Oblężenie Couruscant.

436 28 9
                                    

Ahsoka Tano Pov~

Wróciliśmy na Couruscant. Obgryzałam swoje paznokcie. Coś jest nie tak! Robin się poddał w walce, inne krążowniki wycofały się już po zniszczeniu jednego, i nie możemy skontaktować się z stolicą republiki. To musi być jakoś ze sobą powiązane. Denerwowałam się. Jeśli już nie żyją? Nie! Ahsoka! Wyrzuć z głowy te myśli i bądź optymistką! Może to zwykła awaria? Nie sądze. Coś im zagraża. I mnie też. Czułam zakłucenia w mocy, potężniejsze niż wtedy kiedy Robin przeszedł na ciemną stronę. W końcu wylądowaliśmy. Wszystko było... Normalne. Życie na planecie, toczyło się jak zwykle. Razem z Luke'm wbiegliśmy do świątyni Jedi. Przy wejściu czekali na nas Jansen, Sha Dow i Alen. Podbiegliśmy do nich.

— Jansen, Sha, Alen. Co się dzieje?! Meldujcie!— powiedział Luke. Trójka naszych przyjaciół wyglądała na zdziwionych. Popatrzyli po sobie.
— Yyy... Nic się nie dzieje.— powiedziała Alen.
— No chyba, że Luke ma zawał mózgu— mrukneła Sha i skę złośliwie roześmiała.
— Myśleliśmy że coś się dzieje. Komunikacja się zerwała i...— nie dokończyłam zdania, bo usłyszałam głośny alarm w świątyni Jedi i krzyki ludzi. Popatrzyłam w niebo. Przestworza wypełniły krążowniki Separatystów. Z nich wyleciały małe kapsuły. Rozbijały się o powierzchnię planety, i wyskakiwali z nich Sithowie. Otworzyli swe czerwone miecze świetlne, i rozcinali każdego, kto stanął im na drodze. Droidy bojowe weszły w powierzchnię planety. Na ulicach widniało mnóstwo krwi. To oblężenie Couruscant. Z kolei krążowniki, strzelały do wyskoich budowli na planecie. Widziałam jak rozstrzeliwane były nawet małe dzieci. Droidy były zaprogramowane na bezmyślne niszczenie tego, co się rusza. Wtedy odezwał się Luke
— Co tak sterczymy?! Działajmy!— Przewodniczący zakonu włączył komunikator i wydał rozkaz—wszyscy rycerze Jedi i żołnierze! Przystępujemy do obrony Couruscant. Strzelać, bez rozkazu!

Ze świątyni wybiegli wszyscy rycerze Jedi. Mnóstwo kolorowych świateł za nimi świeciały. Uruchomiłam miecz świetlny i pobiegłam na pole bitwy. To samo wykonali moi przyjaciele. Jansen uruchomił swój odrzutowy plecak, czy coś takiego i uniósł się w powietrze. Wyjął swój karabin blasterowy i strzelał do droidów od góry. Walczyłam z droidami, gdy usłyszałam krzyk Sabine:
— Ahsoka! Uważaj!— obejrzałam się. Za mną stał już na wpół rozcięty droid zabójca. Sabine go pokonała. Pobiegłam dalej, rozcinając blaszaki. Wtedy popatrzyłam w bok. Rycerz Jedi-Reth Diffore, nie radził sobie z za dużą ilością droidów. Jego żółta klinga szalała w powietrzu. Podskoczyłam mu pomóc. Rozciełam wszystkie droidy, ale nie zauważyłam jednego z droidów komando, rozcinających rycerza na pół. Zaczeła z jego ciała płynąć krew. Przeraziłam się. Był moim przyjacielem. Rzuciłam się na droida, odebrałam mu mocą szpadę i rozciełam go. Mimo iż jedno machnięcie bronią, wystarczyło by go uśmiercić, zaczełam w niego uderzać jego sztyletem, tnąc go na jeszcze mniejsze kawałki. Najchętniej, zrobiła bym Reth'owi pogrzeb, lecz nie było czasu. Rzuciłam się w wir walki ponownie.

Alen Secura Pov~

Walczyłam. Zamachnełam się na jednego z droidów, gdy usłyszałam wrzask.

— Secura!— obejrzałam się. Za mną stała Darht Talon— wreszcie zakończymy nasze porachunki!
— Zakończą się twoją śmiercią!— krzyknełam i ustawiłam się w pozycji Soresu, czyli trzymałam miecz świetlny w obu rękach, przed sobą. Ona rozłorzyła swój, i pobiegła w moim, kierunku z mieczem świetlnym za sobą. Gdy była blisko mnie, próbowała mnie zaatakować, ale ja zatrzymałam ją swoim mieczem świetlnym. Obie odskoczyłyśmy. Talon wyrwała mocą, kawał ziemi i rzuciła w moim kierunku. Odepchnełam go w jej stronę. Ona go roztrzaskała o ścianę. Twi'lekanka chciała mnie porazić błyskawicami, ale ja zaczełam skakać między domami, unikając piorunów. W końcu, poszczułam w jej kierunku falę wody, która po zetknięciu się z jej błyskawicami, naelektryzkwała się. Dziewczynie lekku staneło dęba. Wyglądało to komicznie, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej upokarzać. Zobaczyłam jak na jej twarzy maluje się złość. Rzuciła się na mnie z taką furią, że musiałam odskovzyć, by nie zniszczyła mi miecza świetlnego jednym machnięciem. Nagle Talon, przyciągneła do siebie jakąś małą dziewczynkę, która ukrywała się w kącie. Podstawiła jej miecz świetlny pod szyję i powiedziała:
— I co? Ona zaraz zginie!— wtedy, zobaczyłam jakąś inną Twi'lekankę biegnącą w stronę Darht Talon, od tyłu. To najpewniej była matka dziewczynki. Jednak Talon wyczuła matkę w mocy, i zanim ta zdążyła zaatakować, leżała martwa. Chwilę później i mała dziewczynka nie miała głowy. Zszokowało mnie to.
— Ty potworze!!! Nie masz serca!— krzyknełam. Talon się złośliwie uśmiechneła.
— Dziękuję za komplement.— okrążałyśmy się. Zrobię wszystko by doprowadzić tę potworzycę przed oblicze sprawiedliwości. Ale najpierw muszę ją pokonać. Rzuciłam się na nią. I znowu skrzyżowałyśmy miecze świetlne. Przyciskałam miecz świetlny z całej siły. Wtedy Talon, zrozumiała że nie ma na razie ze mną szans. Skoczyła na dach jednego z domu i uciekła, dalej zabijać. Nie wiedziałam czy za nią gonić, czy nie...

Star Wars-Poczuj tę mocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz