Pięćdziesiąt siedem

6.8K 214 8
                                    

Kilka dni później:

Kate:

Kilka dni temu wyszła ze szpitala i jestem u siebie w apartamencie z Lili. Leon pracuje, a ja dziś mam zamiar iść do Williamsa po wypowiedzenie umowy. Od czasu, gdy zostawił mnie w rozpaczy nie widziałam się z nim. Może sobie odpuścił? Oby, bo nie chce mieszkać Lili w życiu.

- Lili musisz zjeść kaszkę. - powiedziałam do dziewczynki po dawając jej kolejną łyżeczkę kaszki.

Od dziesięciu minut męczę się z na karmieniem małej. Jak na nią patrzę i myślę o tym, że Alan by mi mógł ją zabrać serce mi pęka. Ale nadal nie mam pojęcia jak zrobił badania i jak w ogóle odkrył, że ona może być jego córką skoro mnie nie pamięta?

***

Po godzinie zabawy spakowałam potrzebne rzeczy do wózka i wyszłam z małą na spacer idąc również do firmy kilkanaście wieżowców stąd. Przed wieżowcem byłam już po piętnastu minutach. Na samą myśl, że mam tam wejść czuję się dziwnie. Po chwili otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg wrot firmy Williamsa z Lili w wózku. Od razu wszystkie spojrzenia padły na mnie, a ja udawałam, że tego nie widzę.

- Dzień dobry. - przywitałam się z panią od racepcji.

- Dzień dobry. - odpowiedziała mi z uśmiechem na twarzy.

Weszłam do windy i wcisnęłam przycisk na piętro Alan. To ostatni dzień w tym budynku. Po chwili drzwi od windy się otworzyły, a ja wyszłam z małego pomieszczenia idąc w stronę drzwi od gabinetu szefa. Na moim miejscu przy biurku ujrzałam blondynkę, którą kojarzyłam z firmy. Będąc bliżej niej spojrzała na mnie.

- Pan Williams jest zajęty. - powiedziała i zmierzyła mnie wzrokiem.

- Spokojniej ja tylko po wypowiedzenie. - uśmiechnęłam się do niej fałszywie. - Teraz to twoje stanowisko. - dodałam, a dziewczyna wstała z miejsca i weszła do gabinetu.

Alan:

Właśnie robiłem poprawki błędów, które narobiła w prezentacji Mia, gdy blondynka weszła do gabinetu.

- Ma pan gościa. - powiedziała, a ja nie wiedziałem kogo się spodziewać.

- Możesz wpóścić. - powiedziałem, a dziewczyna otworzyła drzwi i ujrzałem Kate z Lili.

Dziewczyna wyjechała z wózkiem i postawiła go przed moim biurkiem, a sama zajęła miejsce na krześle.

- Przynieś kawę? Herbatę? - zapytał Mia.

- Ja podziękuję. - powiedziała Kate i poprawiła Lili w wózku.

- Na razie dziękuję Mia. Możesz wrócić do pracy. - powiedziałem do niej, a ona opłaciła pomieszczenie.

- Przyszłam tylko po wypowiedzenie. - upomniała.

- Czyli jednak? - zapytałem.

- Podjęłam już decyzję. - powiedziała i patrzał wszędzie by nie wymienić kontaktu wzrokowego.

- Popatrz na mnie. - powiedziałem na co się zawahała, ale wykonała polecenie. - Nie zabiorę Cię Lili, ale pod jednym warunkiem.

- Jakim? - zapytała zaciekawiona.

- Wpiszesz mnie w papierach jako biologia ojca.

- Dobrze. - odpowiedziała bez zastanawiania się.

- Naprawdę? - zapytałem nie dowierzając.

- Tak, a teraz daj mi te papiery.

Kate:

Nie wierzę na co się zgodziłam, ale wolę dać mu Lili na kilka godzin pod opiekę niż stracić są na zawszę. Brunet wstał z obrotowego krzesła i zaczął szukać w szafce za sobą moich papierów. Po chwili z segregatorem wrócił na fotel. Otworzył go i podał mi moje papiery i kartkę do podpisania, a następnie wręczył długopis.

- Wszystko? - zapytałam oddając nie swoją własność.

- Tak. - odpowiedział, a ja schowałam swoje dokumenty do teczki.

- To ja pójdę zabrać swoje rzeczy. - powiedziałam i wstałam z krzesła.

- Po pilnuje jej. - powiedział, gdy chciałam wziąć wózek.

- Dobrze. - odpowiedziałam i wyszłam z gabinetu.

Teraz byłam skazana na tą blondi tapete. Wychodząc z pomieszczenia już czułam jej wzrok na sobie. A może to był wzrok Williamsa?

- Masz jakieś pudełko? - zapytałam dziewczynę, a ta na mnie dziwnie spojrzała.

- Ty serio się zwalniasz czy Cię wyrzucił? - zapytała i podała mi średniej wielkości karton.

- Sama się zwalniam, ale wiem, że wszystkim powiesz, że to on mnie zwolnił, więc nie wiem po co pytasz. - odpowiedziałam i zaczęłam pakować swoje rzeczy.

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now