18

163 8 0
                                    

Applepie_with_mint

  Charlotte nie mogła zasnąć. Słyszała jak Yenna płacze w łazience. Bardzo chciała ją przytulić, ale czuła, że gdy to zrobi to będą płakać już obie. Udawała więc, że śpi, aż córka wyszła i zasnęła zawinięta w kołdrę jak naleśnik. Po jakimś czasie również Charlotte udało się zasnąć. Wydawało jej się, że spała bardzo długo, tymczasem minęły zaledwie dwie godziny. Zrezygnowana, włożyła szlafrok i wyszła na balkon. Siedziała, tracąc poczucie czasu. Z zamyślenia wyrwały ją odgłosy przed hotelem. Oparta o balustradę, patrzała jak do znajomych już dwóch wielkich vanów wsiadają Stray Kids. Chris wszystkiego musiał przypilnować - był najlepszym liderem ever. Już prawie wsiadał, gdy skierował wzrok w górę. Pomachał jej, przesyłając całusa. Odwzajemniła. Wsiadł i  samochody ruszyły z podjazdu, a Charlotte rozpłakała się.
                        ~~~~ <> ~~~~

skarpetka.jeongina

- Yenna, wstawaj, bo spóźnimy się na lotnisko! - matka dotknęła ramienia córki. - No już, śpiochu.
  Dziewczyna otwarła zapuchnięte powieki i spojrzała na Charlotte.
- Jeżeli ja wyglądam tak jak ty, to potrzeba nam będzie dzisiaj dużo makijażu.
- Nie chcę cię martwić, ale wyglądasz gorzej - matka próbowała się uśmiechać, ale Yenna dostrzegła smutek w jej oczach.
  Wygramoliła się z łóżka i poczłapała do łazienki. Mama miała rację - nie wyglądała zachęcająco, delikatnie mówiąc. Ochlapała twarz zimną wodą. Pomogło na chwilę. Wrzuciła kosmetyczkę do walizki, przypominając sobie o sweterku w papierowej torbie. Szybko położyła go na wierzchu i zatrzasnęła zamek. Była gotowa do wyjścia.
  Ostatni raz stanęła na balkonie, patrząc na ocean. I na Los Angeles, miasto, które już zawsze miało jej się kojarzyć z Jeonginem.
                          ~~~~ <> ~~~~
 
Applepie_with_mint

Charlotte zadzwoniła do recepcji celem zamówienia taksówki na lotnisko. Jakież było jej zdziwienie, gdy recepcjonista oznajmił, że czeka na nie hotelowy van, który je odwiezie.
Zjechały z bagażami na dół, gdzie Charlotte uregulowała rachunek. Holliday is over.
- Przepraszam, proszę mi powiedzieć, kto wynajął dla nas samochód? Jeżeli, oczywiście , może pan to zrobić. 
   Recepcjonista zajrzał do komputera.
- Van został wynajęty na nazwisko Christopher Bang.
   Chan. Nawet odjeżdżając pomyślał o niej.
                    ~~~~ <> ~~~~

wolf_1003

Samolot wylądował na lotnisku w Incheon. W terminalu koczowało mnóstwo fanów i dziennikarzy.  Przebili się przez tłum, wsiedli do podstawionych samochodów, które zawiozły ich do dormu. Musieli odpocząć, aby następnego dnia stawić się w  wytwórni.
  Chan wszedł do siebie i zamknął drzwi na klucz. Sięgnął po telefon i wystukał "Kocham i tęsknię", wysyłając zaraz wiadomość do Charlotte. Nie przypuszczał, że tęsknota może tak boleć.
                     ~~~~ <> ~~~~

lisek.stepowy

  Cały lot Jeongin nie odezwał się ani słowem. Siedział z kapturem wciśniętym na głowę, słuchawkami w uszach i udawał, że śpi. Chciał, żeby wszyscy zostawili go w spokoju. Tylko Chan wiedział, co się z nim dzieje. Kiedy Innie zerkał na niego, ten cały czas miał nos w telefonie. Zagryzał wargi z bezsilności, chyba ostatkiem sił próbując nie płakać. 
   Gdy znaleźli się już w dormie, Yang popędził szybko do siebie. Jak dobrze, że mieli wreszcie osobne pokoje! Wpadł do środka, zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz. Zdecydowanie nie chciał niczyjego towarzystwa. Chciał tylko Yennę. A ona była tysiące kilometrów od niego.
                    ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

