Rozdział 40 - Musimy porozmawiać

1.4K 49 27
                                    

- O czym tak myślisz, co? - zapytała Maya, w międzyczasie pomagając mi w porannej toalecie.

Widziałam, że ona sama nie czuje się dziś najlepiej, jednak dostrzegłam też, jak bardzo się stara, bym widziała na jej ustach jedynie uśmiech, który mimo jej szczerych chęci, był niezwykle mizerny i mało wspólnego miał ze szczerością.

- O niczym, naprawdę - zapewniłam, jednak tymi słowami próbowałam chyba też przekonać samą siebie, że wcale nie było tak, że zarwałam calutką noc, poświęcając ten czas potwornie męczącemu natłokowi myśli.

Ciocia uniosła brew i posłała mi niedowierzające spojrzenie. Już wiedziałam, że z jej spostrzegawczością nie mam szans wygrać.

- No dobra. O czymś tam myślę, ale to nic ważnego - przyznałam po chwili ciszy i odwróciłam wzrok na ścianę, by czujne oko Mai po raz kolejny nie wyhaczyło mojego kłamstwa.

- Skoro to nic ważnego, to tym bardziej możesz mi powiedzieć, prawda? - zapytała, przysiadając naprzeciwko mnie na krawędzi wanny, trzymając w ręku nasączony tonikiem wacik. Doceniłam, że po raz kolejny wysiliła się na jak najszczerszy i pełen werwy uśmiech.

- Po prostu przez znaczną część noc myślałam o naszej wczorajszej rozmowie. O tym, co mi powiedziałaś. Martwię się o ciebie, Maya - wyznałam, cały czas patrząc w jej piękne i przepełnione ufnością oczy.

Ciocia westchnęła i opuściła luźno ręce na kolana, przenosząc po chwili na nie swój marny i tak wzrok.

Widziałam, że nie czuję się najlepiej, jednak przy mnie nie chciała tego okazywać.

A dlaczego byłam tego pewna?

Najprawdopodniej dlatego, że nasza relacja działała w dwie strony. Ja wiedziałam, jak czuję się ona, a ona, jak czuję się ja. Niby banalne, a jednak tak ważne dla wzajemnego zrozumienia relacji.

- Posłuchaj mnie, Hailie. Jak już wiesz, miałam w swoim życiu cięższy okres. Ale ja już to przepracowałam, a nawet jeśli jeszcze nie do końca tak jest - to wkrótce tak będzie. - Pochwyciła moją dłoń i uśmiechnęła się pogodnie. - Teraz czas najwyższy skupić się na tobie, a nie na mnie. Ja jestem dorosła, poradzę sobie. Ty jesteś na razie tylko nastolatką, której na nowo trzeba wskazać odpowiednią drogę.

- Dorosłość nie oznacza gotowości na wszystko. Nie zawsze człowiek dojrzały jest w stanie znieść pewne problemy, które znikąd go zaatakują - stwierdziłam i ścisnęłam nieco dłoń cioci, chcąc dodać jej otuchy.

- Masz stuprocentową rację, ale ja nie jestem wszyscy, pamiętaj. Mam dla kogo się starać, by było dobrze i ty też. Masz pięciu braci. Co prawda trochę rąbniętych i delikatnie skrzywionych z paru stron, ale jednak to są osoby, które cię kochają. Takie, które skoczą za tobą w ogień, jeśli będzie trzeba. Zawsze będą przy tobie i nic tego nie zmieni. - Uniosła dłoń i pogładziła nią delikatnie mój policzek.

- Wiem o tym, ale nie potrafię im przekazać tego, jak się czuję. Ile bym dała żeby mieć choć jedną siostrę, z którą mogłabym porozmawiać z dużo większą swobodą...

- Ja na razie się nigdzie nie wybieram, więc masz jedną do dyspozycji. Całodobowo - dodała i wymierzyła we mnie palcem wskazującym, uśmiechając się przy tym zaczepnie.

Odwzajemniłam gest i delikatnie wystawiłam w jej stronę wyprostowane ręce, chcąc znaleźć się w jej uścisku. Zrozumiała, co chciałam jej przekazać, gdyż chwilę później nachyliła się nade mną i wtuliła, dając tak często bijące od niej, poczucie bezpieczeństwa i nadziei. Nadziei na to, że będzie lepiej.

I akurat w tej chwili, którą stuprocentowo zdecydowałam się poświęcić oddaniu wobec czułości cioci, ktoś zapukał do drzwi łazienki.

- Hailie, jesteś tam? - krzyknął stojący za drzwiami Will.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz