Teraz nie odpuszczę!

418 31 10
                                    

Usiadłam na łóżku. Luke mi niewierzy. Robi duży błąd. W prawdzie jest świetnym Jedi i moim wspaniałym przyjacielem, ale tutaj się myli. I ja mu to udowodnię. Hondo Ohanka jest za wszystko odpowiedzialny. Usiadłam i się skupiłam. Wyciszyłam wszystkie myśli które mnie rozpraszały. Skupiłam się na jednej-gdzie jest Hondo. Zobaczyłam planetę. Był tam piasek i pokraki z różnych stron świata, i... To było Jakku. Chciałam się już zrywać, gdy stało się coś dziwnego. Zobaczyłam jeszcze jedną planetę. Mustafar. Jedna z moich ulubionych planet, bo jest tam tak dużo ognia. I pokazała się jeszcze jedna, była to Dagobah. Miejsce które dobrze znałam. W końcu, wizja się skończyła. Wstałam i pobiegłam po moich przyjaciół. Wbiegłam do pokoju Lux'a.

— Co tym razem?— zapytał.
— Chodź ze mną. Wiem gdzie są nasze dzieci.
— Ale przecież nie możemy latać na misje.
— A wiesz, że mam to gdzieś? Chodźmy po Alen i Sha.

Pobiegliśmy po dziewczyny. Sha Dow z chęcią zgodziła się nam pomóc. Alen trochę się wachała, ale się zgodziła. Pobiegliśmy przed świątynie. Wskoczyliśmy do wachadłowca i siedliśmy za sterami. Wtedy usłyszałam alarm. W statku musiałabyć zastawiona na nas pułapka. Wyjrzałam ze statku. W naszym kierunku biegła cała masa żołnierzy. Strzelali w nas promieniami ogłuszającymi. Sprawnie ominełam jeden z nich.

— Alen! Startuj!— krzyknełam. Secura włączyła silnik. Zaczeliśmy się unosić. Porzyczyłam od Lux'a blaster i ogłuszałam kolejno wojaków. W końcu wsiadłam do statku i zamknełam drzwi. Pobiegłam na mostek gdzie była niebieskowłosa dziewczyna.
— Włącz nadprzestrzeń. — Secura wykonała rozkaz i skoczyła w nadprzestrzeń. Po chwili młoda się mnie zapytała— aaa... Tak w ogóle na jaką planetę lecimy?
— Mamy do zwiedzenia trzy planety. Najpierw polecimy na Mustafar.— powiedziałam.
— O nie, tylko nie Mustafar— mrukneła podnosem Alen, i wprowadziła do komputera współrzędne ognistej planety. W końcu dziewczyna wyszła z nadprzestrzeni, przed nami ukazała się Mustafar. Przeszliśmy do manewru lądowania. Wyszliśmy z wachadłowca.
— A czego my tu tak wogóle szukamy?— zapytał Lux.
— Szukamy śladów. Piraci byli ma tej planecie. Może nawet jeszcze są.

Poszliśmy wgłąb planety. Grunt mógł się pod nami zapaść więc musieliśmy uważać. Nagle zobaczyliśmy starą stację medyczną Separatystów. Nie wiedziałam że przetrwała aż do dzisiaj. Śmiało weszłam do środka. Włączyłam miecz świetlny by oświetlić sobie drogę. Byliśmy już daleko od wyjścia, gdy usłyszałam bzyczenie i trzepotanie skrzydeł. Przestraszyłam się, lecz nie dałam po sobie znaki. Nagle znowu usłyszałam ten dźwięk. Czułam że ten odgłos się zbliża. Popatrzyłam w bok, a następnie popatrzyłam w przód. Przedemną stała gigantyczna mucha! Czerwone ślepia się we mnie wpatrywały, rejestrując czy jestem żywą istotą. Obrzydziłam się. Miałam nadzieję że nie zobaczę nigdy żadnego owada w przybliżeniu. Przestałam się ruszać. Przyjaciółki i mój mąż też przestali się ruszać. Niestety na nic. Żuwaczki zaczeły się rozsuwać. Zrozumiałam. Teraz albo nigdy. Błyskawicznym ruchem wbiłam miecz świetlny owadowi w oko. Następnie odciełam żuwaczki wskoczyłam na grzbiet potwora i wbiłam w odwłok. Następnie zeskoczyłam i krzyknełam do reszty grupy.

