Rozdział 24 - Kac morderca, nie ma serca

1.6K 46 54
                                    

Hej, jak się czujecie?

Dziś rozdział trochę dłuższy niż ostatnio, a jutro dodam kolejny, też dość długi.

Jak myślicie, jak zakończy się pogadanka Hailie i Vincenta?

Tradycyjnie możecie wyrazić swoją opinie na temat tego rozdziału, będzie mi bardzo miło😊

Dobranoc i do jutra  ❤️

—————————————————————————

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, który śmiało mogłam nazwać mocnym kacem.

Mdłości, które również od razu mnie nawiedziły nie należały do przyjemnych.

Wszystkim tym objawom dodatkowo towarzyszyło uczucie suchości w gardle, jakbym nie piła conajmniej kilka dni.

Nie pamiętam wszystkiego, co się wczoraj wydarzyło, jednak te charakterystyczne oczy chłopaka, z którym zostałam wczoraj sam na sam, były nie do zapomnienia.

Mój mózg zakodował też moment bliskości pomiędzy nami, którego nie żałowałam, pomimo jego całkowitej spontaniczności.

Cieszyłam się jednak, że do niczego nie doszło, bo nie był to najlepszy moment , miejsce i czas na przeżycie swojego prawdziwego pierwszego razu.

Martwiła mnie jednak jedna rzecz, a mianowicie - czekająca mnie dziś zapewne rozmowa z Vincentem.

Ale czy to, co zrobiłam było naprawdę tak nieprzyzwoite, żeby robić z tego od razu taką aferę?

Alkohol, choć teoretycznie nie mogłam go jeszcze pić, dał mi uczucie ulgi i pozwolił skupić na czym innym, podobne jak wtedy, gdy się cięłam.

Teraz jednak odczuwałam dużo gorsze skutki mojego szaleństwa i braku choćby najmniejszego pohamowania.

Podsumowując - upiłam się, ale absolutnie tego nie żałowałam, mimo obecnych obaw co do reakcji mojego opiekuna.

Zanim miałam zamiar wstać, o ile było to w ogóle możliwe z moim samopoczuciem, przetarłam twarz otwartymi dłońmi i z grymasem bólu wymalowanym na twarzy, wzięłam telefon do ręki.

Była godzina 12:07...

Normalnie świetnie.

Nie miałam na nic siły, a jeszcze dodatkowo przespałam pół dnia, gdzie następne pół i tak zapewne byłabym nie do życia.

Opadłam z powrotem na łóżko dokładnie wtedy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zignorowałam to i nawet nie spojrzałam w ich kierunku.

Głowa wydawała mi się w tamtym momencie cięższa, niż sztanga Dylana na siłowni. Nie wspominając już o chęci zwymiotowania swoich wnętrzności...

- Śpisz? - spytał cicho Shane.

- Nie - odpowiedziałam krótko, nie mając siły wdawać się w dłuższe dialogi.

- Masz, weź to. - podszedł do mnie i wystawił rękę z aspiryną wymieszaną z wodą w szklance.

Ledwo podniosłam się na rękach do siadu i przyjęłam od niego ratunkowy zestaw poimprezowy.

Wiedział, jak mi pomóc, gdyż jego z pewnością także wielokrotnie boleśnie doświadczył kac.

Gdy piłam aspirynę, on w tym czasie przysiadł obok mnie na łożku i patrzył na mnie dość poważnie, co już ukazywało jego niezadowolenie wczorajszym dniem. W końcu jednak się odezwał.

- Jak sama się teraz przekonałaś - kac morderca, nie ma serca. Na drugi raz może pomyślisz, zanim weźmiesz alko od każdego i co popadnie, żeby się tylko nachlać. - pouczył mnie i skrytykował jak małe dziecko.

Hailie Monet - zaburzenia odżywiania Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz