Rozdział 11 - Co ty narobilaś...

2.5K 47 10
                                    

Jak się okazało tą osobą był...

Vincent. To był Vince. Nie musiałam się nawet upewniać, spoglądając na niego, gdyż tylko jego ramiona były tak spięte, a perfumy tak intensywne.

Trzymał mnie mocno, jednak nie bolało mnie to.  Mimo tego, nie byłam w stanie się uspokoić.

Dlaczego musiałam być tak popieprzona? - niestety nie wiedziałam, jak mogę odpowiedzieć sobie samej na to pytanie.

Jego bliskość była dla mnie czymś więcej, niż zwykłym przytulasem. Była swego rodzaju murem, o który mogłam praktycznie zawsze się podeprzeć, kiedy tego potrzebowałam.

Choć zwykle był on wobec mnie pełen powagi i czasem też miałam wrażenie - oschłości, to bez względu na wszystko, mogłam na niego liczyć. Tego byłam pewna.

Ale czy ja chciałam, aby ktoś mi pomagał? Pewnie litość im nie pozwala na postąpienie inaczej. - tak właśnie myślałam.

- Hailie, musisz się uspokoić. Wdech, wydech. Unormuj oddech. Jestem tutaj. - mówił do mnie Vince, gdy trochę mnie od siebie odsunął, by widzieć moją twarz.

Posłusznie starałam się wypełniać jego polecenia i po chwili byłam już w stanie normalnie kontaktować.

Przeraziłam się, gdy w jednej chwili rozejrzałam się i dostrzegłam, co zrobiłam ze swoim pokojem oraz jaki bałagan tu panował. A w całym tym bajzlu stał na przeciwko mnie mój najstarszy brat. Lepiej być po prostu nie mogło.

Co ja najlepszego narobiłam?! Co oni sobie teraz o mnie pomyślą?! - spanikowałam wewnętrznie.

- Usiądź, proszę. - przemówił Vince po chwili ciszy, widząc moje zdezorientowanie na twarzy.

Usiedliśmy na moim łożku i czekałam na to, co powie.

- Skoro już się uspokoiłaś, chciałbym się dowiedzieć, co spowodowało u ciebie taką reakcję. - nie byłam w stanie na niego spojrzeć, gdy to mówił.

Cały czas unikałam kontaktu wzrokowego. Było mi tak potwornie wstyd za siebie!

- Hailie, chciałbym to od ciebie usłyszeć.

- Ja nie wiem, nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Przepraszam... - powiedziałam łamliwym głosem.

- Nie oczekuje od ciebie przeprosin, a tego, że pozwolisz mi sobie pomóc, jasne? Musisz tez zrozumieć, że te wszystkie zasady, którymi cię ostatnio obarczamy, są tylko i wyłącznie, by wiedzieć, na czym stoimy i jak powinnismy reagować.

- Mhm, rozumiem. - powiedziałam w jego stronę obojętnie.

- Właśnie odnoszę wrażenie, że nie rozumiesz, Droga Hailie. Chcę, żebyś wiedziała, że niezależnie od twojej opinii na ten temat, nie pozwolimy ci robić sobie krzywdy. Jutro na 17 masz umówioną wizytę u psychiatry. Pojedziesz z Shane'm. 

- Muszę? - spytałam. Naprawdę nie chciałam tam iść, to było strasznie niekomfortowe.

- Tak, Droga Hailie, musisz. - stwierdził bezuczuciowo.

Odwróciłam wzrok jeszcze bardziej. Znowu zbierało mi się na płacz.

- I jest jeszcze jedna kwestia. Czujesz się na siłach, by iść  jutro do szkoły? - spytał mnie Vince.

- Jeśli mogłabym iść, to tak. - odpowiedziałam mu.

Czułam, że powrót do szkoły mógł być dla mnie dobrą odskocznią od tego, co się ostatnio dzieje w moim życiu.

- Dobrze, zatem pojedziesz jutro z Shane'm, a po szkole pojedziecie od razu do psychiatry. Postaram się przełożyć wizytę na wcześniejszą godzinę. - poinformował mnie Vincent.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Where stories live. Discover now