Ratunek 1/2

179 21 18
                                    

Luke Skywalker

—Ahsoka porwała April! Trzeba ją natychmiast odbić!
— To może być zasadzka! Bo w końcu, po co jej senatorka?
— To ważna osobowość, może chcieć za nią okupu!
— Ale możemy wtedy stracić kogoś cenniejszego!
— Zadaniem Jedi, jest chronić innych za wszelką cenę!
— Skoroś taka mądrala, to najlepiej sama idź, od razu na złamanie karku!

Siedziałem w czterech ścianach, mojego gabinetu. Zwykle, zamiast cichego, uspokajającego, miejsca do medytacji, kłębiły się całe tłumy mistrzów, padawanów i rycerzy Jedi. Ich echo, odbijało się o marmurowe, jasne ściany. Porwanie senatorki Tano, rozeszło się, szybciej niż lata Sokół Millenium. Grupa, podzieliła się ja dwie drużyny: Taką, która uważa, żeby to olać, i taka, która wie, że trzeba jej pomóc. W hałasie, roznoszącym się, po wszystkich najgłębszych zakamarkach pokoju, nikt nie czekał na głos, przewodniczącego rady. I wiecie co? To mnie denerwowało. Ale nie powinienem trzymać w sobie gniewu. Więc, wyciszyłem się, odetchnąłem kilka razy, i spróbowałem, łagodnie, uciszyć zebranych... Ale coś mi nie wyszło.

— CISZAAA! — Wykrzyknąłem, nie kontrolując swojego, własnego, głosu.— Zamknijcie. Się. Wszyscy.
— Mistrzu Luke, pani senator została porwana. Trzeba ją jak najszybciej stamtąd wydostać.— Odezwała się Alen, potrząsając niebieską grzywą, by podkreślić powagę swoich słów.
— Ale podczas misji ratunkowej, mogą zginąć tysiące! — Odezwał się ktoś inny.
— Ruszamy po nią!
— Nie!
— Tak!
— Nie!
— Tak!
— Skończycie z tym, nie, takowaniem!? Słuchajcie, moja decyzja jest taka: Ja, ShaDow, Alen i padawan Raven Awert, ruszamy po April Tano, teraz!— Powiedziałem, idąc w kierunku wyjścia. Po tych słowach, w mojej duszy zapanował upragniony spokój.
— Ale ja nie chcę! – Jęknęła ShaDow, która znana jest z tego, że bywa leniwa. No, i spokój, trysł jak bańka mydlana.
— ShaDow! To jest rozkaz, wykonać!— Wykrzyknąłem, mając wrażenie że jestem w wojsku. Ale szybko sobie przypomniałem, że Jedi to strażnicy pokoju, a nie żołnierze. I w tym sęk. Na moje szczęście, Alen przybyła szybko z pomocą, chwytając Palpatine, za ramię i ciągnąc ją w kierunku wyjścia. Raven, podążyła za nami, bez słowa. Czułem w sobie enrgię do działania. Nie wiem, czy to była nadmierna pewność siebie, czy roztrzepanie, że nie zabrałem oddziału żołnierzy. Gdy miałem wezwać, coś w duszy mi powiedziało, że tego nie potrzebuję. Nie wiem co to, ale ufałem temu czemuś.
— Mistrzu, co z żołnierzami? Tam jest mnóstwo użytkowników ciemnej strony mocy. Przydała by nam się obrona.— Powiedziała Raven, lekko, wychylając głowę, spoglądając na szkolących się wojowników.
— Olać. Dzisiaj, nie potrzebujemy— Powiedziałem — Lecimy Sokołem Millenium. A ponieważ, Han nie pozwoli mi pilotować jego statku, to on leci z nami.
— O nie... Ostatnio założyłam się z nim o tysiąc kredytek... Nadal mu nie oddałam.— Wyjąkała ShaDow, próbując się wyrwać z uścisku Alen. Olałem tę uwagę. Dziewczyna, pakuje się jak zwykle w kłopoty. W słońcu, wyłonił się sokół Millenium. Wielki talerz, nie zdarnie, lecz szybko wylądował na platformie. Z kokpitu, można było dostrzec, uśmiechającego się Hana Solo. Córce Imperatora, posłał wredny uśmieszek, typu "gdzie moja kasa?". Rampa się otworzyła, i znaleźliśmy się w statku.
  — Czy to nie moja ulubiona grupa?— Zapytał, z szeroko otwartymi ramionami.
  — Tia, to my. — Mruknęła Secura.
   — Sha, masz moją kasę?— Han, zwrócił się do Dow. Ta, natychmiast skoczyła Alen za plecy, i mruczała pod nosem, "nie ma mnie, nie ma mnie"
   — Później przeliczycie rachunki. Kurs, na świątynię Sithów!— Sprostowałem sytuację, poganiając Hana za stery.
— Am... Żadnych oddziałów wojska...?— Zapytał, patrząc mi za plecy.
— Nie potrzebujemy, ponoć...— Mruknęła Awert.
— Okej... Jak sobie chcecie.

Sha Dow Palpatine~

Od kąd wystartowaliśmy, poczułam wiatr we włosach, mimo że siedzieliśmy w szczelnie zamkniętej puszce, a w kosmosie nie ma powietrza. Tak gwałtownie zaczęliśmy lot, że musiałam się natychmiast czegoś chwycić, żeby wytrzymać w pozycji pionowej. Ale i tak, siłą statku, zostałam wrzucona do kajuty pilota. Dlaczego mam wrażenie, że Solo zrobił to specjalnie...? Wydawało mi się, że w czasie kilku sekund, pokonaliśmy połowę drogi. Może to tak szybko mi zleciało, bo miałam co robić? Mianowicie, sprzeczać się z Hanem.

— Nie wiedziałam, że mówiłeś poważnie z tym zakładem!
— Ale i tak, należy mi się kasa. Jedi, są sprawiedliwi— Han, posłał mi przeszywający uśmiech.
— Nie byłeś, nie jesteś, i nie będziesz Jedi, więc się nie wymądrzaj!
— Ale ja się nie wymądrzam. Ja się tylko dzielę wiedzą! — No i znowu, łajdak posłał mi uśmiech. Chyba za dobrze się bawił, wkurzając mnie. Czas, żeby ta jego radość, wyparowała! W swojej ręce, zaczęłam tworzyć mały, nie groźny huragan. Wokół mojej bladej ręki, zaczął krążyć szary, ponury i przede wszystkim, szybki jak błyskawica, promień wiatru. Stopniowo, zaczęłam go powiększać, powiększać, aż stał sie całkiem spory. Wielkości dorosłego dalmatyńczyka, stojącego na tylnych łapach. Skąd znam nazwy zwierząt z Ziemi? Przecież, urodziłam się na statku, obok Saturna! To nie daleko, od Ziemi! Aż w końcu, poszczułam na Solo, mój tajfun, który zasłonił mu widok na kosmos, zniszczył starannie, ułożoną czuprynę, którą Leia mu układała cały ranek, i sprzątnął pistolet.
— Shaa! Leia się wścieknie, jak zobaczy że zniszczyłem tę fryzurę! Ona mnie zabije! No, i oddawaj pistolet!— Chciał mi zabrać jego blaster, ale schowałam go do kieszeni peleryny. A to go już na maska wkurzyło. Nie pamiętam, w której sekundzie, zaczęliśmy się bić. Solo, zapominając o sterach, walną mną o podłogę, i zaczęliśmy się szarpać.

April Tano

– Wypuśćcie mnie! Jestem bogata, zapłacę dowolną sumkę!— Krzyczałam, jak bezradna, mała dziewczynka. Moja cela, była niesamowicie mała. Ledwo co, mogłam ruszać ręką. Z tyłu, czekała na mnie, zimna, lodowata ława, na której, mogłam ewentualnie odsapnąć. Ale nie jestem przywyczajona do takich warunków. Ostarnim razem, żyłam tak, gdy zostałam porwana przez Piratów. Właśnie! Wtedy, byłam bezbronna, jak dziecko! Które nie umie się obronić! Obudziło to we mnie, napad wściekłości. Zawsze, chciałam zostać Jedi. A osoba, posługująca się mocą, napewno by dała radę! Udowodnię, że nie jestem gorsza! Spięłam się w sobie, i podeszłam do krat więzienia. Były laserowa, zapobiegająca, próbom przeciśnięcia się przez nie. Pilnowały mnie dwa, skonstruowane droidy. — Hej. Możecie się trochę przesypunąć w lewo? — Zapytałam
— Nie możemy ulegać manipulacjom więźnia— Odrzekł jeden.
— Rozkaz, rozkaz— Odpowiedział drugi. A więc, to tak się bawimy... Mam dosyć chudą rękę, więc przecisnęłam ją przez kraty. Chwyciłam, błyskawicznie jednego z droidów, i złapałam jego broń. Zanim drugi, zdażył sie zorientować, zastrzeliłam go. Mój strzał, był niesamowicie celny! Zaśmiałam się triumfalnie. Strzeliłam w system zabezpieczeń, a moje kraty, otworzyły się jak pchnięte.
— Vuala! — Powiedziałam sama do siebie. Zestrzeliłam jeszcze kamerę, i pobiegłam w dół korytarza. Nigdy nie zostanę Jedi? Phi! Gadajcie sobie dalej!

Elo, Pączusie!!!!!!!!!!!!!! Wena na Poczuj Moc, wróciła :D
Spodziewajcie się duuuuuuuuużo rozdziałów! Dziękuje za wszytskie, stęsknione komentarze od czytelników. Startujemy z książką ;)
Aha! A teraz, czas na CHAMSKIE REKLAMY!

Zapraszam was na:
Man8Aria - Znajdziecie tam fanfik o Star Wars, a w przyszłości, również o innych seriach
Suicide_Avengers - SĄ TU JACYŚ FANI MARVELA, LUB DC???? Na tym koncie, połączone zostały dwa uniwersa :D
Killer_girls2 - Recenzujemy opowiadania, piszemy własne, mamy obóz dla psycholi... I inne, zajebiste rzeczy :D
Harley_Quinn_Page - Są tu jacyś fani Harley Quinn? To jest profil CAŁKOWICIE poświęcony tej oto postaci.
A teraz...

POCZUJ TĘ MOC, OFICJALNIE ODWIESZONE!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

POCZUJ TĘ MOC, OFICJALNIE ODWIESZONE!

Star Wars-Poczuj tę mocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz