Pięćdziesiąt dziewięć

6.7K 220 7
                                    

Właśnie wracałam z wizyty od ginekologa, gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam przelotnie na urządzenie i się zdziwiłam, bo dzwonił Leon. Odebrałam oraz dałam na głośnomówiący.

- Kate wracaj szybko, bo mam pilną sprawę na mieście, a nie chce zabierać ze sobą Lili. - powiedział od razu.

- Już jadę. - odpowiedziałam. - Mogę wiedzieć co to za ważna sprawa?

- W sprawie naszego domu. - odpowiedział i się rozłączył.

To zaczyna się robić chore. Prochy w mojej apteczce? Tajemne spotkania? O co w tym wszystkim chodzi? To prawda Leon załatwiał z architektem jakieś papiery, ale jeszcze projekt naszego domu nie jest skończony, a bez mnie raczej nie ma nic do gadania. Zaparkowała samochód na stałym miejscu i poszłam w stronę wysokiego budynku, w którym mieszkam.

- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu i odkładając klucze na komodę obok.

- Lili jest w salonie. Pa kochanie. - powiedział, dał mi buziaka w policzek i wyszedł.

Weszłam do salonu i zobaczył dziewczynkę oglądającą bajkę, a do około było mnóstwo zabawek. Usiadłam na kanapie i spoglądałam jak Lili bawi się na dywanie. Nie chce, żeby miała dwóch ojców. Wiem, że dla dziecka jest to trudne. Miałam w przedszkolu koleżankę, która mieszkała z mamą i ojczymem, a ojca miała bardzo daleko od domu, a prawie wcale go nie widziała. Urodziny? Święta? Czasami weekendy? To za mało czasu, który dziecko spędza z jednym rodzicem. Chciałabym, żeby moje dzieci miały rodzinę w komplecie, ale jak? Nie znam Alana. Nie mogę z nim być tylko dlatego, że jest biologicznym ojcem i ma kasę? Nie znam go z innej strony. Nie wiem jaki może być dla mnie, gdybym z nim była. Na to potrzeba czasu, którego już nie mam...

Tak się rozmyślałam, że usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Leon pewnie czegoś zapomniał. Wstałam na proste nogi i poszłam w stronę drzwi, wsadzając mała do chodzika. Przekręciłam klucz w drzwiach, a moim oczom ukazał się Alan?

- Cześć. - przywitał się z uśmiechem na twarzy i spojrzał za mnie, gdzie była Lili.

- Cześć. - odpowiedziałam zdziwiona.

- Mogę wejść? - zapytał i spojrzał na mnie.

- Jasne. - odpowiedziałam i przepuściłam go w drzwiach.

- Chodź do.. - nie dokończył i wyciągnął do małej ręce, a ona odwzajemniła gest przez co znalazła się na rękach u bruneta, a on spojrzał na mnie.

- Możecie się iść pobawić do salonu, a ja pójdę zrobić kaszkę. - powiedziałam i poszłam do kuchni.

Zagotowałam wodę, nalałam do miseczki, nasypamłam proszek z pojemnika i zaczęłam mieszać, aż wszystko pomieszało się razem. Mieszałam jeszcze chwilę, by ostygło, gdy poczułam na moim brzuchu czyjeś dłonie, a na szyi oddech. W jednej chwili się przestraszyłam, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. To się dzieje, przez jego dotyk. Alan stoi za mną, a we mnie się gotuje.

- Kate. - wyszeptał mi do ucha. - Proszę zostań moja.

- Alan. - odpowiedziałam i odwróciłam się, napotykając jego wzrok, a po chwili poczułam jego wargi na swoich.

Na początku zawahałam się i chciałam odwzajemnić pocałunku, ale się wyrwałam z transu i po odepchnęłam.

- Ja tak nie mogę. - powiedziałam, a do moich oczu napłynęły łzy.

- Zostaw go. - odparł. - Nie płacz. - podszedł bliżej otarł moje policzki z łez i przytulił do swojej klatki piersiowej. - Już ciii. - przejechał ręką po moich włosach.

- Daj Lili kaszkę. - powiedziałam.

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now