Rozdział 9 - Kocham Cię, Tony

2.4K 52 31
                                    

Następne dni mijały mi podobnie jak każde poprzednie. Czyli w dużym skrócie - okropnie.

Moje samookaleczanie z każdym dniem przybierało na sile, gdyż robiłam to coraz częściej, ale w miejscach, gdzie moi bracia, nawet sprawdzając mnie, raczej nie mogliby tego zauważyć.

Nie chciałam ich okłamywać, ale nie potrafiłam inaczej. Było mi zwyczajnie źle.

Doceniałam, że chcieli mi pomóc, ale ja już byłam po prostu zmęczona tym wszystkim.

Brakowało mi sił, by walczyć dalej sama ze sobą. Tylko ja tak naprawdę wiedziałam, jak popieprzone było to wszystko i jak zabijało mnie to od środka.

Jak wyniszczające było to uczucie bycia najgorszym człowiekiem, zupełnie nieliczącym się dla innych, niepotrzebnym, tkwiącym w wiecznych problemach.

Na terapii starałam się rozmawiać, jednak zachowywałam przy tym ostrożność, gdyż miałam świadomość, że moja terapeutka musiała zdawać relacje moim braciom z naszych spotkań.

Mimo, iż byłam kontrolowana w trakcie posiłków, to i tak większość z nich zwracałam, gdy tylko miałam taką możliwość.

Coraz bardziej podobało mi się to, co widziałam w lustrze, jednak z drugiej strony wiedziałam, że moim braciom to z pewnością się nie spodoba.

Nie martwiłam się tym jednak teraz, ważne było dla mnie, bym wreszcie mogła poczuć się dobrze sama ze sobą.

Obudziłam się dziś bardzo wcześnie, dużo za wcześnie.
Gdy usiadłam na łożku, zerknęłam na godzinę - była 4:30.

Już od jakiegoś czasu miałam problemy ze snem i budziłam się w środku nocy.

Jednak ból, który czułam za każdym razem spoglądając w jedno miejsce, był nie do opisania. Gdy moje oczy ujrzały ponownie zdjęcie moich bliskich - mamy i babci, które zawsze miałam przy swoim łożku - nie mogłam już wstrzymać łez.

Czułam się bezpieczniej, mając je przy sobie, chociaż w takiej formie. Jednak bliskość, płynąca z tego zdjęcia, fala wcale nie tak odległych wspomnień, za każdym spojrzeniem w nie, wbijała mi nóż prosto w serce, a moje ciało przeszywał ból nie do opisania.

Nigdy nikt i nic nie zastąpi mi ich obecności obok mnie, w moim życiu. Nigdy nie usłyszę z tego obrazka ich melodyjnych głosów, które zawsze potrafiły ukoić moje stargane emocje.

I to właśnie bolało najbardziej. Że nie wróci już to, co było dla mnie wszystkim. One były dla mnie wszystkim. A teraz?

Moje życie rozbiło się na kawałki z prędkością światła. Wszystko straciło sens.

Powinnam być teraz z nimi, gdzieś tam u góry, a zamiast tego, wylądowałam w obrzydliwie bogatym świecie z piątką braci, chuchającymi mi na kark każdego dnia. Nie wspominając już nawet o tych wszystkich zakazach i ograniczeniach.

Nie winiłam ich za to, co się przydarzyło mojej babci i mamie, co było oczywiste. Wręcz przeciwnie - doceniałam to, że mnie wpuścili do swojego życia. Ja jednak wolałabym jechać wtedy tym pierdolonym samochodem i nie musieć przeżywać teraz tego, co się dzieje w mojej głowie.

Sięgnęłam po zdjęcie i przytuliłam je do swojej piersi, po czym zaczęłam płakać.

Tak bardzo chciałabym móc się do nich przytulić, chociaż ten jeden, ostatni raz. Móc powiedzieć im, ile dla mnie znaczą. - pomyślałam, jednak to wszystko było już na nic, bo zostało mi to po prostu brutalnie odebrane.
Pozostało mi jedynie żyć wspomnieniami.

By choć na moment zapomnieć o tym, co czuję, sięgnęłam po ostrze spod mojej poduszki.

Ostatnim razem, Will mi ją zabrał, więc wtedy wyjęłam ostrze z mojej szkolnej temperówki.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now