19

142 19 8
                                    

*3 perspektywa*

Jimin wraz z Taehyungiem od rana nie mogli spokojnie usiedzieć w miejscu. Byli zbyt przejęci tym zdarzeniem. Tae nie wiedział jak zareaguje na zobaczenie nieżywego ciała swojej ukochanej babci, a Jimin był niemal pewien tego, że albo on, albo Kim zemdleje.

Pracodawcy obydwóch mężczyzn przyznali im należyty jeden dzień wolnego ze względu na pogrzeb. Nie byli jednak zadowoleni, ale kto by był?

Godzina tej jakże przykrej uroczystości zbliżała się szybciej niżby obydwaj mogli się domyśleć. Taehyung miał przygotowany strój; elegancką marynarkę, białą gładką koszulę, taliowaną oraz dopasowane ciemne jeansy. Jimin kurczowo ściskał materiał koszuli, którą zamierzał chwilę później na siebie założyć. Kim wpadł do jego pokoju, a zastał tam wpół nagiego przyjaciela. Nie przejął się tym, ani nic. To dla niego normalny widok. Podszedł bliżej, zatrzymał się będąc ledwo kilka centymetrów od starszego. Patrzył się bez wyrazu w jego kark, kiedy ten rozpinał guziki koszuli.

- Chim? W porządku? - Wydusił. Nie miał humoru. Zerknął blondynowi przez ramię, aby mieć widok na jego dłonie.

"Tak, ciebie powinienem o to zapytać."

- Daj spokój, ja sobie poradzę. To ty zawsze jesteś taki uczuciowy. - Mówił odganiając od siebie myśli, że od pogrzebu dzieli ich ledwie godzina. Ponownie przeniósł wzrok na jego nieduże dłonie.

"Nie Taeś, ty zawsze byłeś bardziej związany z rodziną. Z kimkolwiek, ale zawsze byłeś to ty." - Na twarzy blondyna widać było zwątpienie. Wiedział, że któregoś dnia nastąpi ta chwila, ale nie sądził, że trafi w termin,  w którym Jimin wyjątkowo narozrabiał. Potrącił Yoongiego, zaprzyjaźnił się z przyjacielem swojej ofiary, Taehyung prawdopodobnie znalazł nową osobę dla siebie, a to dzięki temu, że wybrał się z nim na pobieranie krwi. Spotkał się ze starszym ciemnowłosym, pojechał do domu rodziców, a teraz dał się pobić i pomóc sobie. Trochę się tego nazbierało, ale czy to było największym zmartwieniem Koreańczyka? A może to, że zapoczątkował te zdarzenia, a wcześniej nawet by nie pomyślał, że nastąpią? Pewien był tylko jednego.

Że to dopiero początek tych na przemian dobrych i złych przypadków losu.

***

W drodze byli niedługo później. Jimin ubrał się, a Taehyung przygotował swój samochód. Byli gotowi, a Park uprzednio spakował pudełko chusteczek. Mógł niemal wyczytać z twarzy, gestów i zachowania młodszego, że rozpłacze się przed wejściem do kościoła.

Byli na miejscu za jakiś czas. Przed wielką świątynią panowała grobowa cisza, wszędzie czarne suknie przybyłych kobiet oraz ciemne garnitury mężczyzn. Wiele osób trzymało różnokolorowe i różnej wielkości wieńce.

Niebo było czyste, ale słońce nie grzało. Panowała spokojna atmosfera, kiedy obydwaj wysieli z auta. Chwilę dwudziesto dwu latkowie rozglądali się za ich bliższą rodziną. Po chwili Jimin dostrzegł sylwetkę swojej mamy. Kobieta stała oparta o ojca chłopaka, rozmawiając z jak się przyjrzeć - rodziną Tae.

Sięgnęli po nieduże wiązanki, które zakupili po drodze i ruszyli w stronę ich rodzin, dla których równie duża była ta strata. Jednak dla pewnych przyjaciół była wiele, wiele większa.

Po cichym przywitaniu bez zbędnego dotykania się przejść mieli do kościoła, Taehyung zatrzymał Jimina. Gestem wskazał na kieszeń starszego, a ten wyjął z niej opakowanie chusteczek. Podał dwie Kimowi, a ten otarł jedną pierwsze łzy, które umiejscowiły się w idealnie podkreślonych eyelinerem oczach. Po chwili gotowi byli wejść do środka.

Wysoki sufit bogato zdobionej świątyni w stylu gotyckim sprawiał wrażenie, że kościół jest jeszcze większy. Ustawione w dwóch rzędach drewniane ławki zajęte teraz przez wielu ludzi trwały ozdobione wiązankami. W prawym skrzydle znajdowała się kapliczka, a w lewym ołtarzyk i konfesjonał. Na środku głównej ścieżki (a/n: nie wiem jak to nazwać) ustawiono trzy oddzielne ławki dla rodziny i przyjaciół, a u stóp ołtarzu stała ona... Czarna połyskująca w świetle lamp trumna, a w niej bezwładne, martwe ciało tak ważnej dla nich kobiety.

Zajęli miejsca z tyłu, Tae jako rodzina, a Jimin przyjaciel. Wieńce trzymali w dłoniach, a Kim walczył z chęcią rozpłakania się i rzucenia na martwe ciało ukochanej babci. Jimin nie był w tyle. Kurczowo zaciskał pięść słuchając kazania. Wymieniano właśnie wszystkie chwile, które rodzina zapisała w prośbie o pogrzeb.


Po godzinie przyszedł czas na najbardziej bolesną część uroczystości. Na wywiezienie ciała na cmentarz, oraz złożenie go do grobu.

Jimin wraz z Taehyungiem wsiedli do samochodu. Wieńce postanowili postawić dopiero po uroczystości. Na cmentarz mieli kawałek drogi bowiem ten był za ich miastem.

Taehyung spokojnie prowadził samochód kierując się za tym ich rodziców. Włączył wcześniej radio, żeby nie myśleć o ich celu podróży. Zatrzymali się na światłach. Obydwaj mnieli smętne miny, a tylko radio przerywało ciszę między nimi. No, może nie tylko radio.

- Jimin? Chim! - Usłyszeli znajomy głos od strony Parka. Spojrzeli się tam. Obok nich zatrzymał się motocykl, który sądząc po pasażerze prowadził Yoongi. Hoseok zdjął kask i posłał im ciepły uśmiech.

- Nie jesteście w humorze? - Zagadnął patrząc się w ich stronę z troską.

- Hobi, każdy by nie był w humorze mając pogrzeb. - Odpowiedział za chłopaków szatyn prowadzący motocykl.

- Oh - Hoseok spojrzał się na ich ubiór, a następnie sznur samochodów będący przed samochodem jego znajomych. - Wybaczcie, nie wiedziałem.

- Nie twoja wina, Hobi. - Powiedział nagle Taehyung. Spojrzał się na niego tak jak Jimin. Po chwili cała czwórka dostrzegła zielone światło. Jung założył kask, a Yoongi posłał Parkowi współczujące spojrzenie po czym opuścił szkło na oczy i odpalił silnik. Kim zrobił to samo. Po chwili ponownie dążyli do ostatniego etapu ich podróży. Cmentarza.

- Jimin? - Szepnął Kim, a ten się odwrócił. - Jak wrócimy do domu to zamówimy pizzę z twojej pizzerii?

Chłopak skinął głową. Do końca drogi siedzieli cicho. Wyłączone zostało także radio.

Dojechali niedługo potem. Samochody oraz bus pogrzebowy zatrzymały się przed bramą. Panowie w garniturach wynieśli trumnę na specjalnej noszy i zaczęli iść w stronę przygotowanego grobu. Ludzie jak zahipnotyzowani podążali za nimi. Taehyung złapał Jimina pod rękę i niosąc wieńce dotarli za sztabem zebranych.

Odbyła się uroczystość, kapłan odmówił potrzebną litanię, wszyscy z rodziny rzucili piaskiem. Jimin również mimo, że nie był spokrewniony ze zmarłą.

Przyjaciele ciągle stali obok siebie, wieńce złożyli jako pierwsi; wszyscy wiedzieli ile dla nich znaczyła i nadal znaczyć będzie ta starsza kobieta, która pozwalała im się bawić w swoich kwiatach. Teraz złożona w grobie otoczona gronem młodszych i starszych znajomych, rodziny i nawet ludzi z osiedla.

Po zakończonej uroczystości wszyscy się rozeszli. Jimin wraz z Tae zostali. Niebo zaczęło się zachmurzać; zupełnie tak jakby potrafiło dostosować się do ich emocji. Niemożliwe, prawda?

- Mam nadzieję, że tam będzie ci lepiej, babciu. - Szepnął Taehyung, a samotna łza spłynęła po jego policzku.

Obydwaj poczuli następnych następców ich łez, ale nie były to ich płyny. Był to deszcz, który na zmianę nasilał się, a za chwilę uspokajał. Zupełnie jak ich emocje.


Kurcze, zaniedbałam tego ficzka ;<

Muto Voce | yoonmin KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz