Rozdział 32 - potwierdzenie przynależności do rodziny

1.8K 38 66
                                    

Leżałam wycieńczona na kanapie w salonie.

Czułam się pozbawiona wszelkich sił na stawianie się braciom, którzy udowodnili dziś, że zupełnie nie interesują ich moje uczucia.

Wpatrywałam się w sufit, odczuwając co jakiś czas ból, kiedy Cam dotykał moich ran, które opatrywał. I które ja sama sobie zrobiłam.

Nie żałuję tego.

Jedyne, co poruszyło mnie teraz dużo boleśniej, niż wszystko inne w zaistniałej sytuacji, było to cholernie zmartwione spojrzenie mojego ojca, który co jakiś czas zerkał na moją wykrzywiającą się w grymasie cierpienia twarz.

Tak bardzo nie chcę cię ranić, tato...

Jego oczy nie wyrażały złości, żalu, czy nawet jakiegokolwiek wyrzutu. Były przepełnione smutkiem, troską, a nawet dopatrzyłam się w nich pretensji, tyle że nie kierowanych do mnie, a do samego siebie.

Nie wiń się, proszę...

Chciałam móc mu wykrzyczeć, że jest on ostatnią osobą na mojej liście, do której mogłabym mieć jakieś wąty.

On jest dla mnie zawsze taki dobry...

Bracia stali gdzieś z boku i przyglądali się całej tej scenerii, rozgrywajacej się przed ich oczami.
Żaden z nich nawet słowem się nie odezwał od momentu, kiedy zostałam tutaj przetransportowana w ramionach ojca.

Nawet nie stać ich na głupie przeprosiny.

A może to ja znowu zawiniłam?

Może gdybym nie sprowokowała ich tą głupią sukienką, to nic takiego by się nie wydarzyło?

Równowaga powoli do mnie wracała, ale wir myśli ciągle nade mną wisiał. Nadal byłam niespokojna. Z początku szarpałam się i nie chciałam niczyjej pomocy, ale mojego zdania nikt nie brał na poważnie, zważywszy na stan, w jakim byłam.

Wyglądałam teraz zapewne jak siedem nieszczęść. Wreszcie mój wgląd zewnętrzny przypominał ten w środku.

W życiu nie myślałam, że kiedyś jedyną drogą ucieczki stanie się dla mnie zadawanie sobie bólu i to w tak drastyczny i niemiły dla oczu sposób.

Leżąc tak obezwładniona, przemknęło mi przez głowę wspomnienie mojej rozmowy z Will'em.

Po co obiecywał?

Po co mówił, że będzie lepiej?

Po co dał mi złudną nadzieję?

Niepotrzebnie o tym pomyślałam, bo moje oczy znów zaczęły mnie piec i ujawniać mój stan emocjonalny.

Cholerne emocje.

Odwróciłam głowę, by nikt nie zdołał zobaczyć moich łez, które były dla mnie jedynie oznaką słabości i niemocy.

Poczułam czyjeś palce na swojej brodzie, ale dzielnie walczyłam, by nie ulec osobie, która próbowała nakierować ją na siebie.

Nie będę na nikogo patrzeć, nie teraz...

Moja fizyczność była dużo słabsza od osoby, która chwilę się ze mną siłowała, więc bez większego problemu moja głowa została przekręcona w pożądanym nią kierunku.

Zetknęłam się z przyjemnym kolorem tęczówek Cama, który skończył zakładać bandaże na moje kolana. Rękę zabandażował mi w pierwszej kolejności, więc zajmował się dotychczas tylko poranionymi przez odłamki szkła nogami.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang