Czterdzieści osiem

6.8K 212 8
                                    

Przejechałem na czerwonym świetle. Trudno będzie mandat i kilka punktów.

Zaparkowałem na parkingu i w mgnieniu oka znalazłem się w dużym białym budynku. Podeszłem do rejestracji, gdzie była wielka kolejka i nie czekając podbiegłem do pielęgniarki idącej w moim kierunku.

- Gdzie leży Kate Ross? - zapytałem.

- Jest kimś pan z rodziny? - zapytała.

- Bratem. - odpowiedziałem szybko.

Pamiętam jak moja prababcia leżała w szpitalu i nie chcieli udzielić informacji nikomu z poza rodziny.

- Rozumiem. Niech pan idzie za mną. - powiedziała i poprowadziła mnie korytarzem do drzwi jakiejś sali.

- Co z nią? Co się stało? - zapytałem.

- O to już proszę zapytać lekarza. - powiedziała i wpuściłam mnie do sali.

Od razu na ostatnim z trzech łóżek zobaczyłem ją. Leżała podłączona do tych wszystkich sprzętów jak kiedyś moja kochana prababcia, za którą tęsknię, i której nigdy nie zapomnę. Wszystko czego cze nauczyłem to jej zasługa o to dzięki niej przestałem zażywać różne prochy. Szkoda, że tak późno to zrozumiałem i nie tego nie zobaczyła, ale wierzę, że wszystko co robię widzi. Usiadłem na krześle obok łóżka brunetki i załapałem za jej rękę.

- Kate nie rób mi tego. Błagam. - powiedziałem szeptem. - Lili Cię potrzebuje. Ja Cię potrzebuję.

Kate:

Obudziłam się już jakiś czas temu. Słyszałam jak Leon coś do mnie mówił, ale byłam bardzo zmęczona i nie otworzyłam nawet oczu. Bardzo dziwnie się czuję i jeszcze te pikające nademna urządzenia. Usłyszałam, że ktoś siada na krześle obok łóżka i łapie mnie za rękę. To Leon. To napewno on. Obiecały, że niedługo wróci. I wtedy poczułam ten zapach perfum.

- Kate nie rób mi tego. Błagam. - powiedział szeptem. - Lili Cię potrzebuje. Ja Cię potrzebuję.

To był Alan. Ale skąd on tu? Jak się dowiedział? Gdzie Leon? Tyle pytań, tyle odpowiedzi, które nie wiem czy jeszcze komuś zadam...

Nie mogę się poddać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam biel. Wyrwałam swoją rękę z uścisku szefa. A on w tym momencie na mnie spojrzał.

- Kate? Nic Ci nie jest? Ja zawołam lekarza. - powiedział i już chciał wstać, gdy złapałam za jego rękę.

- Wszystko dobrze co tu robisz? - zapytałam zdziwiona. - Jak się dowiedziałeś?

- Zadzwoniłem do Ciebie, ale odebrała twoja przyjaciółka i powiedziała, że jesteś w szpitalu. - wytłumaczył.

- Widziałeś Leona? - zapytałam.

- Nie. Co się stało? Czemu tu jesteś? - widać było, że się martwi.

- Zasnęłam w taksówce i obudziłam się tu. Słabo się czułam. - odpowiedziałam.

- Zawołam lekarza.

- Nie trzeba. Po co przyjechałeś? - zapytałam.

- Jak wyjdziesz ze szpitala to Ci wszystko na spokojnie wytłumaczę. - oznajmił i się uśmiechnął czego ja nie odwzajemniam.

- Ja też Ci coś powinnam powiedzieć. - oznajmiłam.

- Jeśli coś ważnego to powiedz teraz.

- Powiem Ci na spokojnie jak wyjdę ze szpitala.

- Okey.

- Okey. - uśmiechnęłam się do niego i znów poczułam się dziwnie.

Alan:

Kate uśmiechnęła się do mnie, ale po chwili uśmiech z jej twarzy zniknął, a urządzenia zaczęły pikać.

- Kate nie! - powiedziałem i szybko wybiegłem na korytarz za lekarzem. - Pomocy! Szybko ona umiera! - wydarłem się na cały korytarz.

Pielęgniarki i lekarze zaczęli zbiegać się na jej sale.

Czemu ja ich od razu nie zawołałem?

To nie może się powtórzyć. Nie mogę drugi raz stracić tak samo ważnej mi osoby. Matki mojego dziecka.

Usiadłem na krześle przed salą i schowałem twarz w ręce.

***

Dodaje ten rozdział, ponieważ wyjeżdżam
na parę dni i nie wiem czy będę miała
internet. Przez najbliższy tydzień rozdziały
nie będą się pojawiać. Przepraszam, ale
wypadło mi to tak nagle😖

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now