Rozdzał 5 - Wiedzą...

3.5K 69 65
                                    

Po powrocie ze spaceru, od razu pobiegłam do pokoju. Potrzebowałam chwilę dla siebie, chwili samotności.

Gdy już dotarłam do mojej sypialni, usiadłam na ziemi i oparłam się o bok mojego łóżka. Wtedy zadałam sobie pytanie : „Co się stanie, gdy Vince i reszta braci się dowie?" Nawet nie chciałam sobie tego wyobrażać.

Bałam się. Bardzo się bałam tego, jak moi bracia zareagują na wiadomość, że się tnę.

Już wystarczająco obarczałam ich zmartwieniami, związanymi z moimi problemami z odżywianiem, a teraz jeszcze to.

Nie chciałam ich ranić, a robiłam to na każdym kroku mojego okropnego życia.

Tak naprawdę wiedziałam, że to, co robię jest złe i daje jedynie chwilowe ukojenie, jednak nawet chwilowe „odłączenie od prądu" mojego umysłu było zbawienne.

Dlatego, zwiedziona tą myślą sięgnęłam do szafki nocnej, gdzie zostawiłam ostatnim razem cyrkiel, wrzucony na wszelki wypadek do jednego z opakowań z chusteczkami. Chciałam mieć go zawsze pod ręką, dlatego wyznaczył tam jego miejsce. Chwile się zastanawiałam, czy powinnam dać upust emocjom, jednak finalnie uległam. Zrobiłam mnóstwo, dość głębokich ran, gdyż przejechałam cyrklem po tych, które zrobiłam sobie wcześniej, by poczuć większy ból, co mi się bezbłędnie udało.

Wszystko mnie już przerastało. Ciągły brak wytchnienia od natrętnych myśli, teraz strach przed reakcją braci - to było dla mnie po prostu za dużo.

Powoli się podniosłam i poszłam do łazienki obmyć rany, przytrzymując przy nich chwilę papier toaletowy, by zatamować krwawienie.

Płakałam. Cały czas płakałam, nie mogłam się uspokoić.

Gdy wróciłam do pokoju rany cały czas krwawiły, ale nie przeszkadzało mi to już. Byłam obojętna. I tak zapewne Shane przekazał już wszystkim to, co zobaczył, więc nie muszę się już z tym kryć. Nawet nie przebrałam zakrwawionej wcześniej bluzy na rękawach, bo najzwyczajniej w świecie nie widziałam już takiej potrzeby i sensu.

Myśl, że znów zawiodłam, bolała. Bardzo bolała.

Zamarłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, dużo głośniejsze niż zwykle, a zaraz za nimi wrzaski, po których domyśliłam się, że to wkurzony Dylan tak wali do drzwi.

W jednej chwili zaczęłam się trząść, mój oddech stał się płytki, każdy oddech brałam z ogromnym wysiłkiem i bólem. Dusiłam się własnymi łzami.

Slyszałam, jak za drzwiami ktoś wolał moje imię , jednak nie byłam w stanie odpowiedzieć. Coraz ciężej przychodziło mi branie oddechów.

Najwidoczniej moi bracia usłyszeli zza drzwi mój histeryczny szloch i próby łapczywego brania oddechów, gdyż chwilę później drzwi się otworzyły, a do pokoju wpadli wszyscy moi bracia.

Na czele był oczywiście Dylan i Will, który gdy tylko zobaczył mnie - z podkulonymi pod brodę kolanami i opuchniętymi oczami od płaczu- natychmiast do mnie podbiegł, siadając obok i zamykając w szczelnym uścisku.

Ja jednak zdziwiłam się, gdy ujrzałam Will'a i Vincenta, gdyż z tego co było mi wiadomo, mieli dziś być na jakimś spotkaniu.

Po chwili jako pierwszy odezwał się mój ulubiony brat, a na przeciwko mnie ukucnął Shane, który złapał mnie za dłoń i cały czas ją trzymał.

- Ciiii, już, spokojnie, oddychaj malutka. Bierz głębokie oddechy. - instruował mnie Will.

- No już Hailie, wdech i wydech, oddychaj ze mną.

Po jakiś 10 minutach już byłam w stanie wziąć oddech i wtedy przemówił ON.

- Hailie, już lepiej? - zadał pytanie Vincent.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now