Ojciec Simone czekał już z córką w hali przylotów. Przyjaciółka, widząc Yennę, rzuciła się jej na szyję, piszcząc z radości.
- Dziękuję ci, Ruud, że po nas przyjechałeś - powiedziała Charlotte po krótkim przywitaniu. Pan Simmons spakował walizki do bagażnika i odjechali.
  Dom stał nadal, nic się nie wydarzyło, wszystko było jak przed wyjazdem. Z ulgą weszły do środka, zrzucając byle jak buty w przedpokoju. Simone chciała koniecznie natychmiast pogadać z Yenną, ale jej ojciec stanowczo oznajmił, że spotkają się jutro, bo pewnie są bardzo zmęczone podróżą. Pożegnali się i Charlotte z Yenną zostały same. Zaciągnęły rolety i po krótkiej toalecie poszły spać. Strefa czasowa zrobiła swoje. Trzynaście godzin lotu również.
   Zasypiająca Charlotte usłyszała jeszcze dźwięk wiadomości, ale za bardzo wyczerpana zignorowała go. I tak nie była pewna, czy jej się już nie przyśnił.
                  ~~~~~ <> ~~~~

skarpetka.jeongina

   Siedemnastolatka padła jak przysłowiowy pies Pluto. Nie licząc przerywanych płaczem drzemek poprzedniej nocy, nie spała prawie od dwóch dni. Teraz jednak zmęczenie zaczynało brać górę. Pobieżnie się ochlapała pod prysznicem, wciągnęła piżamę i zakopała się pod kołdrą.
Spojrzała na wiszący nad łóżkiem portret i łzy znowu pociekły jej po policzkach, aż wreszcie, znużona płaczem, zasnęła.
                  ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

  Kobieta obudziła się późnym popołudniem. Zaspana, powlokła się do kuchni zrobić sobie kawy. Nastawiła wodę i sięgnęła po ulubiony kubek. Nigdy nie piła w innym - to było takie jej małe dziwactwo. Nalała wody do naczynia i już po chwili sączyła gorący napój.
  Sięgnęła po komórkę. Kilka nieodebranych połączeń i wiadomości - od Sharon, od klientów i ta jedna, na którą podświadomie czekała. Od niego. 
"Kocham i tęsknię". 
  Zagryzła wargi, żeby nie płakać. Tęsknota aż rozrywała ją od środka.
   Wpatrując się w słowa na ekranie, nieuważnie sięgnęła po kawę. Zawadziła o uszko kubka rękawem szlafroka. Kubek przewrócił się, poturlał po stole i z hukiem rozbił na podłodze. Popatrzała na szczątki naczynia i rozlane resztki kawy, a potem upadła na kolana ze szlochem.
                   ~~~~ <> ~~~~

skarpetka.jeongina

 Yennę obudził huk. Nie do końca przytomna wyskoczyła z łóżka. W kuchni zobaczyła szczątki maminego ulubionego kubka i siedzącą na podłodze, szlochającą rodzicielkę. Bez namysłu dopadła matki i usiadła obok, obejmując ją mocno. Zmusiła się, żeby nie płakać. Chociaż jedna z nich musiała być silna.
                 ~~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

  Odsunęła Yennę i wstała z podłogi, wycierając ręką załzawione oczy. Musiała się ogarnąć, po prostu musiała żyć dalej.
   W lodówce było światło, mleko sprzed wyjazdu, nie nadające się już do spożycia i jakieś resztki dżemu.
- Muszę coś kupić na kolację - powiedziała do córki. - Pojedziesz ze mną?
- Nie, mamuś, nie mam ochoty nigdzie wychodzić - Yenna też najchętniej zakopałaby się pod ziemią.
   Wobec tego Charlotte założyła jakieś randomowe ciuchy, przeczesała włosy i maznęła tuszem rzęsy. Widząc cienie pod oczami, sięgnęła po ciemne okulary. Nie będzie robić  z siebie widowiska. Nie chciało jej się jechać do hipermarketu, więc wybrała sklep państwa Wiensberger. Szybko zrobiła zakupy i podeszła do kasy.
- Dzień dobry,  pani Laundberg - powitał ją pan Wiensberger. - Jak się udały wakacje?
- A, dziękuję, doskonale - Charlotte niespecjalnie miała ochotę na rozmowę, ale nie chciała być niegrzeczna. - Los Angeles  robi naprawdę wrażenie.
- Muszę się tam kiedyś wybrać - uśmiechnął się właściciel. - 39,70.
   Zapłaciła i, wymówiwszy się zmęczeniem, szybko wyszła ze sklepu. Chciała jak najszybciej dotrzeć do domu. 
Trzeba wrócić do rzeczywistości, Charlotte.




Od Autorki:
 Kolejny smutny rozdział. Niestety, nie mogę obiecać, że następne będą lepsze, bo nie wiem, w która stronę pójdzie moja wena. 
felixmylive dzięki za kolejną gwiazdkę :*
 
Do następnego!



You Are My BreathWhere stories live. Discover now