22

162 6 1
                                    

skarpetka.jeongina

  Przez dwa kolejne dni Yenna unikała matki jak tylko się dało, bo ta albo nic nie mówiła, albo wybuchała jak granat. Dziewczyna rozumiała ją doskonale - starsza po prostu szalała z niepokoju.
 W mediach pojawiła się informacja, że ze względu na stan zdrowia, Bangchan trafił do szpitala, ale nie podano żadnych szczegółów. JYP wiedział jak "nakarmić" dziennikarzy, żeby coś wiedzieli, ale nie za dużo. 
  Yenna  w zasadzie mogła dowiedzieć się wszystkiego od Yanga, ale, zła, po ostatniej rozmowie, trwała przy postanowieniu, że się nie odezwie pierwsza.
   Wtorkowym popołudniem wreszcie do matki odezwał się Changbin. Nastolatka nie słyszała rozmowy, bo mama zamknęła się w swojej sypialni, skąd wyszła zapłakana. Dziewczyna zdrętwiała. Popatrzyła wyczekująco na rodzicielkę.
- Nie, nie to co myślisz. Ale nie jest dobrze. Chris miał udar - matka schowała twarz w dłoniach. - Co ja mam teraz zrobić?...
  Yenna przytuliła Charlotte.
- Chcesz do niego lecieć? - było to bardziej stwierdzenie faktu niż pytanie.
  Kobieta tylko potrząsnęła głową.
- To nie takie proste. Nie mam gdzie się zatrzymać, nie wiem jak zareaguje na mnie jego matka i pozostali...
- Od kiedy obchodzi cię opinia innych? - córka była zaskoczona. 
  Charlotte podniosłą wzrok na siedemnastolatkę. Młoda miała rację. Co ją obchodzili inni. Ale pozostawała jeszcze kwestia jej, jakby nie patrzeć, niepełnoletniego dziecka, które musiałoby zostać samo na.. nie wiadomo ile.
- A co z tobą? - spytała.
- Nic się nie martw, postaram się nie  puścić z dymem naszej "rezydencji" - próbowała przekonać ją Yenna. - Jestem już dużą dziewczynką, poradzę sobie. Są wakacje, do szkoły chodzić nie muszę, a pieniądze zarobię sobie sama.
- Ale ja mam kilka pilnych zamówień, które nie mogą czekać. Muszę je skończyć, bo przecież musimy z czegoś żyć.
- To dokończ ta najpilniejsze, resztę przełóż. Ile ci to może zająć?
- Nie wiem, ze dwa - trzy tygodnie. A co jeśli...
- Mamo! - zdenerwowała się w końcu Yenna. - Chcesz tam lecieć, czy nie?!
- Bardzo.
- To nie wymyślaj, tylko chociaż raz zrób co ci mówię.
                     ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

  Charlotte biła się z myślami. Z jednej strony miała ochotę natychmiast wsiąść w samolot i lecieć do Chrisa, a z drugiej strony coś jej mówiło, że raczej nie byłaby tam mile widziana. No i zostawała jeszcze praca. Jak by nie martwiła się o Chana, to jednak musiała z czegoś opłacać rachunki i nie mogła, ot tak sobie zostawić wszystkiego i polecieć na drugi koniec świata. Nawet jeśli córka ją do tego usilnie namawiała. Wpierała sobie, że Christopher na pewno jest pod bardzo dobrą opieką i zapewne nic mu nie grozi, ale gdzieś "z tyłu głowy" czaił się niepokój o niego. 
  Rozważywszy wszystkie za i przeciw, zdecydowała, że zostaje. Jej obecność tam nic nie pomoże, a mogą być z niej tylko problemy. Poza tym do Seulu miała przylecieć matka chłopaka, a z tego, co Charlotte zdążyła się dowiedzieć, Chris jeszcze nie powiedział  jej o nich, więc spotkanie z rodzicielką Banga mogło mieć różne efekty. 
  Potrząsnęła głową, żeby odgonić złe myśli i weszła na górę do pracowni. Trzeba żyć dalej.
                   ~~~~ <> ~~~~

