Rozdział 28 - Oczy w odcieniu ciepłej zieleni

1.6K 42 26
                                    

Rano obudził mnie cichy głos Will'a, który musiał stać blisko mnie, bo słyszałam go wyraźnie.

I dopiero teraz dotarło do mnie to, co musiało się stać. Skoro budził mnie Will oznaczało to tylko jedno.

Cholera jasna, mój budzik nie zadzwonił!

Fakt ten oznaczał, że nie zostało mi teraz zbyt dużo czasu dla siebie.

Po prostu, kurwa świetnie.

- Malutka, budź się. - to były pierwsze słowa, które zarejestrowałam, gdy ktoś zaczął mnie budzić.

Gdyby nie dodał tego swojego „malutka", to nie wiem, czy udałoby mi się ogarnąć, kto i po co mnie budził.

- Która godzina? - wymamrotałam sennie.

Nienawidziłam wręcz być budzona przez kogoś innego niż mój budzik.

- Po 7, dlatego musisz powoli się zbierać. - myślałam, że naprawdę mój mózg nie zdążył się rozbudzić, przez co się przesłyszałam.

- O boże, zaspałam! - zerwałam się z łóżka w ekspresowym tempie.

- Spokojnie, malutka. Masz jeszcze sporo czasu. Teraz najważniejsze, żebyś zrobiła podstawowe czynności, w tym poszła coś zjeść, bo dłuższy czas już nic nie jadłaś. Zostawię cię teraz, ale pamiętaj o lekach. Musisz je wziąć razem z jedzeniem. - nie słuchałam go zbytnio, bo byłam zbyt zajęta nerwowym szperaniem po szafkach, w poszukiwaniu ubrań, które miałam zamiar dziś założyć.

- Okej, Will. Zaraz przyjdę na dół! - krzyknęłam, by mnie usłyszał, bo głowę zanurzałam teraz w głębinach szafy.

- Czekam na ciebie na dole. - powiedział rozbawiony moich zachowaniem.

Usłyszałam na koniec jego cichy śmiech, a potem zamykające się drzwi, więc zapewne poszedł już na dół.

W końcu znalazłam to, czego szukałam, czyli mój ulubiony outfit. Składał się on z beżowej bluzy z dużym, zielonym napisem, i z tego samego koloru dresów. By wszystko dopełnić, chwyciłam kremową czapkę z białą, markową naszywką.

Był to strój idealny.

Czułam się z nim komfortowo, ponieważ
zakrywał wszystkie moje niedoskonałości, co było z pewnością jego największym atutem.

Poszłam z nim do łazienki, by wziąć szybki prysznic i doprowadzić się do ładu.

Pierwsze, co dostrzegłam, gdy przeglądałam się w lustrze, to nowiutka krosta na mojej skroni.

Cudownie. Jeszcze tylko tego brakowało.

Akurat, gdy pierwszy raz od dłuższego czasu miałam okazję, by postarać się wyglądać naprawdę dobrze, coś musiało się spierdolić.

Tylko westchnęłam i weszłam do kabiny prysznicowej.

Gorąca woda od razu podziała na mnie kojąco.

Rozluźniłam mięśnie, które po wczorajszych ekscesach wciąż były wyczuwalnie spięte. Czułam to przy każdym, bardziej wymagającym ruchu.

Następnie wyszłam z prysznica, a swoje nagie ciało spryskałam obficie mgiełką o zapachu wiśniowym.

Ubrałam się w ubrania, które wcześniej sobie przygotowałam i rozczesałam jeszcze swoje włosy.

Postanowiłam, że zostawię je dziś rozpuszczone, ze względu na czapkę z daszkiem, która miała dopełniać mój wygląd.

Tak prezentująca się i pachnąca, zeszłam trochę zlękniona na dół.

Nie mogłam przewidzieć tego, co któryś z braci miał zamiar do mnie powiedzieć.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now