Pisarskie absurdy - tego unikaj! cz. 4

8K 694 409
                                    

Bardzo dziękuję xNicolxSx, która podrzuciła mi pomysły na kolejne absurdy. Bez niej nie napisałabym tej części tak szybko. 

Dalej zachęcam do dzielenia się własnymi przykładami absurdów, z którymi spotkaliście się podczas długiej podróży przez świat literatury, zarówno pięknej, jak i tej brzydszej, internetowej.


Cudowne zmartwychwstanie

Raz spotkałam się z takim przypadkiem, że autorka zabiła jednego z głównych bohaterów swojego dzieła. W sumie nie było to nic złego, akcja zmierzała ku końcowi, fani zdążyli opłakać postać, bo wiadomo, wojna, to i ofiary muszą być. Gorzej, że po jakimś czasie nastąpiło nagłe zmartwychwstanie - choć fani byli przekonani, że patrzą na piękną scenę poświęcenia, bohater wcale nie zginął. I całą ideę bohaterskiej śmierci szlag trafił.

Ja nie mówię, że zmartwychwstanie jest złe z zasady, bo jeśli jest to zabieg zaplanowany, to nie ma przeszkód, żeby go użyć. Jednak w przypadku, gdy naprawdę postanowisz uśmiercić postać, trzymaj się dzielnie! Nie daj się sumieniu, nie daj się czytelnikom! Nie może być tak, że będziesz wskrzeszać bohaterów, bo będzie Ci ich żal. Nie próbuj też sprowadzać ich z powrotem pod postacią zombie, albo duchów (chyba że to ważna część fabuły i zaplanowany motyw). Niech spoczywają w spokoju, bo wyjdzie brazylijska telenowela albo inne Pamiętniki Wampirów. A jak jest Ci naprawdę smutno, to zawsze możesz napisać prequel, czy poboczną historię z cyklu ,,Co by było, jak ktoś tam by nie umarł''.


Chodź, opowiem ci historię mojego życia

Retrospekcje to ważna rzecz, bo mało kto potrafi tak pokierować historią, żeby je ominąć. Jednak, jeśli zamierzasz je wprowadzić, nie rób tego na zasadzie:

- Hej, człowiek! Pierwszy raz cię widzę, ale jestem jedną z ważniejszych postaci i czytelnicy muszą się ze mną oswoić, więc chodź, siądźmy sobie w tamtej oberży i opowiem ci moją historię. Od samego początku. To zaczynamy: kiedy mamusia i tatuś...

Czy w życiu tak jest, że spotykasz kogoś i nagle po paru minutach znasz bardzo osobiste historie z życia tej osoby? Czasami tak bywa (spotkałam kilku takich otwartych człeków, ale dla mnie, pingwina, to niepojęte, ja jestem bardzo zamknięta w sobie), ale na ogół ludzie cenią sobie prywatność. 

Jak piszesz opowieść w trzeciej osobie i chcesz przedstawić historię postaci, to zrób to jako narrator, po prostu. Walnij przerywnik fabularny i jedź z tą retrospekcją albo od razu cały rozdział, a co się będziesz. 

A jeśli piszesz w pierwszej osobie, to albo wstrzymaj się trochę z wyznaniami swoich postaci do momentu, gdy będą oni ze sobą zżyci i będzie to wyglądało wiarygodnie, albo po prostu na chwilę zmień narratora. Nie, to nie jest błąd. Niektórzy usilnie wmawiają, że jak piszesz w pierwszej osobie, a nagle walniesz rozdział w trzeciej, to świat się zawali, ale to nie jest nic złego, to zwykły zabieg literacki, wielu autorów tak robi.


Chodź, opowiem ci historię mojego życia - wersja złodupiec 

Pamiętasz bajkę ,,Fineasz i Ferb''? Jasne, że tak. A jak nie, to albo jesteś stary, albo wychowałeś się w buszu. W każdym razie, co odcinek był ten sam schemat: zły doktor (nie piszę nazwiska, bo na pewno je przekręcę) buduje zły wynalazek, Pepe pan dziobak chce mu przeszkodzić, zły doktor go łapie i opowiada o jakiejś swojej traumie.

W bajce ten zabieg był bardzo fajny, bo podany w komediowej, prześmiewczej formie. No właśnie, prześmiewczej. Gdy ktoś próbuje tak robić w poważnym dziele, to tak fajnie nie jest.

