje, on szybciej. Podał jej torebkę, bąknęła "dziękuję i przepraszam", nawet nie patrząc na niego i szybko wyszła z Maca, zostawiając osłupiałego Jeongina na środku. 
   To była dziewczyna z koncertu!
- Ej, Bob, żarcie! - Seungmin już drugi raz szarpał go za rękaw - co się z tobą dzieje?!
  Yang wykonał ruch jakby oganiał się od natrętnej muchy i wybiegł z restauracji. Mił nadzieję, że dziewczyna nie odeszła za daleko. Jednak blondwłosy anioł zniknął. Innie pobiegł do hotelu. Zdesperowany dopadł recepcji.
- Przepraszam, przed chwilą wchodziła tu taka ładna dziewczyna, może mi pani powiedzieć, w który pokoju mieszka?
- Niestety. Nie udzielamy informacji o naszych gościach - odparła sucho recepcjonistka.
- Proszę... naprawdę mi zależy. - Chłopak był w stanie zrobić nawet z siebie idiotę, byle tylko zobaczyć ją znowu.
- Przykro mi, ale nie mogę panu pomóc. 
   Oklapł zupełnie, jakby uszło z niego powietrze. Za plecami usłyszał głos Minniego.
- Coś tak wyleciał, wariacie?
- Nieważne - mruknął chłopak. - Daj to jedzenie. Idę się położyć.
   W milczeniu wjechali na górę.
- Na pewno nie chcesz pogadać?- zapytał Kim jeszcze raz . 
- Na pewno! Nic mi nie jest.
    Wszedł do pokoju i walnął się w butach na łóżko. Było mu wszystko jedno, czy je uwali. Zupełnie odechciało mu się jeść.  Odechciało  mu się żyć.


You Are My BreathWhere stories live. Discover now