— Ich jest więcej!— zbiliśmy się w grupę. Wtedy otoczyła nas grupa gigantycznych owadów i na nas ruszyła. Alen puściła w kierunku bestii falę wodę i zabiła jedną z osłabionych much. Lux odciął muchom kilka odnóży. Sha Dow odepchneła od siebie bestię i roztrzaskała ją o ścianę. Ja spaliłam owada. Następnie z sufitu spadło na nas więcej paskud. Zabiliśmy wszystkie pokraki. Byliśmy cali w zielonej krwi.
— Fuj! Jestem ubłocona krwią tego czegoś!— marudziła Alen.
— Mam mokre chusteczki. Chcesz?— zapytałam podając jej całe opakowanie. Secura chwyciła je i zaczeła się energicznie wycierać. Natomiast Bonterii przyglądał się jednej z martwych much.
— Coś mi tu nie gra...— powiedział. — te same owady występują na Felucji... Na Mustafar nie wytrzymałyby długo.
— To znaczy, że piraci wiedzą że ich ścigamy. — wywnioskowałam.— przywieźli tu te pokraki, by nas zabiły. Uciekajmy. Nie wiemy ile ich tu jeszcze jest.

Wybiegliśmy ze stacji medycznej i pobiegliśmy w stronę wachadłowca. Wsiedliśmy i się wycieraliśmy. Przyszłam na mostek gdzie była Alen.

— Teraz lecimy na Dagobah.— powiedziałam.
— Ale jeśli będą tam jeszcze jakieś pokraki, to ty z nimi walczysz.— rzekła złośliwie Secura i wpisała do komputera dane współrzędne Dagobah. Nie mineło wiele czasu, aż byliśmy w atmosferze planety. Wysiedliśmy i się przyjrzeliśmy. Nic, nic i jeszcze raz nic. Nagle wyczułam kogoś. Kogoś kogo dobrze znałam. Kazała mi iść w stronę południa. Przyjaciele nie mogli za mną pójść.
— Zostańcie tu.— powiedziałam.
— Co? Ale czemu?– Sha Dow.
— To rozkaz.— powiedziałam i pobiegłam w stronę południa. Stanełam przed domem mistrza Yody. Weszłam tam nie pukając. Wtargnełam do środka. Na łóżku leżało ciało martwego mistrza Yody. Pokłoniłam się. Wtedy usłyszałam w głowie głos.
- Czego mistrzyni, szukasz tu?
- Mistrz Yoda.
- Bystra jesteś ty.
- Porwano mi dzieci.
- Jedi nie wolno przywiązywać się.
- Ale tak było kiedyś.
- Mhm.
- Mistrzu, czemu mnie tu przyprowadziłeś?
- Byś w głąb siebie zajrzała.
- Ja... Nie rozumiem...
- Nie musisz. Przyjdzie to z czasem. Pamiętać musisz ty, potężna jesteś ty. Pokonać Anakina teraz, mogłabyś.
- Ale przecież on nie żyje.
- Palpatine wcieleniem Vadera jest.
- To znaczy że mam go pokonać?
- Nie śpiesz się. Pośpiech nie prowadzi do niczego.
- Ale czy są tu piraci?
- Nie ma ich tu.
- To czemu ta planeta pokazała mi się w wizji?
- Związku nie miało to z porwaniem. Na Jakku leć teraz. To co chciałaś, znajdziesz tam.

Głos ucichł. Czy mistrz Yoda opowiadał mi o mojej przyszłości? Ja zabiję Imperatora? Nic nie rozumiałam. Ale jak mówił mistrz, to przyjdzie z czasem. Wróciłam do grupy.

— I co? Są tu Piraci?— zapytała Sha.
— Nie, nie ma ich tu.— odpowiedziałam ze spokojem.
— To co my tu w ogóle robimy?!— krzykneła zdenerwowana Alen— mam komary we włosach!
— Nie krzycz.— powiedziałam najspokojniej jak umiałam— nie wiemy co tu się kryje. Wracajmy na wachadłowiec, lecimy na Jakku...

No, napisałam. Mega długi, wiem =D.
Błagam!!! Piszcie komentarze!!!
~Ahsoka

Star Wars-Poczuj tę mocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz