42

53.7K 2.5K 103
                                    

- Co ? - rzuciłam bardziej do siebie, niż do nich. Znowu ta suka.
- Cześć, Skyler. - Melissa pomachała mi z promiennym uśmiechem.
- Gratulacje. Muszę iść pogratulować też Sergiowi. - dodała ze złowrogim uśmieszkiem.
- Co ona tu robi? - warknęłam na Dantego. - Po tym jak cię oszukała, dalej z nią rozmawiasz?
Przez chwilę zobaczyłam na jego twarzy cień smutku, który jednak zniknął tak szybko, jak sie pojawił.
- Ty też mnie oszukałaś, a jednak rozmawiamy.
Zaczęłam tracić cierpliwość. I chęć do wyjawienia prawdy.
- Wyjdźcie obydwoje. - wskazałam drzwi. - I nie wracajcie.
- Melisso, wyjdź. - rzucił Dante przez ramie, a blondi z udawanym niezadowoleniem opuściła salę. On jednak został i wciąż mi się przyglądał.
- O co chodzi z Melissą?
Dante machnął lekceważąco ręką.
- Spotkałem ją pare dni temu w Madrycie, i nie chce się odczepić.
- Ah tak. - mruknęłam.
- Ale to chyba nie twoja sprawa, Skyler.
Nie odpowiedziałam. Tylko patrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami. On gapił się na mnie, jak ciele na malowane wrota.
- Czemu tak mi się przyglądasz? - zapytałam.
- Zmieniłaś się,bella.
- Co?
- Jesteś zupełnie inna niż wtedy, kiedy się poznaliśmy.
Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie w milczeniu. Dante przez ostatni czas też bardzo się zmienił. I nie chodziło mi o to, że wyglądał jeszcze seksowniej niż wcześniej. Kiedyś wydawał się żywszy i weselszy. Dziś wyglądał jak typowy magnat finansowy bez serca. Biznesmen, który nie patrząc na nic, wytrwale dąży do celu. W jego spojrzeniu nie było już ciepła,jak kiedyś. Teraz jego brązowe oczy, które tak kochałam, zionęły pustką. Jego postawa też się zmieniła. Aż emanował arogancją,siłą i pewnością siebie. Zapewne ludzie, z którymi się spotykał nie czuli się zbyt komfortowo w jego towarzystwie. Kiedy ostatni raz rozmawiałam z Lorą, wspominała, że Dante stał się wredny i bezwzględny. W firmie brata budził postrach. Myślałam, że to tylko plotki.
- Co się stało ze starym Dantem? - pomyślałam i dopiero widząc jego wzrok, zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
- Zniszczyłaś go, bella. Doszczętnie go zniszczyłaś, tak jak jego miłość. - odparł.
Poczułam tępy ból w sercu. Te wszystkie wesołe i pełne miłości momenty, wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Tak na prawdę też byłam odpowiedzialna za obecną sytuację. Mogłam wyjaśnić sprawę ze zdjęciami. Mogłam walczyć o niego. Ale nie zrobiłam tego. Zamiast tego, wpisałam jego brata jako ojca dzieci, które tak na prawdę były jego. Dzieci,które sprowadziliśmy na świat razem.
- Moge ich chociaż zobaczyć?- zapytał smutno.
- Za chwilę przyniosą dzieci do karmienia. - odparłam.
I dokładnie pięć minut później do pokoju weszły pielęgniarki, trzymając na rękach Nicka i Chiarę. Ułożyły ich w moich ramionach i wyszły. Bliźniaki wierciły się i popiskiwały, domagając się jedzenia. Dante przyglądał im się jak zahipnotyzowany, a później jego twarz wykrzywił ból. Widząc to, chciałam podnieść się i mocno go przytulić, zapewniając, że dzieci są jego. Ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, jego telefon zawibrował. Dante podniósł się z krzesła i spojrzał na mnie.
- Nie będę was więcej niepokoił. Żegnaj, bella.
Chciałam krzyknąć "Czekaj!" ale tylko patrzyłam jak odchodzi. Gdy wyszedł, przytuliłam mocno dzieci i pozwoliłam łzą spłynąć mi po policzkach.

Dwa miesiące później nadszedł ważny dzień w życiu Stelli i Luci. Ich ślub. Nicollo, Chiara i Antonio mieli zostać z nianią Antonia. Nie za bardzo podobał mi się ten pomysł, bo biedna Valentina już ledwo co radziła sobie z jednym dzieckiem.Antonio domagał się coraz więcej uwagi i zabaw. Gdy coś mu się nie podobało, po prostu krzyczał na caly dom. Valentina była starszą kobietą z siwymi włosami. Mimo podeszłego wieku tryskała jednak wigorem. Ale teraz miała jeszcze do opieki dwa kolejne bobasy. Tak na prawdę, nie martwiłam się o Nicka, ponieważ akurat on był bardzo spokojnym niemowlakiem. Wszystkim przyglądał się z wyraźną rezerwą i spokojem. Wystarczyło dać mu mleko i święty spokój. Chiara natomiast była jego zupełną odwrotnością. W tym duecie to ona była łobuziarą. Zawsze kiedy Stella narzekała na Antonia, zostawiałam ją z małą na godzine. - Przy niej szatan to ministrant. - mówiła wtedy, oddając mi ją. Poszłam do kuchni, chcąc jeszcze przed wyściem zapewnić samą siebie, że to jednak dobry pomysł, zostawiać takiego ancymona niczego nieświadomej niani.
Teraz Valentina próbowała odgrzać mleko, podczas gdy niezadowolone trio bujało się w leżaczkach i popiskiwało domagając się uwagi. Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, bliźniaki jak na komendę odwróciły głowy i posłały mi bezzębne uśmiechy. Podeszłam do nich i mocno przytuliłam. To był pierwszy raz, kiedy wychodziłam bez nich na tak długo. Serio, prawie w ogóle się z nimi nie rozstawałam.
- Mama będzie tęsknić. - mruknęłam całując ich ciemne główki. - Bardzo was kocham, aniołki.

