16

66.3K 2.7K 178
                                    

Wstrzymałam oddech.
- Wypadek? - wyjąkałam. - Jaki wypadek?
Sergio w roztargnieniu potrząsnął głową.
- Nie wiem dokładnie, bella. Jechał samochodem i coś musiało wybiec na drogę, bo rozbił się o barierkę.
Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy i musiałam chwycić fotel, aby nie upaść.
Sergio podbiegł do mnie i chwycił za ramie.
- Spokojnie, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Mocno uderzył się w głowę.
- W którym leży szpitalu?
- W Rzymie.
- Lecimy tam. - odruchowo chciałam biec po torebkę, ale przyjaciel zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- O co chodzi? Na co czekamy?
Wyglądał na zakłopotanego.
- Melissa już tam jest. I nasi rodzice. Nie wiem czy to dobry pomysł, abyś jechała.
Poczułam się, jakby ktoś dał mi kopniaka w brzuch. Miał racje. Kim byłam żeby tam jechać? Co miałabym powiedzieć jego rodzicom?
Pochyliłam głowę, aby nie widział moich łez.
- Leć. - klepnęłam go w plecy. - Jak się czegoś dowiesz, od razu dzwoń.
- Dobrze, bella.

Po godzinie do domu wróciła Jessie.
Widząc moją smętną minę usiadła i zaczęła wypytywać co się stało.
- Dante miał wypadek. - mruknęłam przybita.
- Co się stało?
- Rozbił się samochodem. Sergio tam pojechał, ma mi dać znać.
Przytuliła mnie w pocieszającym geście.
- Wiesz co jest najgorsze? - zaczęłam lamentować - Też chciałam jechać.
Łzy same popłynęły.
- Boże, sama nie wiem czemu płacze. - zaczęłam się śmiać z samej siebie.
Jessie spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Kochasz go, prawda? - wypaliła nagle.
- Tak myślę.- przyznałam żałośnie.
- To walcz o niego. Taka głupia blondyna nie ma z Tobą szans.
Skinęłam głową.
- Jak wyjdzie ze szpitala, nie poddam się tak łatwo.

Kilka godzin później zadzwonił Sergio.
Nawet przez telefon wyczułam jego zdenerwowanie.
- Co jest? - zerwałam się z kanapy, tak że Stella i Jessie podskoczyły. - Co z nim?
- Z nim w porządku. Tylko ... - przerwał zakłopotany.
- Mów.
- Ma amnezję.
Zapadła nieprzyjemna cisza.
- Co masz na myśli?
- Że on cie nie pamięta, bella. Ale lekarz mówi że to tylko chwilowe.
Upuściłam telefon i tępo patrzyłam się w przestrzeń.
- Co jest? - rzuciły się przyjaciółki.
- Ma amnezję. Nie pamięta mnie.
Popatrzyłyśmy ponuro na sobie i żadna nie wiedziała co powiedzieć.
- Podobno to tylko chwilowe. - powiedziałam wycierając łzy.
Co za ironia, akurat teraz, gdy chciałam o niego walczyć, on wcale mnie nie pamięta.
- Miejmy nadzieje. - mruknęła Stella. - Czas pokaże.
Potem każda poszła do siebie. Na prawdę chciałam być sama.

Przez tydzień, codziennie dzwonił do mnie Sergio i relacjonował zdarzenia ze szpitala. Póki co, jego brat wciąż miał amnezje, a co gorsza, Melissa bezczelnie to wykorzystywała. Dante miał zostać jutro wypisany. Na razie miał zamieszkać z rodzicami w Rzymie.
- Wracasz jutro do Londynu? - zapytałam Sergia.
- Tak. Póki ta blond debilka się do niego klei, nie jestem tutaj potrzebny.

Przez kolejny miesiąc rozmawiając z Sergiem, dowiadywałam się że Dante całkowicie wrócił do zdrowia. Niestety, jego amnezja wcale nie minęła. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle kiedyś sobie o mnie przypomni. W końcu Dante i Melissa zawitali do Londynu.
Stałam z Larą niedaleko gabinetu Sergia, kiedy wyszli z windy.
Z wyglądu Dante nie zmienił się tak bardzo, ale wciąż biła od niego ta sama siła i arogancja. Blondynka obok niego, zawiesiła się na jego ramieniu. Gdy mnie zobaczył, wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony. Zero reakcji.
Za to reakcja Melissy, była wręcz odwrotna. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się złośliwie.
-Kochanie - zwróciła się do mężczyzny u swojego boku - Poznaj Skyler Swan. Od niedawna pracuję w waszej firmie.
Miałam ochotę się popłakać, kiedy Dante spojrzał na mnie bez większego zainteresowania i podał mi uprzejmie rękę, przedstawiając się. Posłałam mu nie wesoły uśmiech. Gdy uścisnął moją dłoń, jakaś emocja, której nie mogłam rozszyfrować przemknęła przez jego twarz, ale zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
- Miło mi panią poznać. - mruknął. Melissa uniosła rękę do góry i nasz wzrok skierował się na pierścionek na jej palcu.
- To mój narzeczony. - zakomunikowała , mocno akcentując ostatnie słowo. Posłała mi triumfalne spojrzenie i ruszyli do gabinetu. Poczułam jak nogi się pode mną uginają.
To nie możliwe, pomyślałam.

Poprosiłam Larę o przekazanie szefowi informacji że źle się poczułam i od razu uciekłam do domu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Gdy dotarłam do domu od razu poleciałam do łazienki i zwymiotowałam.
Zatroskana Jessie trzymała mi włosy i w przerwie między wymiotowaniem opowiedziałam jej co się stało. Wydawała się autentycznie wkurzona,
- To już koniec. - powiedziałam przybita. - Koniec.
Czy mogło być już gorzej? Miałam codziennie patrzeć jak szczęśliwa parka paraduje sobie tuż pod moim nosem, i czekać aż Dante łaskawie sobie przypomni co nas łączy?
Ah, tak. Łączyło.
- Sky - zaczęła niepewnie przyjaciółka.
- Co jest? - podniosłam na nią wzrok.
- Możesz coś dla mnie zrobić? Tylko nie pomyśl, że mam paranoję.
Zmarszczyłam brwi i skinęłam. Po chwili podsunęła mi pod oczy test ciążowy.
- Znowu? - zapytałam zaskoczona. - Nie jestem w ciąży. Sprawdzałam.
- Trzy miesiące temu. Wydajesz się ostatnio jakaś dziwna i mało jesz. Proszę, dla mojego świętego spokoju.
- No dobra.

Zamknęłam oczy i w milczeniu czekałam. Gdy otworzyłam oczy, prawie zleciałam z kibla. Poczułam zimno na całym ciele i zaczęłam dygotać. Wszystkie wnętrzności jakby zwinęły się w supeł.
Obie z Jessie osłupiałe patrzyłyśmy na wynik.
Dwie kreski. Ciąża.

Nieposkromione PożądanieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora