Poradnik pisania recenzji i wyrażania opinii, bo Wattpad tego potrzebuje

3K 350 108
                                    

I oto trzeci dzień pisarskiego ADHD i czwarty rozdział zrodzony z tego dziwnego stanu umysłu. Wiem, że ostatnio jadę z  tematami, które odstają od standardowych, ale koniec roku, prawie wakacje, więc trochę luzu się przyda.

Tlen, gdy jej powiedziałam, że chcę robić poradnik pisania recenzji, zareagowała sceptycznie i wcale się nie dziwię. Ten pomysł od dawna siedział mi z tyłu głowy, ale cały czas łudziłam się, iż taki wpis nie jest potrzebny, bo przecież pisania recenzji uczą w podstawówce. Ponadto każdy czytelnik choć kilka razy w życiu zetknął się z opiniami odnośnie książek (przynajmniej mam taką nadzieję), więc zdaje się, że tym rozdziałem troszkę się cofamy. Jeśli jesteście z Kursem na bieżąco, to znacie już pojęcia takie jak monomit czy Strzelba Czechowa, wiecie, dlaczego nie można stosować Deus ex machina w dzisiejszych czasach oraz potraficie podać definicję cliffhangera nawet obudzeni w środku nocy. Taką mam przynajmniej nadzieję C: A tu nagle pojawia się taki śmieszny temat, który jest z pozoru całkowicie niepotrzebny, bo przecież te kilkanaście lat na karku o czymś świadczy i nie będzie nikogo jakiś przemądrzały pingwin z internetu uczył wyrażania opinii!

No bywa, moi mili, czasami trzeba cofnąć się do podstaw, bo w natłoku informacji zdarza się o nich zapomnieć. Ja potrafię rozwiązać logarytm i policzyć deltę o trzeciej nad ranem w sobotę, ale jeśli chodzi o najprostsze działania to jestem ułomem. Jak w zeszłym miesiącu zakładałam konto na Timiku, to poległam na pytaniu ,,1+1'', wpisując ,,3''. I uprzedzam pytania - zablokowali MovieStarPlanet na szkolnych kompach, więc trzeba było coś innego znaleźć.

Dobra, to czas przejść do rzeczy, bo się rozgadałam. Mam nadzieję, że nie przeszkadzają Wam takie przydługie wstępy bez ładu i składu, mi one pomagają rozruszać mózg. No to o co w ogóle Pingwinowi chodzi?


Smutek wielki, mało porządnych recenzowni

Śmieszy mnie to słowo - recenzownia. Jest niepoprawne, ale jednak z uporem go używamy (a przynajmniej ja). I właśnie takie zakątki na Wattpadzie od dawna pojawiają się i znikają. Zapewne znajdzie się kilku moich czytelników, którzy również przyjęli na siebie brzemię oceniania cudzych tworów, więc łączę się z Wami w solidarności i ostrzegam - to nie jest żaden atak na nikogo. To świetnie, że postanowiliście pomóc innym i poświęcacie swój czas na analizowanie ich dzieł, a dobrze wiem, jak wiele godzin to zajęcie pochłania. Trzeba jednak przyjąć smutną prawdę na klatę - dobrych czy chociaż poprawnych recenzji jest jak na lekarstwo. Z uporem maniaka przemierzam otchłań Wattpada, a potem stwierdzam ,,no ni ma''. Wszędzie brak miejsc, a jak już coś nowego się pojawia, to zdycha w krótkim czasie, bądź nie spełnia moich oczekiwań. Wiem, że teraz zabrzmię arogancko, więc już możecie ciskać hejty w komentarzach, ale nie mam ochoty zgłaszać swojego opka do recenzenta, który napisze o nim kilka zdań i to bez żadnych konkretów. Jeśli w czyjejś głowie właśnie zrodziła się myśl: ,,ale oni robią to za darmo i nie są profesjonalistami!'', to już przedstawiam kontrargumenty: po pierwsze sami tego chcieli; po drugie recenzje to pewnego rodzaju odpowiedzialność, więc nie można się za nie łapać, jak się tego nie potrafi; a po trzecie tutaj są sami amatorzy piszący za darmochę (frajerzy, hehe).

Patrzcie na taką TlenWPaski - zdarzyło jej się walnąć cztery tysiące słów w jednej z recenzji. CZTERY TYSIĄCE! Szacun Tlenu, ja się cieszę, jak dwa tysiące przekroczę. I nie, nie mówię: idźcie i piszcie tak długie recenzje wszyscy, bo ja tak ustanawiam i tak ma być. NIE! Zasada ,,ilość ponad jakość'' działa tylko w chińskich fabrykach, w sztuce i powiązanych z nią dziedzinach nie można się do tego stosować. Lepiej napisać krócej, ale konkretniej, niż lać wodę i uśpić czytelników.

Pingwinowy kurs pisaniaWhere stories live. Discover now