Właśnie popełniałam kolejny błąd swojego życia, co - w moim przypadku - nie było żadną nowością.
Było po północy, a gra w butelkę w salonie wciąż się toczyła. Jednak bez nas. Mówiąc o nas, miałam na myśli siebie oraz Noah.
Tak, wyzwanie wyznaczyło naszą dwójkę, a genialna Mona zadecydowała, że mamy iść na górę i cytuje „robić swoje".
Nie wiem co miała na myśli, albo i wiem, ale wolałam nawet o tym nie myśleć.
Wylądowaliśmy finalnie w pokoju Mony, a słysząc od zewnątrz skrzek przekręcanego zamka drzwi, miałam ochotę ją udusić.
Usiadłam jednak tylko bezsilnie na łóżku, nieco się przy tym chwiejąc, a na koniec pochylając lekko całe ciało do przodu.
Noah także przysiadł na materacu obok, jednak on był dużo bardziej pijany, niż ja.
Tak, złamałam dane słowo i jeśli bracia nie pozwolą mi nocować u Mony, jestem już jedną nogą w grobie...
A najgorsze było to, że napisanie sms odpadało. Żaden z moich braci nie uwierzyłby, gdybym zamiast zadzwonić napisała po prostu głupią wiadomość, a zwarzywszy na mój stan - zapewne z niemałymi błędami...
- To co robimy? - zagadnął pijackim tonem Noah, siedzący tuż obok mnie. Lekko seplenił, ale ja nie byłam dużo lepsza od niego.
- A co mamy robić? - spojrzałam na niego spod byka, niezadowolona, że los tak ze mną kpi. - Czekamy, aż wreszcie ktoś nas wypuści. Tyle. - Dorzuciłam i odwróciłam wzrok na ścianę przez sobą.
Mona miała niezwykle wygodne łóżko, na którym zawsze lubiłam się wylegiwać, ale tym razem wyjątkowo mnie ono nie zachęcało.
- Zawsze możemy jakoś spożytkować ten czas - szepnął mi do ucha, znajdując się nagle w minimalnej odległości od mojego ciała. Czułam, jak jego ciepły oddech zderza się z moją skórą, tak, że aż przeszły mnie dreszcze.
- Podziękuję - odparłam uprzejmie, acz stanowczo, jednak ciężko było mi ukryć, że jego propozycja nieco zbiła mnie z tropu.
Chciałam się nieco od niego odsunąć, czując się mało komfortowo, podczas gdy znajdował się aż tak blisko mnie, jednak w momencie, gdy uniosłam się, aby zwiększyć między nami dystans, pociągnął mnie za dłoń, usadzając tym samym okrakiem na swoich kolanach.
Chwilę patrzyłam się wprost w jego oczy, oniemiała i może nawet nieco onieśmielona tym nagłym , niespodziewanym ruchem. Jednak w końcu przełknęłam zgęstniałą ślinę i przemówiłam pewnie:
- Puść mnie, Noah, chcę wstać - powiedziałam, ale on nie ustępował. Trzymał swoje dłonie na mojej talii, a każdą podjęta przeze mnie próbę wstania z jego kolan szybko ucinał, nim zdążyła na dobre się rozpocząć.
- Gdzie mi uciekasz?- uśmiechnął się zadziornie. - Pomysł logicznie. Zarówno ty, jak i ja będziemy mieć z tego same korzyści. Więc... dlaczego nie? - przekonywał, a w jego głosie pobrzmiewało nieuzasadnione rozbawienie.
Gdy rozchylałam już usta, by odpowiedzieć, żeby spadał na bambus z takimi propozycjami, moje usta zetknęły się z jego pełnymi, miękkimi wargami.
Z początku próbowałam walczyć z jego dotykiem, jednak, gdy poczułam, jak przyjemny on jest, nie oponowałam, a zaczęłam myśleć, czy może faktycznie nie miał racji.
YOU ARE READING
Hailie Monet - zaburzenia odżywiania
Short Story16 - letnia Hailie Monet po raz kolejny wraca do ( jak myślala) zakończonego w przeszłości epizodu z zaburzeniami odżywiania. Po raz kolejny zagłębia się w świat anoreksji, co prowadzi ją do kolejnych problemów. Zaczyna uciekać od problemów sięgają...