37

103 14 15
                                    

NARRACJA TRZECIOOSOBOWA

Jimin czuł się podle. Mimo tego, że krył prawdę z dobrej myśli. Nie wiedział teraz czy Yoongi w pełni mu zaufa.

Dowiedział się o wypadku, a w dłoniach miał zdjęcia. Jimin domyślał się kto mógł za tym stać. Nikt od tak bez powodu nie niszczyłby jego życia, prawda?

Szatyn również wydawał się bardzo przybity. Na pewno taki był, w końcu jego życie było zagrożone przez osobę, którą teraz kocha. Postanowił trzymać się na razie z daleka od pocałunków i różnych podobnych rzeczy, które mógłby robić z Jiminem. Chciał odpocząć. Park zrozumiał i nie naprzykrzał się starszemu.

Kilka dni po tym zdarzeniu Min poczuł się samotnie. Nie zerwał z Jiminem, ale sam fakt iż młodszy tak kurczowo przestrzega prośby go dobijał. Prosił jedynie o jakiś czas na przemyślenie i oswojenie się z tą informacją. Czarnowłosy jednak nie odzywał się od czterech dni!

Szatyn był poddenerwowany. Nie wiedział czy może zadzwonić do chłopaka czy może lepiej nie. Czekał z tym drobnym gestem odrobinę zbyt długo.

**

- Yoongi?! - Wykrzyczał Taehyung wprost do jego słuchawki.

- Tae, spokojniej - odparł starszy masujac dwoma palcami szyjkę nosa. - Co jest?

- Jimin zniknął! Miał jechać do rodziców przed sesjami, ale nadal nie wrócił! To już prawie tydzień! - Wyjaśnił przerażony Kim, a mi zaczęły drżeć dłonie.

- Jak to kurwa zniknął? Dzwoniłeś do jego rodziców? - Pytał starszy z cichą nadzieją.

- Tak - zaszlochał. - Nie dojechał.

- Kurwa nie da się namierzyć jego telefonu?! - Powoli zaczynał się porządnie bać.

Skrycie myślał, że to jego wina. Nie miał konkretnego powodu. Sumienie zdradzało mu, że przecież do niedawna słyszał myśli chłopaka jeśli odnosiły się do jego osoby. Ponadto zjawa ostrzegała go...

- Taehyung nie rycz! - Rzucił sam będąc na granicy rozpaczy.

Bali się obydwaj, nie wiedzieli gdzie znajdowała się ich najważniejsza osoba w życiu.

**

Jimin za to był w kropce. Siedząc w ciemnym pokoju zaczął myśleć nad sposobem ucieczki. Co prawda nie zamierzał nawiewać; wypuszczą go.

Park znał swoich oprawców, nie byli to ci, których spotkał wcześniej. Mężczyźni siedzący przed nim byli aniołami w porównaniu z grupą o wyższym statusie. Wiedział co nieco, dlatego znalazł się w tym, a nie innym miejscu.

Konkretnie to w budynku motelu. Miejsce to było zamieszkiwane przez
takich jak oni; którzy często zmieniali siedziby. Byli tu również bezdomni. Opustoszałe pokoje jak i okolice.

- Park - zaczął jeden z nich. - Wiesz po co tu jesteś.

"Siedze tu drugi dzień, a wy nadal nic nie zrobiliście" - pokazał im chłopak.

- Mógłbym cię zabić, ale - przerwał przeładowując pistolet - zrobi to kiedyś ktoś inny. Dobrze wiesz z jakiego powodu.

"Nie chce o tym myśleć. Nie zrobi tego"

- Nie możesz być pewien - odparł. Mężczyzna był wyższy od niego; krótkie brązowe włosy ostrzyżone po bokach i łagodny wyraz twarzy.

Pomimo jego "pracy", do której go zmuszono był miły. Wiedział jak rozmawiać.

- Co wiesz? - Spytał z mostu, a Jimin zamyślił się uciekając wzrokiem w bok.

"Zrujnował mój związek" - pokazał niepewnie. - "Zrobił zdjęcia, nie on ale ktoś z jego bandy"

- Czyli skurwiel żyje? - Prychnął oprawca. - Liczyłem wtedy na twojego brata.

"Nie mów mi nic, nie wiem czy żyje"

- Chyba wrócił - rzucił nonszalancko opierając się o ścianę. - Musimy wszyscy uważać - stwierdził.

Jimin niemo przyznał mu rację. Żaden z nich nie był do końca pewny z kim ma do czynienia. Park tyle lat miał spokojne życie, a teraz, gdy je sobie w miarę ułożył - on wrócił. Butami w okropny sposób wszedł w jego codzienność.

Czarnowłosy bał się. Teraz jest dorosły i musi strzec tego, co mu drogie. Nie wiedział jednak czy będzie potrafił.

- Dobra, Park - odezwał się mężczyzna. - Ustalmy, że on wrócił. Jak myślisz, co planuje?

"Chyba-"

- Zemstę. - Szepnął tamten. Jimin nie to chciał pokazać.

Słowa mężczyzny wzbudziły w nim lęk. Większy niż w chwili, gdy zaczęli rozmawiać.

- Ten facet chętnie skrzywdzi człowieka za nic. Wiesz o tym - Jimin przytaknął. - Uważaj na siebie, Taehyunga i swojego kochanka. Będziemy stróżować.

"On was zabije" - Pokazał czarnowłosy.

- Nie. Po cichu poprowadzimy obserwacje w grupie. Ty o tym nie myśl, wróć do starego życia i nie przejmuj się jutrem. - Doradził.

Park pokręcił głową. On nie będzie potrafił, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Po chwili jego "oprawca" wstał i otworzył drzwi. Odwrócił się do młodszego z pytającym spojrzeniem. Czarnowłosy skinął głową i ruszył za mężczyzną.

Wracał do siebie ze świadomością złej przyszłości.

**

Przekraczając próg mieszkania został zaatakowany przez znanego bruneta. Kim uwiesił się na nim i mocno zacisnął ramiona.

- Jiminnie... - Łaknął zapłakany.

Wtulił się w tors przyjaciela. Po chwili odsunęli się od siebie.

Jimin zauważył w drzwiach szatyna. Stanął jak zahipnotyzowny - ze wzajemnością. Taehyung ulotnił się, a żaden z nich nie potrafił się odezwać.

Jednak nastąpił momencie, w którym obydwaj w równym tempie złamali bariery równocześnie wpadając sobie w ramiona. Yoongi natychmiast złączył ich usta, a Jimin ciągnął za włosy starszego i koszulkę. Z kolejnymi sekundami pogłębiali pocałunek, tęsknili za sobą. Bardzo.

- Jiminnie- szepnął w usta młodszego szatyn. - Boże Chim, martwiłem się.

Park odsunął się odrobinę od szatyna. Spojrzał mu przepraszająco w oczy.

- Bałem się rozumiesz?! - Krzyknął potrząsając nim. - Co się dzieje, kochanie?

Jimin bardzo chciałby mu sie zwierzyć. Nie mógł, ale całym sercem pragnął być w końcu czysty w oczach swojej miłości.

***

No, to tyle

Wybaczcie ewentualne błędy ;-;

Muto Voce | yoonmin KorektaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin