48

147 12 3
                                    

Mimo wygodnego łóżka w pokoju gościnnym na Glacier Rue 17, Chan przez większość nocy nie zmrużył oka. Myślał o małym chłopczyku, śpiącym za ścianą i o jego mamie. Nie miał pretensji do Charlotte. Wieczorem, gdy Junseo już zasnął, utulony przez ojcowskie ramiona, Chris z Yenną długo rozmawiali. Dziewczyna powiedziała mu wszystko - o  rozpaczy matki po ich rozstaniu, o szoku związanym z ciążą i głupim uporze rodzicielki, aby Chris nie wiedział o synu. Rozumiał to, sam nie wiedziałby jak postąpić w takiej sytuacji. Padło również pytanie o Martijna.  Im dłużej Yenna o nim mówiła, tym bardziej Chan miał wrażenie, że dwudziestolatka odczuwa niechęć do partnera matki. Próbował być obiektywny, lecz gdy Yenna oznajmiła, że czterdziestolatek ani razu nie pojawił się w szpitalu, ba! nawet nie zadzwonił, by spytać o stan Charlotte, Bang uznał, że ten jest totalnym fiutem. A sądząc po reakcji Yenny na ten epitet, podzielała w pełni jego zdanie.

Swój związek z Tzuyu określił jako niezobowiązujący. Widywali się, owszem, czasem sypiali ze sobą, ale ostatnio jakoś ich znajomość bardzo się rozluźniła. Doszedł do wniosku, że Tajwanka po pierwszym zachwycie przejrzała na oczy. Niespecjalnie się tym przejął.

Przed rozejściem się do swoich sypialni zajrzeli jeszcze do Junseo. Chris okrył małego kołderką i pocałował w czoło, co niesamowicie rozczuliło jego starszą siostrę.
                    ~~~~ <> ~~~~

Ranek przywitał Yennę piękną słoneczna pogodą. Nie było śladu po zimie sprzed tygodnia. Przeciągnęła się leniwie, po czym, tknięta impulsem, wyskoczyła jak oparzona z łóżka.

Junseo! I Chan! 

Szybko zrobiła poranną rutynę, wskoczyła w dresy i zajrzała do pokoju brata. Pomieszczenie było puste. Zmartwiała. 

- Junseo! - krzyknęła przerażona.

Zza drzwi gościnnego wyłonił się Chris. 

- Jest u mnie. Usłyszałem, że płacze i poszedłem do niego. Chyba coś mu się przyśniło, bo był przerażony, więc wziąłem go do siebie. Śpi jeszcze - odsunął się nieco, a Yenna ujrzała rozłożonego na poduszce malucha.

- Trzeba było mnie obudzić - powiedziała zawstydzona. Boże! Jak mogła nie słyszeć brata!

- Nie było potrzeby, i tak nie mogłem spać - roześmiał się cicho. - A mały praktycznie zaraz zasnął, więc nie chciałem cię niepokoić.

Yenna spojrzała z uznaniem na Banga. Egzamin z ojcostwa zdawał celująco. Ech! Czemu mama była taka uparta?...

Właśnie! Mama!

- Jak tylko Christina przyjdzie, chciałabym pojechać do szpitala. Jedziesz ze mną? - spytała, znając doskonale odpowiedź.

- Oczywiście!

- Wobec tego zaraz zrobię śniadanie i jak tylko babi dotrze, to będziemy się zbierać.

Pani Duplantier przyszła jakieś czterdzieści minut później, razem z Sharon, która wpadła, aby się pożegnać, bo wracała do Amsterdamu.  Gdy zobaczyły Chana przy kuchennym stole z Junseo na kolanach, stanęły jak wryte. 

- Czy to jest tata mojego wnusia? - Christina szturchnęła równie zaskoczoną Sharon.

-Dzień dobry paniom. - Chris zdjął z kolan synka, posadził go na krześle obok, a sam podszedł do kobiet. - Christopher Bang, tata Junseo. Miło mi panie poznać.

- Sharon Westerholt - przedstawiła się czarnowłosa.

-Christina Duplantier. Gdzieś ty się podziewał, człowieku, tyle czasu?! - starsza pani nie mogła sobie odmówić tego pytania.

You Are My BreathWhere stories live. Discover now