Dlatego, jeśli twój antagonista jest wyjątkowym gadułą i sam z siebie zdradza swój plan, to walnij się klawiaturą w łeb i usuń scenę. Albo napisz, że złodupiec zażył serum prawdy, potocznie zwany wódką, czy cokolwiek... Nie, jednak usuń scenę. To się nie może udać. (Jak ktoś potraktuje to jako wyzwanie i postanowi napisać tę scenę w dobry sposób, to ja chętnie przeczytam i złożę hołd, jeśli to wypali).


Nagła zmiana konwencji

Masz genialny pomysł na horror? Siadasz do komputera, piszesz, piszesz, piszesz, aż tu nagle... Wpada Ci do głowy inny genialny pomysł: wątek romantyczny! Piejesz z zachwytu, rzucasz się do klawiatury, nie możesz pojąć, jakim to jesteś geniuszem. 

I tak Twoje opowiadanie to dziesięć rozdziałów horroru, dziesięć rozdziałów romansu i dwadzieścia rozdziałów kryminału, bo gdzieś po drodze obejrzysz Sherlocka Holmesa i Cię natchnie.

Tak się po prostu nie robi, to zwyczajne oszukiwanie czytelników. Jak widzisz zapowiedzi gry, która jest piękna audiowizualnie, ma mieć ogromny świat, mnóstwo różnorodnych zadań i ciekawą fabułą, to tego właśnie oczekujesz. A gdy okazuje się, że twórcy, mimo ambitnych planów i zapewnień, że uda im się to wszystko wprowadzić, serwują jakiegoś crapa, to masz prawo być wściekły. Zostałeś oszukany, nie na to chciałeś wydać pieniądze! 

Tak samo jest z opowiadaniem, jak zapowiesz komedię romantyczną, to napisz komedię romantyczną. Jak chcesz nagle zmienić opowieść w nadnaturalny dramat, to już lepiej napisz nowe opowiadanie. Czytelnik wchodzi w Twoje dzieło z konkretnymi oczekiwaniami, więc i Ty bądź konkretny, żeby wszyscy wiedzieli, na czym stoją.


Akcja, wybuchy, rozpierducha! Retrospekcja?

Tak, to już trzeci punkt o retrospekcjach. Zrobiłam mały przerywnik o zmianie konwencji, żebyś się nie zanudził. Ale ty razem nie chodzi mi o samą formę retrospekcji, a o ich użycie.

Oglądałeś kiedyś jakieś anime typu shounen? Jeśli tak, to na pewno od razu załapiesz, o co chodzi.

Wyobraź sobie scenę: dwóch największych wrogów staje naprzeciw siebie, mają walczyć na śmierć i życie. Nawiązują dialog na pół odcinka, w końcu wyciągają broń i nagle... Jeb! Retrospekcja! I tak przez następne pięć odcinków oglądasz historię nieszczęśliwego dzieciństwa protagonisty, kolejne pięć epizodów to opowieść o tragicznej miłości antagonisty, potem przez odcinek rozmawiają, wychodzą na jaw nieznane fakty, robi się plot twist i kolejne retrospekcje, tym razem wyjaśniające... 

Kiedyś były takie żarty, że jak postać w odcinku Mody na Sukces spada ze schodów, to może dziesięć odcinków później w końcu wyląduje na podłodze. 

Jest czas i miejsce na historię z przeszłości, jest czas i miejsce na dynamiczną akcję. Jeśli koniecznie chcesz wstawić jakąś retrospekcję w trakcie walki, pościgu, czy dramatycznej sceny, to nie przesadzaj z długością. Bo jak każesz czytelnikowi czekać pięćdziesiąt stron, aby dowiedział się, czy bohater przeżył, to w dziewięćdziesięciu procentach przypadków, czytelnik pominie retrospekcję i od razu rzuci się na dalszą część przerwanej sceny.


Ogłoszenia pingwinowe

Dalej apeluję, żebyście podsyłali swoje przykłady literackich absurdów. Jak mi ktoś nie da pomysłów, to nie za szybko napiszę nową część ;-; I będzie więcej smutków typu Filozoficzny Pingwin, bo na to mam ogrom pomysłów! Muahahaha! Więc jak widzieliście złe rzeczy w opkach i chcecie, żebym przestrzegła przed nimi przyszłych autorów i autorki, to podsyłajcie, czy w komentarzach, czy na tablicy, czy w wiadomościach prywatnych. Nie szantażuję, po prostu dopóki nie będę miała pomysłów na absurdy, dopóty nie będę mogła kontynuować serii.

Pozdro od Pingwina! Gitara siema!

Pingwinowy kurs pisaniaWhere stories live. Discover now