freckled.happiness

  Felix czekał na lotnisku na matkę Chrisa. Trząsł się z zimna, bo był tylko w bluzie. Miał, co prawda zabrać kurtkę i pewnie by to zrobił, gdyby nie fakt, że koszmarnie zaspał. Wybiegł więc z dormu ubrany w to, co było pod ręką, zamawiając uprzednio taksówkę. Na szczęście trafił na ogarniętego kierowcę, który sprawnie dowiózł go do celu 20 minut przed czasem.
  Stał teraz, dygocząc i szczękając zębami, i wypatrywał drobnej kobiecej sylwetki. Pojawiła się wreszcie - zmęczona, w ciemnych okularach, zapewne kryjących zapuchnięte oczy. 
- Dzień dobry, pani Bang - podał jej rękę, kłaniając się. Przytuliła go do siebie. Trwali kilka chwil w uścisku, aż wreszcie kobieta odsunęła się od Lee, ocierając załzawione oczy. Felix czuł się niezręcznie - nie był najlepszy w pocieszaniu. Zabrał jej bagaże i poprowadził za sobą do taksówki.
- Ma pani zarezerwowany hotel, czy zatrzyma się pani u nas? - spytał, siedząc już we wnętrzu pojazdu. 
- Nie, zatrzymam się u brata. - No tak, Felix całkiem zapomniał o seulskiej rodzinie Chana. - Teraz jednak chciałabym jechać do mojego chłopca.
- Obawiam się, że o tej porze mogą nas nie wpuścić - była 5 rano. - Proponuję się odświeżyć i może trochę przespać. Jak będzie pani gotowa, proszę zadzwonić, przyjadę.
- Nie kłopocz się, Lixie, brat na pewno mnie zawiezie.
- Jak pani uważa.
  Taksówkarz zaparkował pod domem wuja Chrisa, więc Felix wyskoczył i otworzył Jessice drzwi z drugiej strony. Kierowca podał mu bagaż kobiety, na którą czekał już brat.
- Dziękuję ci za wszystko - przytuliła chłopaka, a potem zniknęła szybko we wnętrzu domu.
   Lixa zaś taksówkarz odwiózł do dormu.
                       ~~~~ <> ~~~~

australian_eomma

   Jessica siedziała przy łóżku Chana. Jej ukochany chłopczyk wydawał się taki kruchy. Przypięty do aparatury, leżał całkiem bez ruchu.
- Synku, mówiłam ci, żebyś się nie przemęczał... jak zwykle nie posłuchałeś... - nie było ważne, że Chris jej nie słyszy, miała potrzebę mówienia do swojego dziecka. - Czemu jesteś taki uparty?... - westchnęła i otarła łzy.
  Zawsze się przepracowywał. Taki już był. Pracowity i obowiązkowy. Nieraz prosiła, żeby trochę zwolnił tempo, ale on tylko mówił, że musi opiekować się "swoimi dziećmi", jak nazywał resztę zespołu. Mogli przyjść do niego o każdej porze dnia i nocy ze swoimi problemami, a on zawsze starał się im pomóc jak najlepiej umiał. Nie negowała tego - sama go tak wychowała.
   Ktoś cichutko zapukał. Drzwi uchyliły się i wsunęła się przez nie głowa Changbina.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, wejdź. 
  Chłopak usiadł obok Jessiki.
- Nie obudził się?
- Nie, bez zmian. Lekarze obawiają się uszkodzenia mózgu. Nie wiadomo ile leżał na tym balkonie. Gdyby nie ty... Dziękuję ci, Binnie - kobieta uścisnęła dłoń chłopaka. 
  Bez namysłu przytulił jej drobną postać. Czuł, że tego potrzebuje - oparcia i empatii.
- Powiesz mi, co mogło go do tego doprowadzić? - spytała. 
  Changbin nie wiedział, czy Chan mówił matce o Charlotte. Ale, ponieważ  i tak miałaby się dowiedzieć, zdecydował, że powie.
- Po przylocie ze Stanów mieliśmy awanturę z Parkiem. Wyszło na jaw, że Innie w Los Angeles spotykał się z dziewczyną i papparazzi zrobili im zdjęcie. CEO się wściekł i chciał zawiesić Jeongina, ale Chan stanął w jego obronie i wygarnął Parkowi prawdę w oczy. Przy okazji wyszło, że on też spotyka się z kimś. A mianowicie z matką tej dziewczyny. 
  Jessica zdębiała. Jej malutki syneczek?! Kobieta?! Mająca w dodatku nastoletnią córkę?!
- Ale jak do tego doszło? Że oni... razem...?
  Changbin opowiedział matce Chrisa wszystko od początku. Ta słuchała i widać było, że z każdym słowem coraz mniej jej się to podoba.
- Kiedy zabrała go karetka, zadzwoniłem do niej, żeby ją powiadomić, wczoraj też z nią rozmawiałem. Jest wstrząśnięta i obwinia się o wszystko.
- I słusznie! - wybuchła kobieta. - Gdyby nie ona i jej córka, mój syn nie leżałby teraz w szpitalu!
  Seo był zaskoczony reakcją Jessiki. Dotychczas matka wspierała Chana we wszystkim i nie wtrącała się do jego życia. Ale do tej pory nigdy nie chodziło o inną kobietę.
- Dasz mi jej numer telefonu? Chciałabym z nią porozmawiać.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, pani Bang - Bin żałował, że powiedział je to wszystko.
- Jeżeli ty mi go nie dasz, to zdobędę go w inny sposób - wysyczała.
   Wyjął więc telefon i przesłał jej numer Charlotte.
- Proszę, niech pani nie robi nic niemądrego. Charlotte i tak bardzo to przeżywa.
- Nie obiecuję, ale postaram się porozmawiać z nią spokojnie.
                     ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

