Po skończonej rozmowie z terapeutą, zaczęłam dopinać na ostatni guzik swoje wakacyjne bagaże.
Wszyscy krzątali się po parterze jak mrówki, nie wspominając już nawet o żrących się bliźniakach o byle gówno.
Nie mieliśmy już za dużo czasu, bo wylot był o 14, a była godzina 11.
Na lotnisku mieliśmy być najpóźniej o 12, żeby zdążyć przejść przez odprawę.
W swoim pokoju dopakowałam ostatnie rzeczy do swojej zielonej, markowej nerki, stanowiącej jeden z moich bagaży podręcznych i zeszłam po schodach.
Z walizkami nie musiałam się męczyć, bo wszystkie były już zapakowane do auta.
W tym moje ukochane książeczki.
Na dole czekali już na mnie, zwarci i gotowi bliźniacy i Dylan.
Ci pierwsi wykłócali się o coś, a mój wredny braciszek stał z boku i po prostu się z nich śmiał.
Uroczo.
- Dłużej się nie dało, dziewczynko? To, że mamy prywatny samolot, nie oznacza, że nie mamy zaplanowanej godziny wylotu co do minuty. - spojrzał na zegarek roześmiany Dylan.
- Wzięłaś ze sobą leki, mała? Will kazał ci przypomnieć. - gdyby nie wspomniał mi o nich Shane, który na chwilę łaskawie przerwał swoją sprzeczkę z Tonym, z pewnością bym zapomniała.
- Jezu, wyleciało mi to z głowy! Poczekajcie tu! - pobiegłam w stronę kuchni i chwyciłam opakowania leków, naszykowane przez Eugenię na blacie.
Usłyszałam tylko, jak chłopaki wzdychali z poirytowaniem
Poszłam do przedpokoju, gdzie zdążyli się przemieścić i już chciałam schować leki do swojej poręcznej nerki, ale przerwano mi tę czynność.
- Ej, ej, ej, nie tak szybko, dziewczynko. Te leki to do mnie. - wystawił w moją stronę swoją rękę Dylan, zakładając sobie drugą buta.
- Co? Po co niby? - byłam zaskoczona jego słowami.
Ale po chwili, gdy zastanowiłam się nad tym, dlaczego to powiedział, oczy mało nie wyszły mi z orbit ze zdziwienia.
Myśleli, że będę mogła chcieć się zabić?
Tak to wyglądało i nie ukrywam - zabolało mnie to.
Aż tak mi już nie ufali? Serio?
Bracia spojrzeli po sobie znacząco, a moje oczy zaszły łzami.
Jak oni mogli?!
- Po prostu je daj. Tobie raczej bez różnicy, u kogo one będą. - sprostował Dylan, ale nie uwierzyłam w wyjaśnienie jego słów.
Za bardzo mnie to zabolało, by to skomentować, więc zacisnęłam usta i rzuciłam w niego z całej siły tymi pieprzonymi lekami.
Niech się nimi, kretyn udławi!
Nie chciałam się już wdawać w dyskusję, więc wybiegłam z domu.
Zanim zamknęłam za sobą drzwi, zdążyłam usłyszeć głos jednego z bliźniaków, chyba Shane'a.
Powiedział coś w stylu „Jesteś idiotą", ale nie miałam stuprocentowej pewności.
Przysiadłam na schodkach przed domem, czekając aż ktoś wyjdzie z domu.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w aucie, bez zbędnych pytań i pocieszeń, by móc po prostu wgapiać się przed siebie i pogrążać w świecie własnych emocji.
CZYTASZ
Hailie Monet - zaburzenia odżywiania
Short Story16 - letnia Hailie Monet po raz kolejny wraca do ( jak myślala) zakończonego w przeszłości epizodu z zaburzeniami odżywiania. Po raz kolejny zagłębia się w świat anoreksji, co prowadzi ją do kolejnych problemów. Zaczyna uciekać od problemów sięgają...