Czterdzieści sześć

6.7K 216 11
                                    

Niespodzianka za to, że jesteście
ostatnio bardzo aktywni❣️❣️

Leon:

- Kate wstawaj jesteśmy na miejscu. - powiedziałem brunetce przy uchu, ale ona nic nie zareagowała. - Kate wstawaj. - powtórzyłem, ale nadal nic. - Do szpitala! Szybko! - Zacząłem się trzeć do taksówkarza. - Boże Kate obudź się! - byłem już naprawdę bardzo wystraszony, jeszcze chwilę temu rozmawialiśmy, a teraz nie mogę jej dobudzić.

A jeśli jest coś nie tak z nią i dzieckiem?

Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Mariki.

- Marika przyjedź szybko. - powiedziałem na jednym wdechu.

- Gdzie? Wy już wróciliście? - zdziwiła się.

- Szpital miejski.

- Co się stało?

- Przyjedź to nie rozmowa na telefon.

- Okey już jadę. - odpowiedziała i się rozłączyła, a ja schowałem urządzenie i spoglądając na śpiącą Lili.

- Niech pan popilnuje na chwilę małą. - powiedziałem.

- Dobrze, ale tylko chwila ja nie mam czasu. - odpowiedział.

Po chwili byliśmy pod szpitalem. Wysiadłem z samochodu, okrążyłem samochód i wyciągnąłem ją na ręce, niosąc do wnętrza budynku.

- Niech mi ktoś pomoże! - zacząłem się wydzierać wokół. - Pomocy!

- Co się stało? - zawołał jakiś lekarz, który zaraz obok pojawiła się, a za nim ratownicy medyczni.

- Nie mogę jej dobudzić. - odpowiedziałem i położyłem ja na łóżku jak kazali ratownicy.

- Jak długo śpi? - dopytywał lekarz.

- Jeszcze piętnaście minut temu rozmawialiśmy.

- Czy choruje na coś?

- Nie.

- Zażywa jakieś leki?

- Jest w ciąży.

- Rozumiem. Zrobimy wszelkie potrzebne badania. Niech pan poda w rejestracji dane pacjentki.

Byłem kompletnie załamany tym co się dzieje. Ona nie może umrzeć. Ma dla kogo żyć. Nie może mnie tak po prostu zostawić. Niby jestem taki twardy, ale nie umiałbym pogodzić się z jej śmiercią. Z moich oczu zaczęły wypływać słone łzy rozpaczy.

Marika:

Podjechałam pod budynek szpitalny, a na podjeździe zauważyłam jakiegoś faceta z znajomym mi nosidełkiem. To była Lili.

- Halo proszę pana! - krzyknęłam w jego kierunku.

- Jeśli chce pani jechać taksówką to musi pani poczekać, aż ostatni pasaże zabierze swoje rzeczy. - odpowiedział.

- Ja je wezmę.

- A kim pani jest?

- Ciocią tej ślicznotki w nosidełku. Przyjechałam na prośbę Leona Jonasa.

- Niech pani to weźmie, bo ja nie mam czasu na takie kabarety.

- Jeszcze coś jest? - zapytałam odbierając nosidełko.

- Dwie walizki. Zaraz je dam. - powiedział i otworzył bagażnika wyciągając dwie duże walizki.

- Zarobi pan stówkę jak zaniesie mi je pan do samochodu.

- Gdzie jest samochód? - zapytał.

- Zaprowadzę.

Wiedziałam, że na hajs poleci. W tych czasach za pieniądze człowiek wszystko zrobi. Po chwili walizki były już u mnie w bagażniku, a taksówkarzowi dałam obiecany banknot stuzłotowy. Zamknęłam samochód na pilota i poszłam z Lili do szpitala. Na szczęście spała, bo inaczej bym sobie z nią nie poradziła. Wchodząc do szpitala przez duże szklane drzwi zdążyłam zauważyć Leona. Siedziałem załamany na krześle z głową spuszczoną w dół. Podeszłam do niego i postawiłam mu nosidełko z małą pod nogami, na co ten jak poparzony się zarwał.

- Boże Lili zapomniałem o Tobie. - powiedział i spojrzał na mnie.

- Co się stało? - zapytałam.

- Kate zasnęła w taksówce i nie mogłem jej dobudzić.

- Wiesz już co jej jest?

- Nie.

- Pojadę zawieść małą do mnie i wasze walizki i wrócę za jakąś godzinę dobra?

- A kto się zaopiekuje Lili?

- Bruno i tak będzie całą noc spała, więc nie narobi mu hałasu.

***

Jaka jest wasza ulubiona postać??❤️

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now