Rozdział 18 - ktoś ważny

1.9K 45 38
                                    

Z Vincentem rozmawiałam jeszcze dość długi czas.

Przekazał mi, że jeśli sama terapia mi nie pomoże, będę zmuszona przyjmować leki.

Nie chciałam tego, dlatego zdecydowałam się choć odrobinę postarać, by tego uniknąć.

Ze względu na to, że wczoraj nie mogłam zasnąć przez moje marne samopoczucie, dziś wstałam późno, bo o 11.

Na szczęście Will odwołał moje dzisiejsze zajęcia, gdyż w nocy sam musiał się pofatygować, by przynieść mi tabletki na ból głowy.

Po przebudzeniu poszłam się ogarnąć do łazienki. Nie wyglądałam zbyt dobrze, ale nie zależało mi jakoś szczególnie na pięknym odbiciu w lustrze.

Miałam już to gdzieś.

Ważne, że ból ustąpił.

Załatwiłam w toalecie podstawowe potrzeby, po czym wyszłam i przebrałam się w wygodny dres.

Położyłam się na łożku, założyłam słuchawki na uszy i czekałam, aż ktoś przyjdzie, by zawołać mnie na śniadanie.

Jak się okazało, długo nie musiałam czekać.

Nie słyszałam jednak, jak ktoś pukał, przez głośną muzykę pobrzmiewającą w moich słuchawkach.

Muzyka była dla mnie darmową terapią, która pozwalała mi - podobnie jak książki - wyciszyć się i zapomnieć o problemach, które mnie otaczały z niemalże każdej strony. Dawała mi ukojenie, które nie miało ceny.

Chwile później, w wejściu pokoju, moim oczom ukazał się Shane.

- Hej, mała. Śniadanie czeka na dole, jest już trochę późno, także chodź. - poinformował mnie brat, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Hej, już idę. Czemu nie w szkole? - spytałam i również sprzedałam mu ciepły uśmieszek, jednak godny siostrzano - braterskiej relacji.

- Odwołali nam, ale nie ważne. Czekamy na dole. - oznajmił i wyszedł.

Kiedy Shane opuścił pokój, poszłam jeszcze po moje ulubione, puchate kapcie i zeszłam na dół.

W jadalni przy stole siedział tylko Tony, a Shane właśnie zmierzał w jego stronę z talerzem wypełnionym po brzegi tostami francuskimi.

Lubiłam je, gdyż Eugenie przygotowywała je za każdym razem wyśmienicie.

Jednak ostatnio dużo się zmieniło, a mój żołądek zamiast ucieszyć się na myśl o takim jedzeniu, zwyczajnie się skurczył, skutecznie hamując mój głód i apetyt.

Planowałam zjeść, a potem, w razie gdybym miała wyrzuty sumienia - zwrócić to, co zjadłam.

No normalnie plan idealny. Do czasu.

- Siadaj i nawet nie mów, że nie jesteś głodna, bo to nie przejdzie. - wyprzedził i przewidział mnie w jednym Shane.

- Dobra, dobra. - burknęłam i usiadłam na przeciwko bliźniaków.

Czułam ich wzrok, gdy zakładałam sobie nie za dużą porcję, ale to zignorowałam. Oni za to nie zamierzali brać ze mnie przykładu.

- Co tak mało, mała dziewczynko? - odezwał się Shane.

- Nie dam rady zjeść więcej, serio. - próbowałam go przekonać, ale jego mina mówiła wszystko.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now