W odpowiedzi dostałam kolejne uśmiechy i radosne okrzyki. Chciałam, aby Dante też mógł je otrzymywać, ale od pamiętnego dnia w szpitalu zapadł się pod ziemię. Słyszałam od Lory, że czasem pojawiał się w firmie z Melissą u boku, ale tylko ona z tej dwójki wydawała się szczęśliwa.

Ceremonia była piękną, jak na ślub przystało. Stella wyglądała wprost nieziemsko. Biała suknia, długi welon, długie blond włosy spięte w luźny kok. Luca również prezentował się nienajgorzej. Nikt z gości nie miał wątpliwości, że para jest w sobie zakochana na zabój.
On patrzył na nią, jakby była całym jego światem. Ona odpowiedziała identycznym spojrzeniem.
Pomyślałam, że kiedyś Dante patrzył na mnie tak samo.
Podczas ceremonii obie teściowe płakały jak bobry a reszta gości wzdychała z zazdrością.
Wszystko było dokładnie tak, jak Stella sobie wymarzyła.
Ja natomiast całą ceremonie spędziłam w smętnym humorze. Po pierwsze, zastanawiałam się, dlaczego Dante nie przyszedł, po drugie, tęskniłam za Nickiem i Chiarą.
Siedziałyśmy z Jessie przy stoliku i obserwowałyśmy gości wirujących po parkiecie. Nagle Sergio podszedł do nas i zaprosił mnie do tańca. Spojrzałam na Jess, a ta odwróciła głowę.
- Sory, obtarły mnie buty. - rzuciłam przepraszająco. - Jessie z Tobą zatańczy.
Obydwoje spojrzeli na mnie zaskoczeni, ale w końcu widząc moje nieugięte spojrzenie, Sergio zabrał ją na parkiet.
Jeśli chodzi o tą dwójkę, od mojej ostatniej rozmowy z Sergiem, mój niedoszły szwagier zachowywał się trochę podejrzanie, żeby nie powiedzieć - dziwnie.
Raz na jakiś czas, przechwycałam dziwne spojrzenia, jakie sobie rzucali, gdy Sergio przylatywał z Londynu w odwiedziny. Robił to dość często. Nie wspomnę nawet o tym, że pewnego razu Jess zniknęła na całą noc, akurat wtedy gdy był w Rzymie. Oczywiście mógł to być zbieg okoliczności. Ale jeśli coś było na rzeczy, bardzo bym się ucieszyła.
Teraz bujali się w rytm muzyki i wyglądali na nieco zażenowanych.
Kilku miłych panów poprosiło mnie do tańca i za każdym razem Sergio posyłał mi spojrzenie mówiące " podobno obtarły cie buty". Ja tylko wzruszałam ramionami i uśmiechałam się szatańsko. W końcu o drugiej nad ranem, użyłam bólu głowy jako wymówki i pojechałam do domu.
Gdy weszłam do salonu opadła mi szczęka. Wyglądało na to, że Valentina poskromiła Chiarę. Cała czwórka leżała na dywanie i spała słodko. Nick przeturlał się lekko i główka zwisała mu z poduszki. Chiara leżała jak hrabina na ramieniu Valentiny i ssała kciuka. Nie spodziewałam się że ktoś oprócz mnie będzie w stanie ją uśpić. Czasem Jess i Stella próbowały tego dokonać, ale próby kończyły się głośnym wyciem.
Antonio natomiast chyba postanowił olać towarzystwo, bo leżał w przeciwnym koncie dywanu między poduszkami.
Podeszłam, aby podnieść Nicka i obudziłam nianię. Zdezorientowana popatrzyła na mnie, śpiącymi jeszcze oczami.
- Już pani wróciła?
- Tak. Dziękuję ci bardzo za opiekę nad nimi.
- To była przyjemność. Pani dzieci to aniołki. - odparła z uśmiechem. - Zwłaszcza Chiara.
Myślałam, że padnę.
- Dziekuję. - rzuciłam, patrząc na córkę z rozbawieniem. - Wezmę go.
Zabrałam małego i ruszyłam w kierunku pokoju dziecięcego a obok mnie Valentina niosła Chiarę.
Gdy kobieta oddaliła się do swojego pokoju, ja włączyłam elektroniczną niańke i poszłam pod prysznic.
Później, zamiast spać,leżałam w łóżku i rozmyślałam nad jedną ważną sprawą. Walczyłam ze sobą dobrą godzinę aż w końcu wyskoczyłam z łóżka i napisałam list do Dantego. Mogłam wysłać SMS ale nie już dawno temu usnęłam jego numer.
Nie chciałam się rozpisywać więc napisałam tylko starannie.

Wybacz, że tak nagle do ciebie piszę, ale mam sprawę którą trzeba jak najszybciej wyjaśnić.
Dzieci twoje.
Wybacz, że Cię okłamałam, bardzo mi przykro.
Jeśli chcesz pomóc mi je wychować, nie mam nic przeciwko temu.
Odezwij się, Skyler.

Nieposkromione PożądanieWhere stories live. Discover now