Pisarskie absurdy - tego unikaj! cz. V

5.9K 565 140
                                    

Witam w kolejnej porcji pisarskich absurdów. Dzisiaj przyjrzymy się trzem opkowym standardom. Chciałam opisać znacznie więcej rzeczy, ale i tak wyszło prawie tysiąc słów, więc zostawię je na następny raz :C No i standardowo zachęcam do podsyłania pomysłów na kolejne absurdy.


Epidemia narkolepsji

Do tej pory byłam święcie przekonana, że narkolepsją nie można się w żaden sposób zarazić, ale przez opka zaczynam w to wątpić. Jeśli ktoś nie wie, czym jest ta choroba, odsyłam do google po szczegółowe informacje.

A co to ma do opowiadań? Baaardzo często spotykam się z takim zabiegiem, że, gdy autorka nie wie, jak zmienić miejsce lub czas akcji, urywa scenę przez zaśnięcie bądź utratę przytomności protagonistki. To nie jest dobry pomysł, bo bohaterka, która zasypia zawsze na końcu rozdziału, zwłaszcza, gdy wychodzi na to, że spontanicznie zasypia co kilka godzin, jest śmieszna. Albo gdy mdleje co chwilę. 

O wiele łatwiej jest urwać akcję ,,I wtedy straciła przytomność'', niż opisywać jakieś nudne rzeczy. Ale zdradzę Wam tajemnicę: nie trzeba ani opisywać tych nudnych rzeczy, ani ogłuszać głównej postaci. Wielu autorów, gdy chce przenieść akcję do kolejnej sceny, robi tak:

***

Sama też dzielę rozdziały na części w ten sposób. I wcale nie trzeba tłumaczyć, dlaczego nie kontynuowało się opowieści w poprzednim miejscu, tylko przeniosło bohaterów w inne. Czytelnik nie chce czytać o pierdołach takich jak mycie zębów, czy kręcenie się po mieszkaniu w samotności, więc od razu załapie, że, gdy autor stosuje trzy gwiazdki, to po prostu przeskakuje z opowieścią do jakiegoś istotnego momentu.


To jest Józek, tamten to Zygmunt, a tam stoi Halinka

Czyli przedstawianie grupy bohaterów przez wymienianie ich imion. Bardzo częsty zabieg w opowiadaniach, w których protagonistka przenosi się do nowego miejsca. Zamiast poświęcić chwilę na opis postaci pobocznych, autor ukazuje ich wszystkich w jednym zdaniu. A biedny czytelnik żadnego z tych imion nie zapamięta i później, gdy Mary Sue rozmawia z którymś z bohaterów, musi wracać do sceny wprowadzającej, by doczytać, kto to w ogóle jest.


Jeśli piszesz w trzeciej osobie, nie ma przeszkód, byś opisał nie tylko wygląd, ale też to, kim postać w ogóle jest. 

,, - To jest Zygmunt. - Janusz wskazał na wysokiego, tęgiego mężczyznę, którego twarz wyglądała, jakby od tygodnia miał zatwardzenie.

Zygmunt na wszystko i na wszystkich spoglądał z miną, wyrażającą absolutny brak zrozumienia. Jak mały buldog, który nie może przestać się nadziwić, jakim cudem jego pan ma piłkę w ręce, skoro przed chwilą się zamachnął. Mimika mężczyzny idealnie wyrażała to, co działo się w jego głowie - Zygmunt był najmniej inteligentną osobą, jaką Janusz kiedykolwiek poznał. Za to miał posturę goryla skrzyżowanego z niedźwiedziem, przez co doskonale sprawdzał się w roli przydupasa do odstraszania potencjalnych napastników.''


Zaś, jeśli piszesz opowiadanie w pierwszej osobie i nie możesz opisać faktów, o których protagonista nie wie, skup się na odczuciach głównego bohatera:

,, - To jest Zygmunt. - Janusz wskazał na wysokiego, tęgiego mężczyznę, którego twarz wyglądała, jakby od tygodnia miał zatwardzenie.

Ów osobnik spoglądał na mnie małymi, ciemnymi oczkami, w których widać było absolutny brak zrozumienia. Od razu skojarzył mi się z małym buldogiem, który nie może przestać się nadziwić, jakim cudem jego pan ma piłkę w ręce, skoro przed chwilą się zamachnął. Patrząc na twarz Zygmunta wnioskowałam, że nie mógł być zbyt inteligentny. Zawsze mi powtarzano, żeby nie oceniać po pozorach, ale nie oszukujmy się, po wyglądzie można wywnioskować bardzo wiele.

Zygmunt zauważył, że przyglądam mu się badawczo. Szybko odwróciłam wzrok. Nie chciałam zwracać na siebie jego uwagi - mężczyzna miał posturę goryla skrzyżowanego z niedźwiedziem. Nic dziwnego, że Janusz zatrudnił go jako swojego ochroniarza. Wystarczyło, że wielki mężczyzna stał obok, aby odstraszyć potencjalnych napastników.''


Ta dam. Po takim opisie każdy zapamięta Zygmunta o wiele lepiej, niż gdybym napisała tylko, że jest duży i wygląda mało inteligentnie.


Uroczy panowie z gangu

Jak przystało na opkową rzeczywistość, również gangi są pokazywane w sposób specyficzny. Członkowie takiego zgrupowania to mega groźne badassy, ale dla głównej bohaterki są przemili. Do tego każdy ma ciało, jakby sam Michał Anioł je ulepił, a twarze bardziej przypominają supermodeli, niż typowych zabijaków.

Otóż tak nie jest. Dobra, nawet chuligan może mieć w sobie coś pociągającego, ale na pewno nie będzie on typowym bishem z bujną blond grzywą i delikatnymi rękami. Tak się składa, że kumpluję się z ziomkiem, który uwielbia szwendać się po nocach z kibolami i gdziekolwiek nie pójdzie, ma ochotę komuś wklepać. Nawet na wczorajszym półmetku, gdzie był jako mój partner, trzeba było go uspokajać, bo go ktoś zbarował ^^' 

Do czego nawiązuję? Osobnik, którego hobby jest lanie innych po mordach jest w cholerę impulsywny. Żeby się bić, musi ćwiczyć. Żeby ćwiczyć, musi się odpowiednio odżywiać i często brać środki wspomagające rozwój mięśni. A to wszystko buduje dużą ilość adrenaliny. Jak taki wpadnie w szał walki, to się całkowicie wyłącza i lepiej w ogóle nie podchodzić, dopóki nie ochłonie. Do tego wystarczy mały impuls, by sprowokować ,,chuligana''. 

Oczywiście dla swojej dziewczyny nawet typowy Seba może być słodki i miły, ale trzeba brać pod uwagę, że nawet ją może uderzyć, gdy się wkurzy. A już wiemy, że o to nie trudno. Do tego raczej nie będzie romantycznym poetą, który będzie ją obdarowywał bukietami róż każdego dnia. No i nie oszukujmy się, w znacznej większości przypadków dla Seby wnętrze nie ma większego znaczenia. Byle loszka nie była aż tak tępą dzidą. Ważniejsze są cycki, dupa i facjata, by nie przestraszyła ziomków.

Do tego, jeśli wyobrażacie sobie, że badass z czarnym pasem rozwala piętnastu przeciwników na raz, to się trochę przeliczyliście. Mój ziomek, o którym przed chwilą wspominałam, jest na poziome czarnego pasa w karate, do tego ćwiczy na siłce, trenuje inne ujemuje i biega w maratonach, a powiedział, że nigdy nie rzuca się do więcej, niż dwóch typów na raz. Znacie takie przysłowie: ,,I Herkules dupa, kiedy wrogów kupa''? Albo w wersji Sapkowskiego: ,,Każdy szermierz dupa, kiedy wrogów kupa''. Te sentencje idealnie odzwierciedlają gangsterską rzeczywistość. Nawet największy kozak pójdzie do walki z grupą przeciwników tylko, gdy będzie miał kałacha, a oni gołe pięści. Chociaż nie, nie zrobiłby tak, bo byłby pogardzany w całym powiecie, jeśli nie województwie.











Pingwinowy kurs pisaniaWhere stories live. Discover now