41

50.5K 2.4K 60
                                    

Wiem, że pewnie macie ochotę mnie zabić, ale wytrzymajcie jeszcze troszkę. Wszystko się ułoży, obiecuję :D
Z góry przepraszam za błędy.

To było to, co ludzie nazywają desperacją. Lub po prostu głupotą.
Najpierw powiedziałam, potem pomyślałam.
- Przecież nawet nie skonsultowałaś tego z Sergiem ! - Stella krążyła po sali jak lew w klatce. Oddała Antonia Luce, i wysłała ich do domu. - Wyobraź sobie jego minę, gdy lekarka pogratuluje mu narodzin dzieci. - przychnęła.
- Przepraszam. - mruknęłam zawieszając głowę.
- To Sergia powinnaś przepraszać. - odparła zirytowana Jess. - Kurde, Sky! Co ty sobie myślałaś? Podałaś go jako ojca swoich dzieci!
Dokładnie takiej reakcji się spodziewałam. W chwili gdy podałam go jako ojca, Stella aż podskoczyła na krześle a Jessie oczy prawie wyskoczyły z orbit. Było mi wstyd, że nie pomyślałam o uczuciach Jess do Sergia. Na myś o tym, jak się czuła, miałam ochotę schować się kołdrą i nie wychodzić. Patrzyła na mnie z dezaprobatą, ale widziałam też smutek. Co ze mnie za przyjaciółka.
- W sumie dopiero teraz to do mnie dotarło - próbowałam się bronić, chociaż wiedziałam, że zawaliłam sprawę. Wtedy wydawało mi się że to najlepsze wyjście - A co wy byście zrobiły, gdyby ktoś chciał wam odebrać dzieci? - spojrzałam na Stelle. - Gdybyś była w mojej sytuacji, oddałabyś Antonia?
Widząc jej wzrok, wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt.
- Nie. - warknęła Stella, niechętnie przyznając mi trochę racji. - Ale są inne sposoby, aby się bronić. Nie musiałaś kłamać. To będzie miało poważne konsekwencje.
- Skoro mowa o konsekwencjach. - usłyszałyśmy głos dobiegający ze strony drzwi.
- Sergio. - krzyknęłyśmy w trójkę jak jeden mąż.
- Chyba czas porozmawiać, bella. - spojrzał wymownie na Stelle i Jess. Jego wzrok dziwnie zatrzymał się na tej drugiej i odprowadził aż do wyjścia. Później znów spojrzał na mnie.
- No więc? - zaczął lekko zdezorientowany.
- Sama nie wiem, czemu to zrobiłam. Wybacz. Zmienię to jeszcze dzisiaj. - odparłam, godząc się na nadchodzącą walką z Dantem. Trudno.
-Ale ja pytałem, dlaczego to zrobiłaś. Nie kazałem nic zmieniać.
- To był odruch. Chciałam chronić Chiarę i Nicka. Wiem że postąpiłam egoistycznie względem Dantego.
- Ładne imiona - skomentował jedynie Sergio. Nagle jego wzrok spoważniał. - Musze Ci coś powiedzieć.
Zerknęłam na niego zaniepokojona tą nagłą zmianą humoru.
- Co jest?
- Nie co, tylko kto. Dante tu jest.
Fuck.
Jak na komendę, drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Dante.
Wysłannik piekieł, pomyślałam, przyszedł po swoje.
- Ciao. - rzucił. - Sergio, czy mógłbyś nas zostawić samych?
Popatrzyłam na Sergia błagalnie i prawie wystawiłam do niego rękę, mówiąc " nie zostawiaj mnie z nim samą" ale obydwoje widzieliśmy zaciętą minę Dantego. Gdy za młodszym z braci zamknęły się drzwi, ten piekielnie przystojny diabeł podszedł po mnie i usiadł na łóżku.
- Słyszałem, że urodziłaś. - Dopiero teraz do mnie dotarło, że nie zdążyłby przybyć tak szybko nawet gdyby zawiadomił go ktoś z moich znajomych.
- Kazałeś mnie śledzić? - zapytałam z wyrzutem.
- To oczywiste. Nosiłaś moje dzieci. Przynajmniej tak wtedy myślałem. Musiałem być pewny, że nic im nie jest.
- Sugerujesz, że nie umiem ich ochronić sama? - warknęłam.
- To zależy z jakim facetem się aktualnie spotykasz. Może teraz to znów jest Sergio, który figuruje w akcie urodzenia bliźniaków? - rzucił tonem ostrym jak brzytwa. - Czy to prawda? On jest ojcem?
Poczułam uścisk w żołądku i chłód rozchodzący się po całym ciele. Czułam się jak skończona oszustka i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie wiedziałam co robić.
Przed oczami stanął mi moment w którym rzucił mi w twarz zdjęciami i oskarżył o zdradę a następnie poinformował, że odbierze mi dzieci. Później zobaczyłam dwie malutkie i niewinne istotki, które pokochałam tak mocno, że były teraz moim całym światem i nie umiałabym bez nich żyć. Na koniec pomyślałam jeszcze o tym co powiedział Dante, gdy po raz ostatni odwiedził mnie w szpitalu :
"Bardzo bym chciał, aby były moje".
Wtedy było słychać ból i cierpienie w jego głosie. W dodatku cała trójka zasługiwała by znać prawdę. Zrobił co zrobił, ale był święcie przekonany, że go zdradziłam. Miał przed sobą dowody.
Już zbierałam się aby powiedzieć prawdę, kiedy do sali weszła jeszcze jedna osoba. Z niedowierzaniem patrzyłam na blondynkę kierującą się w stronę Dantego.
- Zapomniałeś telefonu z samochodu. Przyniosłam. - powiedziała Melissa, wręczając mu komórkę.

Nieposkromione PożądanieWhere stories live. Discover now