 Było już dobrze po 23, ale Charlotte jeszcze nie spała. Siedziała przed laptopem i uzupełniała zamówienia. Kilka było pilnych, więc, niestety, nie było opcji, żeby to zostawić i lecieć do Korei. Wyłączyła komputer i chciała iść do łazienki, kiedy zadzwonił telefon. Kolejny nieznajomy numer. Nauczona doświadczeniem odebrała od razu. To mogło być coś ważnego.
- Halo?
- Pani Charlotte? - to nie był głos żadnego z chłopaków.
- Tak, a z kim rozmawiam?
- Jessica Bang, jestem matką Chana. Chrisa.
- Bardzo mi miło, pani Bang... - zaczęła Charlotte, ale tamta jej przerwała.
- A mnie nieszczególnie. Proszę się odczepić od mojego syna. To przez panią wylądował w szpitalu! I przez pani córkę! Zdaje sobie pani sprawę, że on może już nigdy nie wrócić do zdrowia?! Bo pani zachciało się romansów z moim synem! - krzyczała Koreanka.
- Proszę na mnie nie krzyczeć - przerwała jej stanowczo Charlotte.  - To pani syn pierwszy zainicjował kontakt,  nie, ja. W moich najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że tak może się stać. I proszę mi nie mówić, że to moja wina, bo ja dostatecznie czuję się winna z tego powodu. Myśli pani, że nie jest mi ciężko? Że nie zamartwiam się o  niego? Pani ma go na wyciągnięcie ręki, a ja jestem daleko i mogę się opierać tylko na tym, co ktoś mi przekaże. Proszę mi uwierzyć, kocham bardzo pani syna i nigdy nie zrobiłabym nic przeciwko niemu. Jeżeli trzeba będzie, usunę się z jego życia. Ale o tym on zadecyduje, nie pani.
- Więc proszę to zrobić. Proszę się więcej z nim nie kontaktować. A teraz żegnam! - rozłączyła się. 
  Charlotte siedziała bez ruchu. Było dokładnie tak jak się obawiała - matka Chrisa jej nie akceptowała. Nie zamierzała jednak odpuszczać. Dopóki Chan sam tego nie zechce, nie zerwie z nim kontaktu. I żadna zazdrosna i roszczeniowa mamusia jej w ty nie przeszkodzi!

You Are My BreathWhere stories live. Discover now