Czterdzieści

7K 209 8
                                    

Byłam bardzo zdziwiona, ale i wystraszona. Co on tu robi i jak wszedł? Przecież zamykałam drzwi na zamek. Po co mu nóż? Czy on chce mi coś zrobić? W mojej głowie z sekundy na sekundę przychodziło coraz więcej pytań.

- Spokojnie. - zaśmiał się. - Nic Ci nie zamierzam zrobić, a tym bardziej tym. - pokazał narzędzie w ręce, które następnie odłożył na umywalkę.

- P..po co Ci to? Jak tu weszłeś? - zapytałam na jednym wdechu.

- Dlaczego się zamknęłaś?

- Chciałam spędzić czas sama.

- A to przepraszam już idę. - odpowiedział i odwrócił się w stronę wyjścia.

- Czekaj. - sama nie wierzyłam co właśnie powiedziałam.

Leon odwrócił się w moją stronę i spojrzał.

- Rozumiem, że już między nami nie ma tego co było kiedyś. Kochałem Cię i zawsze będę. Pamiętaj o tym, gdyby wydarzyło się coś złego. Zawsze byłyście i jesteście ty i Lili dla mnie wszystkim. Chwilę spędzone z wami są najlepsze. Nie wyobrażam sobie życia bez was. - powiedział, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.

Wiem, że Leon zrobił by wszystko byśmy z Lili miały jak najlepiej. Nawet pomimo tego, że nie jest jego córka jak i ta fasolka we mnie to i tak nie zostawił nas samych. Poznanie jego to był najlepszy dzień w moim życiu.

- Też Cię kocham Leon. - powiedziałam po chwili ciszy.

- Mogę? - zapytał, a ja już wiedziałam co się świeci.

- Jutro. Dobrze? - zapytałam.

- Na pewno?

- Na sto procent. - uśmiechnęłam się.

Brunet opuścił łazienkę, a ja w miedzy czasie wyszłam z już zimnej wody i owinęłam się szlafrokiem, przewiązując wokół pasa materiałowy pasek, a następnie wyszłam z pomieszczenia. Moje ciało ogarnęło nie co zimne powietrze, przez co zadrżałam. Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Usłyszałam kroki w stronę pomieszczenia, w którym się znajduje, w następnie uginający się materac z prawej strony.


- Kate? - usłyszałam nad uchem jego głos.

- Tak? - spytałam.

- Wiem, że nie jestem biologicznym ojcem Lili, ale czy mogła byś zmienić te wszystkie formalności w urzędzie? - zapytał.

- Jesteś i zawsze będziesz jej ojcem Leon. - odwróciłam się w jego stronę, a nasz kontakt wzrokowy się spotkał. - I załatwię wszystko ja wrócimy. - powiedziałam i złączyłem nasze usta. - Leon? - przerwałam tą chwilę.

- Tak? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Po co Ci był nóż? - spytałam, zmieniłam temat.

Nie powiem przeraził mnie widok Leona z nożem w ręce i z tym jego uśmiechem na twarzy, który lubię widzieć, ale nie koniecznie w takiej dziwnej sytuacji.

- Nie znam innego sposobu na otwieranie drzwi od łazienki. - zaśmiał się i ponownie złączył nasze wargi.

~~~

- Ma! - usłyszałam nad uchem.

Spojrzałam w stronę głosu mojej kochanej kryszynki, która od razu się do mnie uśmiechała.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.

Porozglądałam się po pokoju, ale nie widziałam Leona. Wzięłam małą na ręce i poszłam z nią do salonu, w którym również nie było żywej duszy. Zawiał lekki powiew wiatru z balkonu, gdzie zobaczyłam znajomą mi sylwetkę. Rozmawiał przez telefon. Podeszłam po cichu do dużego okna balkonowego przysłuchując się rozmowie.

- Nie interesuje mnie co zrobisz. Ona ma się z nim nie spotkać. - mówił na tyle cicho by nikt nie słyszał, ale równocześnie ton jego głosu był poważny, a nawet za poważny.

Nie rozumiałam o co chodzi i chciałam dowiedzieć się jak najwięcej. Nieładnie podsłuchiwać, ale ja to ja. Muszę wiedzieć wszystko.

- Masz jeszcze niecały tydzień i - nagle Lili kichnęła, a brunet odwrócił się w naszym kierunku, jego mina nie wyrażała nic. - Zadzwonię później. - powiedział do osoby po drugiej stronie słuchawki i rozłączył się, chowając urządzenie do kieszeni. - Nieładnie podsłuchiwać. - powiedział poważnym tonem.

Czy mam się bać? Nie znałam go od tej strony. I o co chodziło w tej całej rozmowie?

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now