Rozdział 29 - Teoria lęków Tony'ego

1.7K 41 123
                                    

Po skończonej rozmowie z terapeutą, zaczęłam dopinać na ostatni guzik swoje wakacyjne bagaże.

Wszyscy krzątali się po parterze jak mrówki, nie wspominając już nawet o żrących się bliźniakach o byle gówno.

Nie mieliśmy już za dużo czasu, bo wylot był o 14, a była godzina 11.

Na lotnisku mieliśmy być najpóźniej o 12, żeby zdążyć przejść przez odprawę.

W swoim pokoju dopakowałam ostatnie rzeczy do swojej zielonej, markowej nerki, stanowiącej jeden z moich bagaży podręcznych i zeszłam po schodach.

Z walizkami nie musiałam się męczyć, bo wszystkie były już zapakowane do auta.

W tym moje ukochane książeczki.

Na dole czekali już na mnie, zwarci i gotowi bliźniacy i Dylan.

Ci pierwsi wykłócali się o coś, a mój wredny braciszek stał z boku i po prostu się z nich śmiał.

Uroczo.

- Dłużej się nie dało, dziewczynko? To, że mamy prywatny samolot, nie oznacza, że nie mamy zaplanowanej godziny wylotu co do minuty. - spojrzał na zegarek roześmiany Dylan.

- Wzięłaś ze sobą leki, mała? Will kazał ci przypomnieć. - gdyby nie wspomniał mi o nich Shane, który na chwilę łaskawie przerwał swoją sprzeczkę z Tonym, z pewnością bym zapomniała.

- Jezu, wyleciało mi to z głowy! Poczekajcie tu! - pobiegłam w stronę kuchni i chwyciłam opakowania leków, naszykowane przez Eugenię na blacie.

Usłyszałam tylko, jak chłopaki wzdychali z poirytowaniem

Poszłam do przedpokoju, gdzie zdążyli się przemieścić i już chciałam schować leki do swojej poręcznej nerki, ale przerwano mi tę czynność.

- Ej, ej, ej, nie tak szybko, dziewczynko. Te leki to do mnie. - wystawił w moją stronę swoją rękę Dylan, zakładając sobie drugą buta.

- Co? Po co niby? - byłam zaskoczona jego słowami.

Ale po chwili, gdy zastanowiłam się nad tym, dlaczego to powiedział, oczy mało nie wyszły mi z orbit ze zdziwienia.

Myśleli, że będę mogła chcieć się zabić?

Tak to wyglądało i nie ukrywam - zabolało mnie to.

Aż tak mi już nie ufali? Serio?

Bracia spojrzeli po sobie znacząco, a moje oczy zaszły łzami.

Jak oni mogli?!

- Po prostu je daj. Tobie raczej bez różnicy, u kogo one będą. - sprostował Dylan, ale nie uwierzyłam w wyjaśnienie jego słów.

Za bardzo mnie to zabolało, by to skomentować, więc zacisnęłam usta i rzuciłam w niego z całej siły tymi pieprzonymi lekami.

Niech się nimi, kretyn udławi!

Nie chciałam się już wdawać w dyskusję, więc wybiegłam z domu.

Zanim zamknęłam za sobą drzwi, zdążyłam usłyszeć głos jednego z bliźniaków, chyba Shane'a.

Powiedział coś w stylu „Jesteś idiotą", ale nie miałam stuprocentowej pewności.

Przysiadłam na schodkach przed domem, czekając aż ktoś wyjdzie z domu.

Chciałam jak najszybciej znaleźć się w aucie, bez zbędnych pytań i pocieszeń, by móc po prostu wgapiać się przed siebie i pogrążać w świecie własnych emocji.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz