Wkurzony Pingwin: Nie dramatyzuj, czyli jazda mi z tym patosem!

4.3K 491 170
                                    

Oto rozdział napisany pod wpływem chwili, więc może być chaotyczny i niezbyt długi. Jak widać po tytule, wkurzony Pingwin znowu przejął kontrolę nad klawiaturą, więc może być nieprzyjemnie... Nie no żartuję, ja nie umiem pisać dłuższego tekstu w obraźliwy sposób. Ale i tak muszę wylać frustrację.

PS. Jakby jeszcze ktoś nie zauważył, to przypominam, że recenzje ożyły i aktualnie są prowadzone na profilu mojej partnerki w zbro... w Wattpadzie - TlenWPaski. Zapraszam do śledzenia, bo idzie nam na tyle sprawnie, że niedługo znowu otworzymy kolejkę. Do tego możemy się pochwalić, że ostatnia miała prawie 2.5k słów. Należy nam się order ziemniaka, czy coś. 


Czym jest patos

Oczywiście nie mogę czegoś zjechać, jeśli istnieje szansa, że część czytelników nie wie o co chodzi. Tak się składa, że nie umiem wyjaśniać definicji, więc po prostu cytuję sjp.pl:

,,Patos

 1. nastrój powagi, którym są nacechowane sprawy mające wielkie, historyczne znaczenie; podniosłość, wzniosłość;
2. wzniosły ton, styl, sposób mówienia lub pisania, pełen powagi, potęgujący intensywność stanów emocjonalnych;
3. przemawianie ze sztucznością i przesadą, używanie górnolotnych, pełnych przesady wyrażeń''

Jeśli skojarzyło się Wam to z podniosłymi przemowami, hymnami czy lekturami szkolnymi, to macie racje, bo tam właśnie patos najczęściej występuje. Jednak w owych przypadkach jest on pożądany i postrzegany pozytywnie.

A gdzie patos jest szkodliwy? W opowiadaniach!



Jeszcze przygodówka, czy już dramat?  

Dobra, jak ktoś będzie miał taką wizję artystyczną, że zrobi jedną, czy dwie patetyczne sceny, to ok. Nie ma co się czepiać takich pierdół. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy wchodzę sobie w opowiadanie, które mnie zaciekawiło, widzę fajne tagi, najpewniej fantasy z domieszką przygody, opis też intrygujący, a potem wchodzę do środka i widzę... Dramat.

Czekam i czekam aż coś zacznie się dziać. Nie dzieje się nic, bo autorka (u autora się jeszcze z tym nie spotkałam, przynajmniej nie na wtt) poświęca całe setki słów, by opisać, jak protagonista użala się nad sobą.

I tak sobie ten główny bohater siedzi i przeżywa. Potem wstaje, coś robi i znowu przeżywa. Oczywiście opis uczuć postaci, zwłaszcza w narracji pierwszoosobowej, jest niezbędny, ale bez przesady! We wszystkim należy zachować umiar. Albo przynajmniej jakoś odpowiednio oznaczyć takie opowiadanie.

Właśnie, teraz się wypowiem o pierwszym wrażeniu, jakie sprawiają opowiadania. Nie można zaprzeczyć, iż każdy chce, by jego dzieło przyciągnęło całą chmarę czytelników, więc załatwia sobie piękną okładkę, kombinuje z tytułem i opisem, ustawia masę tagów... O, tutaj się zatrzymajmy.

Tagi. Takie magiczne cośki, które nie tylko sprawiają, że ludzie do nas trafiają, ale też pokazują, czego można się po danym tworze spodziewać. I kiedy oglądam tagi, powiedzmy, że do opowiadania fantasy, widzę: walka, wojna, romans, magia, elfy, komedia, przygoda, akcja itd. itp. No i wszystko super, wchodzę i czytam... Ej, oszukali mnie! Gdzie ta komedia? Gdzie przygoda? Akcja? Czemu czytam już piąty rozdział, a nie wydarzyło się nic?!

Dobra, to rozważmy inny przypadek: opowiadanie wcale nie ma być super dynamiczne, nie jest też komedią, przygodówką i niczym takim. To jednak nie oznacza, że ma być ono chorobliwie nudne. Chwilami, czytając mega długie opisy smutku bohatera, które potrafiły rozciągać się na kilkanaście rozdziałów, miałam wrażenie, że umrę ze znużenia. Żeby to jeszcze było jakoś ciekawie opisane, ale gdzie tam.

Bo sami oceńcie, czy taki styl jest porywający, biorąc pod uwagę, że musielibyście czytać kilka/kilkanaście tysięcy słów w podobnych klimatach:

,,Siedzę na łóżku, wpatrując się w sufit. Nie chcę ani jeść, ani pić, po prostu siedzę. Nie mam pojęcia, ile godzin minęło, odkąd zaczęłam liczyć drobne pęknięcia. Jest ich ponad sto... To prawie tyle, ile dni znam się z Johnem.

Och, John! Dlaczego myślę o tobie nawet w takim momencie? Dlaczego nie chcesz wyjść z moich myśli? Po prostu mnie zostaw, nie każ mi więcej cierpieć!

Ta miłość nie ma prawa bytu. Od początku wiedzieliśmy, że romans przysporzy nam tylko cierpień, jednak postanowiliśmy wziąć to na siebie dla tych kilku chwil przyjemności. Lecz czy było warto?

Czy dla kilku pocałunków i upojnych nocy warto tak cierpieć? Na to pytanie nikt nie może mi odpowiedzieć, a tym bardziej ja sama. Wiem tylko jedno - boli mnie serce. Tak bardzo boli.

Dlaczego nie odeszłam, kiedy był jeszcze czas? Czemu w ogóle spojrzałam w te cudowne, błękitne oczy? Dorosła kobieta, a jednak głupia, naiwna dziewczynka. Zerknęła tylko na chwilę, ukradkiem, i utonęła w nich na zawsze.''

Ten tekst napisałam całkowicie spontanicznie, bo nie chcę cytować, by nikogo nie urazić.


Halo, czy to romantyzm?

Podobno ,,Cierpienia młodego Wertera'' to jedna z najbardziej znienawidzonych lektur. Nie dziwię się, ogarniałam kiedyś z ciekawości fragmenty i dreszcz przechodzi mnie na myśl, że będziemy to omawiać w szkole.

Wszyscy, którzy tak nie lubią owej książki, mówią, że bohater to pierdoła, styl jest przedramatyzowany, fabuła nudna, a całość okropnie ciężka w czytaniu. W takim razie pytam się: dlaczego część początkujących pisarzy postanawia tworzyć w podobnym stylu?

Dobra, powiecie, że może ktoś lubi takie klimaty, ale z perspektywy marketingowca, to się kompletnie nie opłaca. Takie dzieło spodoba się tylko małej garstce ludzi, reszta będzie po prostu znudzona.

I wyjaśnijmy coś sobie: dramat nie równa się przesadny patos i przedramatyzowanie!

Dramat ma nas wciągnąć w historię, sprawić, że przejmiemy się losem bohaterów, wczujemy w ich sytuację, a potem będziemy płakać razem z nimi.

Ładowanie smętnych monologów na potęgę daje kompletnie odwrotny efekt: czytelnik ma w głębokim poważaniu postaci i cały przedstawiony świat. Bo kto polubi protagonistę, który zamiast ruszyć dupsko z wyra i iść ratować świat, będzie marudzić, że jest biedny, nikt go nie kocha, nie chce mu się, pacha go swędzi i w ogóle to chyba ma trzydzieści osiem stopni gorączki i umiera?

Zanim ktokolwiek zripostuje, że przecież taki styl jest czasami potrzebny, a sam patos przecież wzmacnia emocjonalny wydźwięk sceny, to odpowiem: tak, ale bez przesady. Jeśli jakiś fragment jest patetyczny, to ok, nie narzekam, ale nie kilkadziesiąt rozdziałów! Znajmy umiar we wszystkim, a już na pewno we wzniosłym, przesadnym pisaniu.



Ech, kolejny pozaplanowy rozdział, ale musiałam to z siebie wylać. Dziękuję za uwagę, dobranoc C:

I ten uczuć, kiedy Pingwin niby wkurzony, ale tekst jest dość kulturalny. Nie jest źle.

Pingwinowy kurs pisaniaWhere stories live. Discover now