Trzydzieści jeden

7.5K 227 3
                                    

Alan:

Dziś w pracy byłem grubo przed czasem. Postanowiłem zabawić się z Kate i dowiedzieć się kilka informacji na temat Lili. Już w czułem się w rolę ojca. Zaśmiałem się w myślach. Jeśli mam być szczery to nie chce, żeby ta mała była moja, a nawet jeśli to niech ją wychowuje Jonas ja i tak nie dam jej takiej miłości jaką na teraz. Dziś pani Hellen ma dostarczyć próbkę małej, ale jeszcze zastanawiam się czy oby na pewno robić te badania one mogą zaważyć nad moim życiem. Żyć ze świadomością, że rodzina wrogów wychowuje moją córkę...

Wstałem od biurka i spojrzałem przez okno. Ludzie, samochodu jak dobrze, że nie muszę teraz jechać w tym korku. Usłyszałem trzask tuczącego się szkła i wyszłem z mojego gabinetu. Zobaczyłem małe kryształki szkła walające się po podłodze, a później ją. Dziś wyglądała całkiem inaczej niż zwykle. Była inna. Miała na sobie jasno różową sukienkę do połowy uda z rozkloszowanym dołem. Wyglądała nieziemsko i gdyby nie to, że ma chłopaka i córkę wziął bym ją tu i teraz.

Dziewczyna uklękła i zaczęła zbierać większe odłamki szkła, ale jej w tym przerwałem. Chwyciłem jej nadgarstek i przechyliłem w bok by odłamki nie wbiły się jej w rękę.

- Nie dotykaj tego. - powiedziałem, a ona spojrzała prosto w moje oczy i zamarła, a ja się zaśmiałem, bo wiedziałem o co chodzi. - Mam coś na twarzy? - zapytałem z cwanym uśmiechem, trzymając cały czas jej nadgarstek.

- Nie. - odpowiedziała odrywając wzrok, spuszczając go na swoje buty.

Wzięłem w ręce jej twarz i uniosłem na wysokość mojej, a nasz wzrok się spotkał. Uśmiechnąłem się, a Kate spięła i zesztywniała. Popatrzałem na jej malinowe pełne usta, zbliżając nasze twarze. Żadnych protestów jak na razie nie stawiała. Musnąłem lekko jej usta, a rękami zjechałem do dołu sukienki. Zacząłem pogłębiać pocałunek i czekałem na ruch z jej strony, a kiedy dała dostęp do środka zaczęła się konkretna walka. Swoimi rękami zaczęła błądzić po moim torsie przez koszulę. Oddałam mi się w moje ręce. Złapałem ją za uda i posadziłem na biurku. Jeździłem rękami po jej nagich udach przez co jej działo przechodziły dreszcze.

Tak piękna chwila na również swoje końce. Gdy moja ręka powędrowała trochę za wysoko niż powinna brunetka odepchnęła mnie i zeszła z biurka.

- My nie powinniśmy. - powiedziała cicho.

- Ale możemy. - powiedziałem i chciałem chwycić ja za nadgarstki i przyciągnąć do siebie, gdy do środka wszedł nie kto inny jak szanowny pan Jonas.

- Co tu się dzieje? - zapytał zdziwiony i zmierzył mnie, a następnie Kate wzrokiem.

- A przepraszam bardzo co ty tu robisz? - zapytałem chcąc uniknąć tej nietypowej sytuacji. - To, że nie radzicie sobie z opieką dziecka i przyprowadzanie je do miejsca pracy zrozumiem, ale odwiedziny to za wiele. - powiedziałem poważnym tonem. - Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy, bo zobaczymy się ostatni raz Kate. - podkreśliłem jej imię.

- Ale... - dziewczyna chciała coś powiedzieć.

- Kate nie tłumacz się. - wtrącił się brunet. - To, że ze sobą konkurujemy nie znaczy, że nasz ja tak traktować. - warknął.

- Ale jak? O co Ci chłoptasia chodzi? - zapytałem ze śmiechem.

- Pożegnać to ona może się z Tobą, ale nie ty z nią. - powiedział i podszedł do mnie pewnym krokiem.

- Proszę Leon nie. - powiedział błagalnym głosem przestraszona brunetka.

Zdziwiłem się, że się tak wystraszyła, bo nawet nie podniósł ręki. Czy ona się go boi? A może on ją bije?

- Popatrz tylko na nią. - odparłem. - Ona się dziecię boi.

- Leo proszę. - pisneła i chwyciła chłopaka za rękę wyprowadzając z pomieszczenia.

Chyba powinienem to wszystko przemyśleć i to poważnie. Zamknąłem drzwi od gabinetu i wziąłem się za pracę.

Kate:

- Leon to nie jest miejsce na takie zachowanie.

- Ty widzisz jak oni Cię tu traktują? - zapytał. - A może on jest zazdrosny i to, że jesteś moją.

- To nie ma żadnego znaczenie ty nie możesz się tak zachowywać i najlepiej będzie jak już nie będziesz mnie tu odwiedzał.

- Kate. - powiedział cicho i wziął w ręce boją twarz. - Ty się mnie boisz? - spytał cicho.

Do moich oczu napłynęły słone łzy, których nie umiałam ukryć i spłynęły po moich policzkach.

- Kochanie ja Cię przepraszam za wtedy. - powiedział i mnie przytulił do swojej klatki piersiowej. - Nigdy bym tego nie zrobił wiesz o tym dobrze. - powiedział chowając twarz w moich włosach.

- Idź już. - odepchnęłam go.

- Możesz mi jeszcze wytłumaczyć dlaczego chciał Cie dotknąć? - spytał, a ja starłam mokre policzka.

- To nie tak. - sztucznie się zaśmiałam co chyba łyknął. - Wazon mi upadł i chciałam się schylić i to pozbierać, ale on mi nie pozwolił na to bym się skaleczyła i chciał mnie powstrzymać.

- Może nie powinienem, ale Ci wieże. - powiedział i musnął moje usta. - Do zobaczenia na później kochanie.

Alan:

Od dwudziestu minut próbuje skupić się na pracy, ale ta myśl nie daje mi spokoju. Wstałem od biurka i podeszłem do okna. To rujnuje mnie od środka.

- Kate! - krzyknąłem, a po chwili drzwi się otworzyły.

- Tak? - zapytała.

- Możesz na chwilę? - zapytałem po czym brunetka zamknęła drzwi i stanęła przy biurku.

- Jeśli chodzi o Leona to ja bardzo przepraszam i za tamto. To nie powinno się wydarzyć. - zaczęła się tłumaczyć.

- Nie musisz przepraszać to moja wina poniosło mnie trochę. A co do Leona to prosiłbym Cię, żebyście swoje prywatne sprawy załatwiali poza murami firmy.

- To już się nigdy więcej nie powtórzy. Mogę już iść?

- Mam jeszcze jedno pytanie. - zbliżyłem się do niej, ale ona zaczęła się cofać. - Przestrzeń osobista? - zaśmiałem się na co ona pokiwała twierdząco głową. - Okey. - spojrzałem na nią, a ona na swoje buty. - Całkiem nieźle. - powiedziałem na co ta automatycznie podniosła głowę zdziwiona.  - Twoje buty. - odpowiedziałem na co ta się zawstydziła. - Jeśli rozmawiamy to prosiłbym Cię, żebyś patrzała się na mnie, a nie wszędzie do około. Ale dobrze przejdźmy do sedna sprawy. Czy Jonas podniósł na Ciebie rękę? - spytałem, a dziewczyna zrobiła duże oczy.

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now