Inspiracja wschodem, czyli mangoludki w świecie literatury

3K 382 352
                                    

Jeszcze cztery rozdziały do końca <3

Uwaga, nawet jeśli bronicie się przed anime rękami i nogami, to nie uciekajcie! Ten rozdział nie ma na celu namawiania Was do oglądania czegokolwiek (choć kilka tytułów polecę), a chcę jedynie pokazać, co japończycy robią dobrze.

Oto temat, który chciałam poruszyć już dawno temu. I nawet jeśli nie siedzicie w świecie japońskich tworów, rozdział powinien być dla Was przydatny. Postaram się przedstawić przykłady na tyle obrazowo, by każdy mógł się do nich jakoś odnieść. Może nawet uda mi się Was zainspirować i podrzucić jakieś ciekawe pomysły? 

Jeśli dodatkowo nie mieliście z tym ogromnym, kolorowym światem anime styczności, to macie okazję do poznania kilku najlepszych (wg. mnie) tytułów, od których śmiało można zacząć oglądanie. 

Dodatkowo TlenWPaski opublikowała "książkę" o chińskich bajkach, w których analizuje poszczególne tytuły, zarówno te genialne, jak i kiepskie, oraz pokazuje, co poszło nie tak, a co było na plus. Myślę, że to też bardzo dobra forma nauki, bo w końcu doświadczenia można czerpać też z cudzych błędów i sukcesów, prawda? :D

PS. Jeśli jeszcze nie zauważyliście, od jakiegoś czasu mam na profilu dzieło pt. "Pingwinowe różności", w którym publikuję swoje przemyślenia i różne felietony. Tam stworzyłam serię "Najbliższe pingwiniego serducha", w której zachwycam się wszelkimi, świetnymi tworami. Na razie opisuję najlepsze animacje (seriale animowane oraz właśnie anime), ale później przejdę też na filmy, seriale, książki, komiksy i gry. Jesień się zbliża, a wraz z nią długie, ponure wieczory, więc myślę, że to idealny czas by zanurzyć się w cudownym świecie popkultury ;)


Dlaczego Pingwin pisze o chińskich bajkach w poradniku pisania?

Bo "chińskie bajki" bardzo pomogły mi na drodze pisarskiego rozwoju. Ja nie żartuję. Widać to szczególnie w moim specyficznym poczuciu humoru (i tym z Kursu i z moich opowiadań). Mangowość weszła mi do głowy tak mocno, że bardzo często wyobrażam sobie moich bohaterów w takiej stylistyce, a poszczególne sceny widzę jako urywki anime. A czy to coś złego? Myślę, że nie, w końcu wszędzie można znaleźć zalety, a japońskie twory mają ich od groma. 

Dobra, to czego przeciętny, początkujący pisarzyna może się nauczyć z mangi i anime?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dobra, to czego przeciętny, początkujący pisarzyna może się nauczyć z mangi i anime?

1. ,,Nie będę pisać o jakimś wątku, bo to durne i dziecinne, no wstyd po prostu''.

Japończycy nie boją się wykorzystywać najgłupszych pomysłów, które zdobywają grono fanów, także wśród dorosłych. Czasami jest tak, że mamy jakąś ciekawą ideę, ale to coś naprawdę dziwnego, więc martwimy się, jak inni na to zareagują. Kojarzycie może Andrzeja Pilipiuka? To gość, który napisał opowiadanie o Titanicu -  odbywało się na nim spotkanie najlepszych bimbrowników na świecie i Rosjaninowi nie podobało się, iż reszcie jego twór nie smakuje, więc wysadził statek. Napisał też trylogię o chłopcu, który był człeko-konio-koto-psem, całą sagę o nauczycielu informatyki i kosmitach w średniowieczu... No długo by wymieniać. Pilipiuk, choć jest uważany za grafomana, sprzedaje swoje książki w niesamowitym tempie (i pisze je z przerażającą prędkością). Tak, te powieści często są głupie i zwyczajnie absurdalne, ale i tak bardzo poczytne. 

Pingwinowy kurs pisaniaWhere stories live. Discover now